Oblicza wojny

15 1 0
                                    


Chłopak wyglądał na okolice dziewięciu lat, może mniej. Białe włosy były krótko przystrzyżone, a czarne oczy, które miał utkwione w Siona były pełne determinacji. Chłopak się nie bał, mimo tego, iż widział, co stało się z jego własnym ojcem.

Góra nad nimi przestała istnieć, a skały, z której się składała, leżały wokoło ich. Słońce ukrywało się za ciemnymi chmurami. Deszcz padał obficie, a czerń nieba była rozświetlana jedynie przez błyskające co jakiś czas pioruny.

Lanca Gromu zniknęła z jego rąk. Był zdezorientowany. Patrzył na widok przed sobą szeroko otwartymi oczyma. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Drobne dziecko na polu bitwy pomiędzy nim a jego przeciwnikiem, dzierżące w dłoniach miecz większy od siebie, który przy większym ruchu z łatwością go przeważał. 

Jego miecz. 

Sion podszedł bliżej, wolnym krokiem. Co tu się działo? Chwycił ostrze gołą dłonią, wyrywając broń z rąk chłopca i odrzucając ją na bok. Patrzył się w jego oczy. Zbroja Błyskawic nie reagowała na fakt, że dziecko znajdowało się w strefie oddziaływania jego techniki, ponieważ ją od tego powstrzymywał. W innym wypadku sama jego obecność byłaby wystarczająca, by dzieciak zaczął krwawić z każdego otworu w swoim ciele, czy też po prostu zostałby przez technikę rozerwany na poziomie komórkowym. 

Co on tu robił? Nie mógł tego pojąć.

- Odejdź - powiedział do niego z wyraźną troską. Cała wściekłość, jaka była w nim przed chwilą zniknęła w jednym momencie. - zanim coś Ci się stanie. To nie miejsce dla Ciebie.

Dzieciak krzyknął, dobywając noża ojca, próbując pchnąć Siona, czego ten bez wysiłku uniknął, obracając się. Chłopak upadł na ziemię, lecz mimo to wstał i zaatakował ponownie. Błękitny Grom unikał robiąc kilka kroków w tył. Moment później, machnął wierzchem dłoni, jednym ruchem obracając kunai w setki kawałków rozgrzanego i strzaskanego metalu, który rozbił się jak szkło pod wpływem jego ciosu. 

- Dosyć już. Możesz przestać - powiedział spokojnie Sion. - to nic nie da.

Dzieciak rzucił się na niego z rękoma, na co patrzył, nie ruszając się z miejsca. Żadne z uderzeń nie miało w sobie siły, by zrobić cokolwiek. Satoshi Hatake wypluł krew. Rana, którą zadał mu Sion bez wątpienia była śmiertelna. Co do tego nie miał wątpliwości. Jednak ten jonin kurczowo trzymał się życia, przelewającego się mu przez palce. Błękitny Grom zauważył, że ninja udało się chwilowo zatamować krwawienie ze swoich ran. Miał może parę minut, podczas których nie musiał się przejmować bólem ani utratą przytomności.

- Mój syn... jest dumnym shinobi... Ukrytego Liścia. Jako ojciec... nie mógłbym być z niego bardziej dumny...

Sion chwycił dzieciaka za jedną z rąk i uniósł go do góry.

- To tylko dziecko. - mówił niedowierzając w to co słyszy.

- A jednak nie boi się walczyć z kimś... silniejszym od siebie... Jak na prawdziwego shinobi przystało.

Chłopak usiłował kopnąć Siona w szczękę. Jego noga zatrzymała się kilka centymetrów od twarzy księcia, uderzając w Zbroję Błyskawic. 

- Uderz jeszcze raz, a połamiesz sobie nogę. - ostrzegł go Sion. 

- Odejdź od mojego taty! - krzyknął.

Zawziętość to zdecydowanie nie była cecha, której mógł mu odmówić. Puścił jego rękę, obserwując dalej. Dzieciak upadł na tyłek, po czym próbował wstać, przenosząc ciężar na nogę, którą wcześniej usiłował kopnąć. Grymas bólu na jego drobnej twarzy zdradził, że uszkodził sobie kostkę o technikę Siona. 

Tom I Początek wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz