Rozdział IX.

1.9K 142 6
                                    

Czekałam na nią już pięć minut. Jak na osobę, która nie cierpi spóźnialskich, bardzo mnie swoim zachowaniem zaskoczyła. Jednak negatywnie, całe jej to nagłe pojawienie się bardzo zmieniło moje życie. Różni się od zwykłych matek wieloma rzeczami. Między innymi tym, że zostawiła mnie i ojca dla pieniędzy jakiegoś starego napaleńca. Przepraszam, ale czy normalna matka tak robi? Jeśli tak, to musiałabym się poważnie zastanowić nad definicją słową normalna. Kolejny raz spojrzałam na zegarek, zdając sobie sprawę z tego, że już się nie pojawi. Westchnęłam ciężko i wyszłam z mojej ulubionej kawiarni, płacąc za kawę.
-Melanie!- usłyszałam męski głos. Nawet nie miałam ochoty odwracać się w jego stronę. Po prostu wiedziałam kto to jest i jego akurat najmniej się tu spodziewałam.
-Hej Luke.- jęknęłam gdy złapał mnie za rękę. Wiedział, że będę próbowała od niego uciec.
-Jesteś na mnie obrażona?- uśmiechnął się do mnie ciepło. Miałam ochotę to odwzajemnić, ale wtedy by pomyślał, że na serio mi na nim zależy.
-Nie, jakbym śmiała.- przekręciłam oczami mając nadzieję, że zrozumiał, że to był sarkazm.
-To świetnie.- odetchnął z ulgą. Byłam gotowa rzucić mu się na szyję i nigdy nie puszczać, ale w końcu to Luke.
-Jestem na ciebie wkurzona, bo nawet nie mogę w to uwierzyć, że myślałeś, że coś do ciebie czuję!- krzyknęłam, cała się trzęsąc.
-Co? Skąd o tym wiesz?- spojrzał się na mnie już nieco wkurzony. Wracał do prawdziwego Hemmingsa. Jak ja mogłam pomyśleć przez chwile, że on coś do mnie czuję. Przecież to jest nierealne.
-Twoja dziewczyna mi powiedziała.- parsknęłam głośno z trudem powstrzymując śmiech. Ta sytuacja była co najmniej śmieszna.
-Becky? Nie możliwe.- skrzywił się, a ja nadal z trudem powstrzymywałam śmiech.
-Oj, ale ty jesteś naiwny.- pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Jestem dla ciebie miły, nie, dlatego że wiem o tym, tylko, dlatego że chce się naprawdę z tobą zaprzyjaźnić. Jak myślisz czy gdybym wiedział, że mnie kochasz to czy bym robił wszystko abyś się do mnie zbliżyła?- wyszczerzył zęby pewny swoich wszystkich słów.
-Nie wiem.. Chyba masz racje.- opuściłam głowę. W sumie to tak, ma racje. Gdyby mnie naprawdę nienawidził to zrobiłby wszystko aby moje życie zamieniło się w jeszcze większe piekło niż teraz jest.
-Mogę?- wyciągnął do mnie ręce, a ja w pierwszej chwili nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Kiwnęłam głową, gdy to do mnie w końcu dotarło. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego tors. To było moje przyzwyczajenie, chociaż może każda dziewczyna tak robi.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Miał je naprawdę piękne. Cały był ideałem, ale niebieskie tęczówki dodawały tego uroku. Przysunął się bliżej mnie, co szybko zauważyłam. Złączył nasze usta w pocałunku i nawet żadne z nas się nie sprzeciwiało. Na początku robił to delikatnie, drażniąc moje wargi swoim kolczykiem, później ja wplotłam palce w jego włosy i jeszcze bardziej drażnił mój język.
-Lu..Luke.- powiedziałam, gdy przez chwilę oderwaliśmy się od siebie, żeby wziąść oddech.
-Shh..- znowu zaczął mnie całować, a ja całkowicie mu się oddałam. Może nie powinnam, bo Hemmings wróży tylko same kłopoty i rozczarowanie.
-Poczekaj.- odepchnęłam go od siebie, powodując wydobycie się z jego ust ciche westchnięcie.
-Nie możemy.- wyjaśniłam mu krótko. Spojrzał się na mnie jak na idiotkę. Nie miałam pojęcia jak przerwać niezręczną ciszę między nami.
-O co ci chodzi?- w końcu spytał.
No i teraz się zastanów, o co ci dokładnie chodzi Melanie.
-Nie możesz robić mi nadziei, skoro nie mogę się z tobą związać.- opuściłam głowę, zażenowana moim doborem słów.
-Dlaczego nie możesz?- uniósł mój podbrudek, lekko się uśmiechając. Zapewniam, że jeśli można by było zapaść się pod ziemię, to dawno bym to zrobiła.
-Bo nazywasz się Luke Hemmings i nigdy się z nikim nie wiążesz.- mruknęłam cicho, ale on doskonale usłyszał moje słowa. Zaśmiał się cicho. Byłam totalnie rozkojarzona, nie rozumiałam o co mu chodzi.
-Oj kotku, kto wie co może stać się w przyszłości.- przyciągnął mnie do siebie, zamykając w uścisku. Czułam się bezpieczna, chyba pierwszy raz odkąd moja matka zdradziła naszą rodzinę.
Uśmiechnęłam się, gdy Lukey wsadził swoją rękę pod moją koszulkę.
-Nie za szybko?- parsknęłam, po chwili przygryzając dolną wargę.
Hemmings się odsunął i zaczęliśmy iść w stronę mojego domu.
Ocierałam się co chwila o jego nogę, co chyba mu się bardzo spodobało, sądząc po jego zadowolonej minie.
-Melanie nie zadzieraj ze mną, bo pożałujesz.- odezwał się po dziesiątym "ocieraniu".
-Co mi zrobisz?- zachichotałam próbując wyprowadzić go z równowagi. Luke wziął mnie gwałtownie na ręce i zaczął iść w przeciwną stronę niż mój dom.
-Dzisiaj śpisz u mnie.- pocałował mnie w policzek, zostawiając mokry ślad.
-Chyba żartujesz?!- krzyknęłam lekko wkurzona, ale też i zadowolona.
-Nie, skądże.- uśmiechnął się przez sekundę po czym syknął z bólu, gdy walnęłam go mocno w ramię.
-Hemmings postaw mnie!- zaczęłam okładać pięściami, wszystkie części jego ciała, ale mu się to jak zwykle spodobało. Lubił mieć przewagę nad dziewczynami.
-Nienawidze cię.- jęknęłam bezsilnie. Uniosłam głowę, zauważając, że Lucas nagle stanął w miejscu, zatrzymując na chwilę swój oddech.
Przed jego domem stał widocznie wkurzony Ashton. Blondyn postawił mnie i podszedł do perkusisty. Rozmawiali kilka minut, po czym Irwin dał mu jakieś pieniądze, odchodząc. Nawet się ze mną nie przywitał. Wystarczyłoby nawet krótkie "cześć, jak się masz?". Uśmiechnęłam się, gdy niebieskooki chłopak wrócił po mnie, całując w policzek. Szepnął mi coś do ucha, co zostanie naszym małym-brudnym sekretem.

Up­rzej­mość męska: naj­wytwor­niej­sza for­ma fałszu.
++++++++
Hej, dzisiaj taki słodki rozdział :*
×o×o.

Maybe (L.H)- zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz