Spokój ducha

16 1 0
                                    

Siedział sam, z dala od Górskich Twierdz, trzymając się za ramiona. Zaciskał palce na tyle mocno, że jego paznokcie zostawiały krwawe ślady na tricepsach. Dyszał ciężko, czując Renegatów w pobliżu. Zaciskał zęby, gdy jego ciałem wstrząsały bolesne drgawki. Nie był to jednak wynik żadnej choroby, czy zimna.

- Rozerwę ich wszystkich na strzępy... - mówiło cicho Uwolnienie Plazmy, używając jego głosu.

Uwolnienie wędrowało przez jego ciało, wypełniając je trudnym do zniesienia gorącem. Było to niczym uczucie jakby coś pełzało po jego ciele, sprawiając, że zaczynał oblewać się zimnym potem. 

- Wynoś się z mojej głowy - wysyczał w bólu, łapiąc się za głowę. Krew z jego ramion skapywała powoli na ziemię.

Przed oczyma pojawiały się i znikały postacie Renegatów i Lojalistów, których zamordował. Zastygli w bezruchu w Błękitnym Azylu, na moment zanim karmazynowe błyskawice i potworne płomienie jego techniki zdmuchnęły wtedy ich ciała w nicość. Wszyscy patrzeli na niego, otaczając go ciasnym kręgiem.

Wstał, stawiając kilka kroków, odchodząc od zjaw, lecz one podążały za nim. 

- Morderca... - powtarzały duchy. - zdrajca...

Głowa pękała mu z bólu. Zacisnął zęby i zamknął oczy. Duchy napierały coraz bardziej, coraz więcej z nich miało znajome oblicza. 

- Zawiodłeś ich wszystkich. - mówiły duchy. - gdybyś wtedy zdecydował się na wyjście naprzeciw wroga, miasto wciąż by stało...

- Zamilczcie. Nie jesteście prawdziwe. - syknął.

Tłum zmienił się w wiatr, który potężnie dmuchnął mu w twarz, wywracając go na ziemię. Stęknął z wysiłku, podnosząc się.

- Okłamuj każdego, Karmazynowy Gromie i żyj w obłudzie, którą stworzyłeś. Nie oszukasz siebie i tego co zrobiłeś.

- Nie mieliśmy ludzi... - odpowiedział Sion, dysząc z bólu. - mieli przewagę dwustu do jednego. Tego nie dało się wygrać w otwartej walce.

- KŁAMSTWA! - krzyknął tłum duchów, ponownie powalając go na ziemię.

Słowa, które wypowiadał ani trochę nie brzmiały jak prawda, której mógł być pewien. Wiedział dobrze, że gdyby zdecydował się na użycie Uwolnienia Plazmy szybciej, gdy Renegaci nie byli nawet w obrzeżach murów Błękitnego Azylu, miasto prawdopodobnie wciąż mogłoby przetrwać. Gdyby wyszedł sam przeciwko armii wroga, w najlepszym i najbardziej prawdopodobnym wypadku byłby jedną z niewielu ofiar, jakie ponieśliby Lojaliści tamtego dnia. 

- Cały Ty, pełen kłamstw i hipokryzji. - usłyszał kobiecy głos, który okazał się należeć do ducha Kofuku Inuzuka. - oszukujący nie tylko najbliższych, lecz także samego siebie. Ilu z nas zapłaci za to cenę?

Na niebie pojawiła się krzywizna błyskawic. Sion stęknął, zamykając oczy. Ból głowy nasilał się.

- Ja... nie chciałem. - powiedział.

- Nie chciałeś zostać wtedy ze mną, bo Twoja zemsta była ważniejsza. - oskarżał go duch - Bo gdy oddałeś ciało Itsumi płomieniom, usłyszałeś pogłoskę, że nie wszyscy z Shirohara dokonali żywota pod Białym Gajem. 

Sion próbował coś powiedzieć, lecz duch przerwał mu wpół słowa.

- Moja krew jest na Twoich rękach. Twoich. Mężczyzny, którego kochałam nad życie. Za którego wolałam zginąć, niż obrócić miecz przeciwko niemu. Coś czego Ty nigdy byś nie zrobił, gdybym postanowiła stanąć w Błękitnym Azylu przeciwko Tobie. A Ty pozwoliłeś mi skoczyć, nie ruszając się nawet z miejsca, by temu zapobiec.

Tom I Początek wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz