Rozdział IV.

2.4K 167 12
                                    

Ważna notka pod rozdziałem.
Bałam się jak cholera postawić nogę na terenie szkoły. Wczoraj, to się naprawdę działo i było jak w najlepszym śnie, ale uciekłam, gdy przesadziłam z kręceniem biodrami, doprowadzając oczywiste go do wzwodu. Piękny obrazek dla oczu.
-Idziesz za mną.- ktoś mocno mnie pociągnął do przodu. Szłam z opuszczoną głową, jak na skazanie, wiedząc kto mnie prowadzi. Szanowny Luke Hemmings.
-Nie mów nikomu o tym co było wczoraj.- przyparł mnie do ściany, blokując możliwość ruchu.
-Nie obiecuje.- parsknęłam uderzając go pięścią w klatkę. Zgaduje, że nawet tego nie poczuł.
-Mnie się słucha.- przygryzł mi skórę w okolicach szyi.
Poczułam okropne pieczenie, a później tylko obrzydliwą ślinę Luka.
-Jaki masz w tym cel?- uniosłam brwi odpychając go od siebie.
-Słucham?- odskoczył ode mnie nie powstrzymując nawet na chwilę śmiechu.
-Nienawidzisz mnie, a nagle masz ochotę na całowanie ze mną.- patrzyłam w skupieniu na jego reakcje.
-Miałem ochotę na twoje seksowne ciało i jak widzisz poszło mi jak z płatka.- mruknął oddalając się do chłopaków. Uderzyłam się otwartą dłonią w twarz, ogarniając rozczochrane włosy.
-Hej!- podbiegłam do całej naszej paczki.
-O boże.- zatkał usta Mikey. -Co?- spojrzałam się na niego zdenerwowana. Aż tak tragicznie wyglądam? Jeśli tak to powiesze mojego ojca, bo zapomniał mnie rzekomo obudzić. I ja, kobieta miałam dziesięć minut na przyszykowanie się.
-Melanie Adams, wiecznie wolna cudowna i seksowna przyjaciółko.. Ty masz malinkę!- wrzasnął uradowany Clifford. Zaczął skakać jak mała dziewczynka co wyglądało z boku baaardzo dziwnie.
-Jak to?!- skarciłam wzrokiem Hemmingsa wyjmując lusterko z kieszeni. Rzeczywiście, nawet niezła.
-Kto ci ją zrobił?- odezwał się Ashton. Nie mam pojęcia co słyszałam w jego głosie. Pogardę czy zazdrość? Może Hood nigdy nie kłamał, może Irwin naprawdę jest we mnie zakochany.
-Ja.- uniósł rękę w górę Hemmo. Moje policzki zaczęły mnie piec, a ja jak głupia stałam i nie potrafiłam wypowiedzieć żadnego słowa.
-Yy.. Okey?- Michael chyba oczekiwał wyjaśnień wnioskując po jego minie.
-Nie potrafiła trzymać języka za zębami, więc musiała ponieść konsekwencje. Nie całowaliśmy się, prędzej bym zwymiotował.- posłał mi ciepły uśmiech blondyn. -Uff.. A już myślałem.- odetchnął kochany Ash.
-Zazdrosny?- przykleiłam się do niego, próbując rozluźnić atmosferę.
-Ja? Nie.- zaśmiał się gładząc ręką po moich plecach.
-W końcu jesteście razem?- do rozmowy wtrąciła się Cara. Była ostatnią osobą jaką chciałabym w tym momencie zobaczyć. Jej perfekcyjnie ułożone włosy, jej tyłek i w ogóle cała ona była dla mnie drażniącym tematem.
-Wnioskuję po malince, że tak.- przekręciła oczami. Miałam ochotę ją uderzyć. Nie lekko, zasługiwała na najgorsze, była dla mnie zwykłą dziwką. Oczywiście nie powinnam tak mówić, w końcu była też moją przyjaciółką, ale wbiła mi nóż w plecy.
-Nie!- krzyknęliśmy razem z Irwinem. Zaczęliśmy się śmiać, mogło to wyglądać dziwnie, ale to jest właśnie moje życie. Nudne, przewidywalne i proste.
Skarciłam wzrokiem Lukeya, który dotknął ręką moją pupe. Parsknął zadowolony z siebie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie powiem, że mi się to nie podobało, skłamałabym. A grzeczne dziewczynki nie kłamią?
-Podobało ci się.- mruknął Luke, dosyć głośno wnioskując po spojrzeniach moich przyjaciół. Zakrztusiłam się powietrzem. Kazał mi żebym nic nie mówiła, a on co robi? Chwali się przy wszystkich.
-Co jej się podobało?- Mikey uniósł śmiesznie brwi, powodując uniesienie się moich kącików ust.
-Wasza przyjaciółka zachowuje się jak niezła dziwka.- uśmiechnął się zadowolony. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Schowałam twarz za dłońmi.
-Co?- usłyszałam głos Hooda.
-Zamknij się!- krzyknęłam zatykając usta Hemmingsa dłonią.
-Skąd wiesz Lukey, może to ja ciebie wykorzystałam.- uniosłam brwi wymyślając tą wersję.
-Słucham?- odskoczył ode mnie jak od wariatki.
-Uważasz, że tylko mężczyźni mogą ranić kobiety? Równe uprawnienia.- przejechałam językiem po wardze.
-Czy ktoś mi wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi?- odezwał się rozdrażniony Ash.
-Chodzi o to, że Luke szybko się podnieca i, dlatego musiałam zostawić go ze stojącym przyjacielem w samochodzie.- uśmiechnęłam się zadowolona ze swoich słów.
-Hemmo?- odezwała się Cara. Odwróciłam się na pięcie nie reagując na ich słowa. Bo dobre dziewczynki, wcale nie są takie dobre. Dobre dziewczyny to złe dziewczyny. Przybiłam sobie w myślach piątkę.
Byłam chyba pierwszą laską, która zagrała w grę Hemmingsa. Jedyną, która się go nie bała. Wychodząc poza teren szkoły zaczęłam się śmiać i płakać jednocześnie. Blondyn o niebieskich oczach jest taki sam jak mój ojciec. Przymknęłam oczy starając się wypędzić złe wspomnienia. Nie potrafiłam. Zawsze byłam słaba. Chowałam się pod maską, dzięki czemu nigdy nie byłam sobą. A to wszystko dzięki zdarzeniom, których byłam świadkiem.
-Zamknij się!- krzyknął mój ojciec w stronę matki. Uderzył ją w twarz po raz kolejny, przestałam liczyć po dwudziestym.
-Nasza córka przyłapała cię na zdradzie! Czy ty siebie słyszysz?- udawał jej piskliwy głos, z trudem panując nad nerwami.
-Proszę.. Przestań.- odezwała się cicho matka, ocierając twarz. Wyglądała okropnie, rozmazany tusz, łzy lecące strumieniami i krew.
-Ja dopiero zaczynam.- warknął przewracając ją na łóżko. Rozerwał jej bluzkę, nie powstrzymując nawet na chwilę śmiechu. A ja wszystko widziałam. Nie zareagowałam, nie wiedziałam co się dzieje. Miałam tylko dziewięć lat.
I to wtedy wszystko się schrzaniło, przez moją wygadaną buzię.
-Mel?- jakiś głos wyrwał mnie z transu. Otarłam łzy spoglądając na zmartwionego Irwina.
-Wszystko okey?- przygarnął mnie ramieniem. Z przyzwyczajenia wtuliłam się w jego klatkę czując przyjemne motylki w brzuchu.
-Tak, chyba tak.- skłamałam patrząc mu w oczy.
-Musze ci coś powiedzieć.- podrapał się po głowie unikając mojego wzroku. -Słucham.- uśmiechnęłam się ciepło dodając mu otuchy.
-Bo ja..- próbował dokończyć, ale widać było, że jest mu ciężko. Złapałam go za rękę. Uśmiechnął się przejeżdżając językiem po wardze.
-Chyba coś do ciebie czuje.- opuścił głowę. Byłam zaskoczona, ale też szczęśliwa. Czekałam już kilka miesięcy na ten dzień.
Ale nie wiedziałam co powiedzieć. W końcu liczył się tylko Luke Pieprzony Robert Ideał Hemmings.
Ale może serce też nas okłamuje, jak każdy na tym świecie i nawet na siebie nie można liczyć?
°°°°°°°°°°°°°°
Hej, dzisiaj tylko 947 słów, sorry. Brak weny przez dwa dni mnie już wykańcza, ale najważniejsze, że sprawia mi radość pisanie dla was i przede wszystkim dla mnie. Wiem, że pewnie nie czytacie mojej notatki, takie życie. Jeżeli już wcześniej wspominałam o tym jak beznadziejny jest rozdział to ten już jest na szczycie beznadziejnych rozdziałów.
A teraz najważniejsze.
Już dzisiaj. Niedługo. Za godzinę. Może wiecej. Pojawi się nowa historia. Pisana przeze mnie. Głównym bohaterem będzie Ashton. Chyba, że chcecie kogoś innego. Ale ja wolę teraz Asha.
No, więc co wy na to?

Maybe (L.H)- zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz