- Za mną - powiedziała Hikari, prowadząc uwolnionych jeńców, trzymając za sznur łączący liny obwiązane wokół ich rąk, które były obwiązane na tyle ciasno, by nie spadły, ani nie budziła podejrzeń, a zarazem na tyle luźno, że nie krępowały ruchów, umożliwiając uwalnianym shibobi szybkie oswobodzenie się w razie niebezpieczeństwa czy nagłego wypadku - proszę, nie atakujcie nikogo i zaufajcie mi.
- Nawet nie wiesz co te potwory nam zrobiły. - syknął jeden z nich. - a masz czelność prosić nas o coś takiego?
- Błagam - powiedziała. - im mniej krwi przelewacie, tym mniej chakry muszę zużyć, by utrzymać moją technikę. Bądźcie cicho i jeszcze raz, zaufajcie mi. Niedługo połączymy siły z moim towarzyszem, a wtedy będziecie wolni.
Zgiełk dochodzący z głównego obozu zapewniał jej grupie wystarczająco hałasu, by nikt ich nie usłyszał z daleka. Zarazem, pochodnie rozpalone gdzieniegdzie nie były wystarczającym źródłem światła, umożliwiającym dokładne oświetlenie całego terenu posterunku.
Jeden ze strażników zatrzymał się, widząc Hikari prowadzącą jeńców, z jej klonem zamykającym pochód. Był średniego wzrostu, z wyraźnie umięśnionym karkiem. Już otwierał szerzej usta, by krzyknąć, wzywając alarm, lecz Hikari była szybsza. Jedno spojrzenie w jej ciemne oczy i strażnik uległ.
- Co ty robisz? - syknął do niej. - Ci jeńcy czekają na przesłuchanie, bo wywiad podejrzewa, że mogą mieć jakieś informacje odnośnie pozycji wroga.
- Tak, ale Hokage uważa, że Wasze metody pozostawiają wiele do życzenia. - oświadczyła Hikari, a udawana wściekłość w jej głosie jedynie dodawała jej historii autentyczności. Iluzja pamięciowa wbijała się głębiej w mózg jej ofiary, mieszając w jego głowie. Przekręcając wspomnienia, tworząc nowe i wypaczając stare.
Zauważyła, że łapie się za głowę. Zły znak.
- Co konkretnie kazał z nimi zrobić Czcigodny Hokage?
Shinobi za nią zaczęli być niespokojni.
- Mam pokazać Ci pisemny rozkaz? - zapytała.
- Jeśli go masz. - odparł shinobi. - w innym wypadku mogę to potraktować jako próbę uwolnienia więźniów.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli Czcigodny wydaje mi rozkazy, to znaczy, że chce, by zostały one wykonane natychmiast? - mówiła Hikari, z chłodem w głosie.
- Być może. - odparł obojętnie shinobi - pisemny rozkaz. Teraz.
Hikari mierzyła go wzrokiem przez chwilę, po czym powiedziała, kiwając porozumiewawczo do swojego klona, pociągając mocniej linę trzymaną w rękach.
- Niech Ci będzie. To Twoja głowa poleci, jeśli zaatakują Lorda Drugiego, gdy ja marnuję czas, zamiast dostarczać mu informacje, których zażądał.
Klon Hikari podszedł, wyciągając rękę i kładąc coś na dłoni dociekliwego strażnika. Popatrzył na to przez chwilę, po chwili otwierając oczy z przerażeniem, blednąc momentalnie.
- DWA... DWADZIEŚCIA TYSIĘCY?!
- Dokładnie tak, półgłówku. - warknęła. - tyle wrogich shinobi może w tym momencie czyhać na życie Drugiego. A Ty tylko ułatwiasz im robotę poprzez swoją niekompetencję. Powinnam ściąć Cię na miejscu za samo to, że mnie zatrzymujesz jako akt zdrady przeciwko Liściowi.
Strażnik zaczął jąkać się.
- Ja... ja...
- PROWADŹ PRZEZ BRAMĘ, IDIOTO! - niemalże krzyknęła.
- Tt..tak jest! - zasalutował jej.
Dopiero obracając się, jeńcy z Ukrytej Chmury zauważyli, że ninja z Ukrytego Liścia trzymał w ręce średniej wielkości kamień, który klon Hikari zebrał szybko z ziemi.
CZYTASZ
Tom I Początek wojny
FanfictionDaleko na północ, poza wojnami shinobi i interesami panów feudalnych znajduje się królestwo o własnej tożsamości i kulturze. Jaki był świat "Naruto" przed nim samym? "Czym jest wojna, jeśli nie rozlewem krwi pozbawionym celu?" Książę Sion żył zgodni...