Historia nadal zawieszona.
-Czy ty siebie słyszysz Luke? Jesteś żałosny.- odwróciłam się, patrząc na jego skupioną twarz. Wyglądał dziś naprawdę okropnie, miał podkrążone usta i był blady od przyjścia tutaj. Jednak nie było mi go szkoda, chciałam żeby cierpiał, chciałam żeby czuł się jak każda dziewczyna, którą zranił. Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za rękę, ale ja ją gwałtownie zabrałam, dając mu do zrozumienia żeby mnie nie dotykał, bo robiąc to, chce mu uledz.
-Zjebałem, zjebałem po całej linii, wiem. Wybaczysz mi kiedyś?- powiedział w końcu coś, tym swoim zachrypnięty głosem. Miałam naprawdę ochotę rzucić mu się w ramiona, być z nim szczęśliwa. Ale to po prostu nie możliwe, to jest Luke Hemmongs, jedyną kobietą, którą naprawdę kocha jest jego matka.
-Wybaczyć? Ci? Dowiedziałam się, że moje dziewictwo warte jest stówe, nie wiem.- pokręciłam głową starając się żeby wyglądało to wiarygodnie, ale jakoś marnie mi to wychodziło.
-Melanie.- przybliżył się do mnie, a ja wzięłam krok do tyłu, stykając się przy tym z zimną ścianą. Super. Blondyn uśmiechnął się chytrze i obie jego ręce umieścił obok mojej głowy nie dając mi możliwości ruchu. Nachylił się nade mną, bo dzieliło nas może z 20 centymetrów i przygryzł płatek mojego ucha. Moje serce przyspieszyło i jestem pewna, że to usłyszał, bo przeniósł usta na moją szyję.
-Luke.. Co do cholery?!- do kuchni wparował Ashton, był cały czerwony widząc mnie i mojego oprawcę. Opuściłam głowę, odpychając w końcu od siebie Lukey'a.
-Jemu wybaczasz, a mi do cholery to już nie?!- krzyknął Irwin, strącając szklankę ze stołu. Byłam pewna, że Hemmings głupio się teraz uśmiechnął.
-Wcale mu nie wybaczyłam.- jęknęłam zrezygnowana, nadal na niego nie patrząc. Ashton wypuścił powietrze z ust i znowu zrucił szklankę ze stolika.
-Co wy robicie?- usłyszałam głos Michael'a. Chwała Bogu, będzie miał kto mnie obronić przed nimi.
-Wchodzę sobie do kuchni, patrzę, a tam oni obściskujący się.- parsknął Irwin, a ja w jego głosie słyszałam nutkę smutku. Musiało to strasznie wyglądać, skoro to aż tak przeżywa.
-Zazdrościsz?- zaśmiał się zadowolony Hemmo. Zamknij tą swoją seksowną buźkę, bo obiecuję ci, że już nikt nie będzie chciał na nią spojrzeć. Spojrzałam się na przyjaciół, którzy czekali na jakąkolwiek reakcję z mojej strony i wybiegłam z domu, zostawiając dom w rękach tej czwórki. Biegłam przed siebie, zatrzymując się przed domem Cary, który był oddalony od mojego o pięć mieszkań. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż ktoś mi otworzy.
-O.. Melanie, jak dawno cię nie widziałam.- wpuściła mnie do środka pani Jones.
Miała czterdzieści lat i od zawsze była w stosunku do mnie bardzo miła, gorzej dla mojego ojca. Ona po prostu go nie znosi, bo uważa, że jest zakochanym w sobie dupkiem.
-Dobry wieczór. Jest może Caroline?- spytałam się jej, zdejmując moje białe vansy. Otarłam łzę, która od kilku minut chciała spaść z mojego oka.
-Na górze, w swoim pokoju. Co u twojego ojca?- przymrużyła oczy, poprawiając blond włosy, które opadły na jej twarz. Wiedziałam, że ją to nie obchodzi.
-Ma się świetnie.- uśmiechnęłam się i podążałam na górę, po starych już schodach. Rodzina Jones nie ma tyle pieniędzy co ja i mój ojciec. Jej tata zmarł w wypadku samochodowym, a one żyją tylko za małą pensję matki.
-Hej Caroline.- weszłam do pokoju ex przyjaciółki, bez pukania.
-Cześć. Nie spodziewałam się ciebie tutaj i to jeszcze o tej porze.- wskazała palcem na zegarek na ścianie. Zamknęłam za sobą delikatnie drzwi i opadłam na jej łóżko.
-Dlaczego to zrobiłaś?- spytałam się jej prosto. Spojrzała się na mnie pytająco.
-Zrobiłam, co?- czekała na jakiekolwiek wyjaśnienia.
-Powiedziałaś Hemmingsowi, że go kocham.- parsknęłam, unosząc brwi. Oblizałam usta czekając na jej reakcję. Analizowała moje słowa, zapewne wymyślając jakąś wymówkę.
-Przepraszam. Pamiętasz kiedy się pokłóciłyśmy? Miesiąc temu. To wtedy to zrobiłam.- opuściła głowę. Pamiętam ten dzień doskonale, jakby działo się to wczoraj.
Wyszłam wtedy z domu wściekła na to, że ojciec przyłapał mnie kiedy dnia wcześniejszego wróciłam upita do domu. Była wtedy ze mną właśnie Cara, a gdy ojciec o nią pytał, to ja potwierdziłam jej obecność, ojciec, więc zadzwonił od razu do jej matki. Moja przyjaciółka miała wtedy przechlapane, bo jej mama jest poukładaną i pożądną kobietą, która nie lubi alkoholu i tytoniu. Pokłóciłyśmy się wtedy o to.
-Mogłaś nie mówić! Jesteś beznadziejna.- krzyknęła Caroline, kiedy wpuściła mnie po go godzinnym staniu pod jej mieszkaniem.
-To nie byłoby sprawiedliwe. Dlaczego niby ja mam mieć kare, a ty nie?- jęknęłam wtedy, starając się zachowywać poważnie.
-Pożałujesz tego.- zatrzasnęła przede mną drzwi do swojego pokoju. Nazajutrz przyszła do mnie z przeprosinami, a ja byłam zaskoczona, bo po pierwsze, miała rację, a po drugie, ona nigdy nie zmienia zdania w przeciągu nocy. Teraz układa mi się wszystko w sensowną całość.-To ja przepraszam.- podeszłam do mojej przyjaciółki żeby ją przytulić. Stałyśmy bez ruchu jakieś pięć minut, kiedy przypomniałam sobie, że w moim mieszkaniu nadal są chłopaki.
-Idziesz ze mną, do mnie?- zaproponowałam Caroline. Kiwnęła głową na tak i poszła pakować potrzebne rzeczy na noc.
-Pośpiesz się, bo Ashton rozwali mi dom.- jęknęłam przygryzając wargę.
-Ashton? To ty i on?- zrobiła strasznie pedalską minę.
-Nie. Dużo cię ominęło.- i wtedy zaczęłam jej opowiadać o całej chorej sytuacji pomiędzy mną, Irwinem i Hemmingsem.
-Czyli ty naprawdę go kochasz?- spytała się mnie, gdy skończyłam mówić.
Kiwnęłam głową, na tak.Luke P.O.V
-Czyli ty naprawdę ją kochasz?- spytał się mnie Calum, gdy skończyliśmy sprzątać bałagan po Ashton'ie.
Kiwnąłem głową na tak.
××××
Napadła mnie wena, więc proszę rozdział.
NADAL JEST ZAWIESZONA HISTORIA.
Sorry. X
CZYTASZ
Maybe (L.H)- zakończone
FanfictionCzasem jest po prostu za późno żeby naprawiać swoje błędy. Rany zostały zadane. Wiecznie wesoła Melanie zakochuje się w Luke'u- szkolnym bad boy'u. Jednak ich historia różni się od innych. Dowiecie się w niej co tęskonota robi z ludźmi, a raczej Me...