Part Eleven

456 25 38
                                    

Pojawiliśmy się w lodowatym miejscu. Otaczał nas lód, a mi zaczęło robić się zimno. Popatrzyłam dookoła, a potem zrozumiałam gdzie się znajdowaliśmy.

— Jesteśmy w labiryncie — stwierdziłam, patrząc na brata. — Musimy przez niego przejść, czy jak? — zapytałam się go, jednak Morro patrząc na miecz, pokręcił w rezygnacji głową. — Doszliśmy zbyt daleko, aby się poddać. Musimy coś wymyślić.

Zaczęłam przechodzić przez kręte ścieżki, a kiedy spojrzałam obok siebie, przestraszona się trochę oddaliłam. Tyle, że moje odbicie robiło zupełnie coś innego. Przypatrzyłam się dokładnie, a to co zobaczyłam zbiło mnie z nóg.

Byłam to ja; starsza i mam wrażenie, że mądrzejsza. Czytałam książkę, a obok mnie siedziało dziecko. Malutki blondyn, który wtulał się we mnie. Uśmiechnęłam się na ten widok. Następnie obok mnie pojawił się ktoś jeszcze, podszedł do mnie, a następnie dał mi buziaka w czoło. Znałam go, tylko nigdy nie wyobrażałam go sobie w taki sposób. W odbiciu był trochę starszy mężczyzna ode mnie; miał odrobinę zmarszczek na czole, jednak zauważyłam szczęście w jego ślicznych, zielonych oczach. Spojrzałam na brata, a następnie znowu na odbicie. Wyglądało to tak, jakbym była żoną Lloyda Garmadona i miała z nim rodzinę. Przecież to jest niemożliwe.

— Co jest? — Brat spojrzał na mnie zmartwiony, na co zrobiłam krzywy grymas.

— Nic — odpowiedziałam, dalej nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłam. Nie miałam pojęcia co to było, lecz postanowiłam się odsunąć od tego czegoś. To nie mogła być prawda, tylko najwyżej najgorszy koszmar. Związek z wrogiem twojego brata nie wróży nic dobrego. Zamrugałam kilka razy, postanawiając wrócić do tego co było najważniejsze w naszej misji - znaleźć grobowiec. — Jak mamy dotrzeć do tego piekielnego grobowca? Ten labirynt nie ma końca.

Patrzyliśmy się na siebie nie wiedząc co mamy zrobić. W mieczu nie było nic ukazane, ja zobaczyłam coś czego nigdy nie chciałam zobaczyć, dodatkowo staliśmy na środku zasranego labiryntu, który nie wiadomo dokąd prowadził.

— Rozdzielmy się — oznajmiłam ostatecznie, uznając to za najlepszy w tym momencie pomysł. — Poszukajmy jakiś wskazówek, czegokolwiek.

Morro chyba również uznał to za dobry plan, ponieważ skinął głową i zaczął iść przed siebie. Ja za to odwróciłam się i ponownie spojrzałam na odbicie. Tym razem wyglądało ono inaczej; dalej byłam starsza, lecz tym razem trzymałam w ręku miecz. Obok mnie stał chłopiec o blond włosach, na oko, można by rzec, że miał może dziesięć, jedenaście lat. Uczyłam go używać broni, co ogromnie mnie zdziwiło.

Pokręciłam głową, nie mogąc dalej na to patrzeć. Były to jakieś idiotyczne wymysły, które nigdy nie będą prawdziwe. Odwróciłam się i postanowiłam iść przed siebie. Zatrzymałam się jednak kiedy usłyszałam głosy, które tak dobrze znałam. Zaczęłam się cofać, a na ciele poczułam ciarki. Nie spodziewałam się, że spotkamy Ninja, jednak jak bardzo mogłam się mylić? Bardzo. Zaczęłam biec jak najszybciej w stronę gdzie mój brat odszedł, jednak było to ciężkie - lód był twardy i śliski.

— ... To chyba pokazuję naszą przyszłość. — Usłyszałam Zayna, który mówił w stronę chłopaków. Potem był Cole, który martwił się o to, że nie widzi swojego odbicia.

To pokazuję przyszłość? Nie jest to możliwe. Nie mogłabym być z Zielonym Ninja, z którym nie mam żadnych kontaktów, a w szczególności dobrych. Jestem siostrą ich wroga; to nie działa w ten sposób. Będąc siostrą Morro, sama jestem ich wrogiem. I nie tylko ja tak uważam, lecz oni również. Tak, marzyłam od zawsze o rodzinie, jednak to nie jest możliwe, abym miała ją z nim. To wszystko musiało być kłamstwem, a nie przyszłością. Patrzyłam się na swoje stopy, jak jakaś głupia. Po policzku zaczęły spływać mi łzy. Nie wiedziałam nawet dlaczego, lecz po prostu poczułam dziwny smutek.

Usłyszałam krzyk, a następnie Cole'a, który krzyknął, że zobaczył Morro. Zaczęłam się ponownie zastanawiać co mam zrobić. Czy mam pomóc bratu, czy szukać wskazówek? Zaczęłam iść dalej, szukając czegokolwiek, co mogłoby dać mi do myślenia, jednak jedynie co mogłam zobaczyć w tym labiryncie był lód i odbicia.

— Przecież... — zaczęłam mówić sama do siebie, jednak po chwili zauważyłam popękany ślad w podłodze. Widniało tam światło, co bardzo mnie zaczęło zastanawiać. — A co jeśli o labirynt nie chodzi? Podobnie jak z laską; to nie musi chodzić o to co widzimy zaraz na wejściu, a raczej co widzimy po dokładnym przeanalizowaniu miejsca — ponownie zaczęłam się głośno zastanawiać.

Popatrzyłam się przed siebie, wiedząc, że gdzieś niedaleko Morro walczy z Ninja. Postanowiłam zostawić ich bijatykę w spokoju, podejrzewam, że i tak bym tam tylko zawadzała. Kleknęłam na kolana, a następnie zaczęłam bić dłońmi o podłogę. Kiedy jednak to nie pomagało, wstałam i zaczęłam w nie kopać. Tym razem mi się udało, jednak poczułam ból kiedy ponownie upadłam, tylko tym razem na tyłek.

— Au — jęknęłam głośno. Ból jednak przeminął, kiedy zobaczyłam co znajduję się zaraz niedaleko mnie. — To pierwszy Mistrz. — Wpatrywałam się w szkielet, który leżał przede mną. W jego dłoniach, była rzecz, którą Morro szukał. Kryształ, który otwierał przejścia do wszystkich wymiarów. Czułam się w tym momencie jak zahipnotyzowana, kiedy nie usłyszałam pęknięcia, a następnie nie zobaczyłam Ninja spadających w dół.

Działałam szybko i impulsywnie; podeszłam do szkieletu, a do ręki wzięłam kryształ. Spojrzałam się na Ninja, przez co poczułam pewnego rodzaju ekscytację. Byłam gotowa stanąć do walki za kryształ. Dla rodziny zrobię wszystko.

— Daj nam kryształ, Delilah. — Pierwszy przemówił Zayn, wyciągając do mnie dłoń.

— Nie oddam wam kryształu, należy on do mnie i do mojego brata, Ninja — warknęłam. Chciałam dodać coś jeszcze, jednak zauważyłam Morro, który w rękach trzymał Lloyda. Chłopiec był słaby, a ja nie wiedziałam co zaczęło się dziać.

— Delilah, oddaj kryształ — odparł Morro. — Ich kolega nie będzie już nam potrzebny, a my zawładnięty całym światem.

Pierwszy był Kai; próbował do mnie podejść, jednak kiedy to zauważyłam, silny wiatr odciągnął go ode mnie, tak jakby mnie chronił. Postanowiłam zrobić jedno - dać Morro na próbę. Obiecał mi, że nikomu nic się nie stanie, dlatego mam nadzieję, że nawet jeśli nie będę szła w jego stronę, to nic nie zrobi Lloydowi.

— Delilah, oddaj mi kryształ, proszę — poprosił ponownie, jednak dalej stałam w miejscu. Ninja patrzyli na mnie, nie rozumiejąc co w danej sytuacji się dzieje.

— Czekam na ciebie, Morro. Podejdź tu i weź ten kryształ. — Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Czekałam na to, co zrobi z ciałem Lloyda, który ledwo trzymał się na nogach.

— Nie rób tego, proszę — Usłyszałam cichutki głosik blondyna, który patrzył na mnie błagającym wzrokiem. Morro zaczynał się powoli irytować, więc szybkim ruchem wrzucił Lloyda do wody, a następnie zaczął iść w moją stronę.

— Obiecałeś! — krzyknęłam poirytowana, biegnąc za blondynem, który powoli się topił. — Obiecałeś, że nikomu nie stanie się krzywda! — mój głos się łamał, biegłam z kryształem, a za mną podążali Ninja.

Miałam zamiar chwycić Lloyda, jednak zostałam pociągnięta do tyłu przez Morro. Wziął ode mnie kryształ, a następnie trzymając moje ramię wyszedł ze mną z jaskini. Spojrzałam się przepraszająco na Ninja, a w tym momencie wiedziałam - mogłam odpuścić i odstawić mojego brata i jego zachcianki na bok.

•••

No i jest wyczekiwana kolejna część przez was! Mam nadzieję, że się wam spodobała! Miłego dnia wam życzę ❤️

GUST OF WIND • LEGO NINJAGO FANFICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz