— Musimy się stąd jakoś wydostać. — Wraz z Zielonym Ninja szliśmy przez Znakomitość, aby znaleźć przejście, przez które się tutaj dostaliśmy. Lloyd miał na sobie strój swojego ojca, ponieważ o to poprosił go Garmadon. Chłopak skinął głową, a następnie podbiegł do mnie. Uśmiechnęliśmy się razem, kiedy udało nam się spostrzec portal, przez który tutaj wtargnęłam. — Myślisz, że to będzie w tą stronę? — zapytałam się chłopaka.
— A mamy inną opcję, niż spróbować? — odpowiedział pytaniem na pytanie. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, tak jakbyśmy szukali w nich jakiś odpowiedzi. Wiedziałam, że żadnego innego wyboru nie mamy, więc weszliśmy w ciemną pustkę, która mam nadzieję, że zaprowadzi nas z powrotem do Stiixu. Ponownie poczułam dziwny chłód na swoim ciele, zimny wiatr, a następnie ciemność. Nie mogłam spostrzec nigdzie blondyna, który jakby nagle zniknął. Zamknęłam oczy; czekałam na to, co stanie się dalej.
Kiedy tylko otworzyłam je ponownie, zostałam wypuszczona z paszczy potwora, jakiś czas później. Wyrzuciło mnie na dach jakiegoś budynku, a tym samym prawie się zabiłam. Przeklnęłam cicho pod nosem, czując ból w okolicy pleców. Ledwo trzymając się na nogach, spróbowałam wstać. Na dole zauważyłam mojego brata oraz Lloyda, którzy zaczęli ze sobą walczyć. Chciałam pójść pomóc Zielonemu, jednak strach mnie zamurował w miejscu. Stałam i patrzyłam się, czekając na to, co stanie się później. Po chwili zauważyłam Luke'a, który stał za budynkiem i walczył z duchami. Kiedy zauważyłam, że przegrywał od razu ruszyłam w stronę mojego przyjaciela, chcąc mu pomóc. Poczułam muskający moje ciało wiatr, który ocieplił mnie od środka.
— Luke, uważaj! — krzyknęłam, biegnąc w stronę chłopaka, a następnie groźny wiatr uderzył w duchy, które poleciały o kilka metrów dalej. — Nic ci nie jest? — zapytałam się go, podchodząc.
— Mi nie, a tobie? — Chłopak podszedł mnie przytulić. Poczułam dziwne ciepło wypełniające mój organizm. Nie patrzyłam już na to co dzieję się wokół; cieszyłam się, że mogłam przytulić się do mojego przyjaciela. — Co robisz?
Kiedy chłopak zadał mi to pytanie spojrzałam się na silny huragan, który zaczął burzyć wszystko co złe, chroniąc mnie i Lu. Byliśmy w środku, a dookoła nas duchy nie mogły się ruszyć z powodu silnego wiatru, który najwidoczniej... ja sama wyczarowałam. Uśmiechnęłam się na to. Odeszłam od Luke'a. Czułam w sobie ponowną siłę do walki, a całe miasto otaczała moja wichura.
Spojrzałam się do tylu na bruneta, który również na mnie patrzył. W jego oczach mogłam zauważyć dumę. Sama byłam z siebie dumna; czułam się silniej i wreszcie robiłam coś, co dawało mi wiele radości. Mogłam bronić miasto przed złem mojego brata. Może nie byłam Ninja, może nie byłam odważna, może nie miałam wielkiego potencjału, lecz wiedziałam, że to co robię przyniesie pokój w całym Ninjago i w szesnastu innych krainach. Stałam tam czując w sobie siłę wiatru, który mnie otaczał. Duchy dookoła sparaliżowało, próbowały wydostać się z sideł moich mocy, lecz na marne. To ja byłam mistrzynią wiatru i ten wiatr pomoże ocalić mi cały nasz świat.
Luke patrzył się na mnie z tyłu, obserwując każdy mój ruch. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopóki do mnie nie podszedł i ciepło nie przytulił. Wreszcie poczułam się przez kogoś kochana, wreszcie poczułam prawdziwą przyjaźń, którą chłopak mnie obdarzał. To on był moim bratem, nie Morro, który przez ten cały czas chciał mnie wykorzystać do swoich niecnych planów.
— Jesteś najlepszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem, Delilah — szepnął mi do ucha brunet, przez co moje kąciku ust podniosły się odrobinę ku górze. — Jesteś silna, mądra i niezależna. Stanęłaś między wyborem, który dał ci siłę do działania, a teraz walczysz jak prawdziwy Ninja.
Odwróciłam się w jego stronę, dalej mając namalowany uśmiech na swojej twarzy.
— Nie jestem Ninja. Jestem mistrzynią wiatru, jestem Delilah, to ja panuję nad wiatrem i on oddaje mi pokłon — stwierdziłam. — To nie wiatr tworzy huragan, to ja go tworzę.
Nagle Luke wziął moją dłoń w swoją, a następnie złączył nasze usta w pełnym wdzięku pocałunku. To było jak magia. Wokół nas tyle się działo, a ja potrafiłam to wszystko zatrzymać na kilka dobrych dla mnie chwil.
Oderwaliśmy się od siebie, a potem po prostu patrzyliśmy sobie w oczy.
— Muszę iść pomóc Ninja. Mam plan. — Chłopak skinął głową, a ja odeszłam. Wiatr zaczynał się uspokajać. Szybko podbiegłam na pomost, a następnie rzuciłam się w stronę przeklętej ośmiornicy. — Gdzie oni są? — zapytałam samej siebie, szukając ich wzrokiem. — No cóż, muszę poradzić sobie samemu.
Widziałam statek, na którym byli cywile Stiixu, wraz z Sensei'em Wu i Misako. Musiałam rzucić go głębiej w wodę, tak aby mógł się przewrócić i utopić.
— A ty co tutaj robisz? — usłyszałam za sobą, a następnie zobaczyłam Jay'a, który piorunował naszego potwora. Niedaleko również była reszta Ninja, którzy podobnie jak on, walczyli z potworem.
— Ćwiczę akrobatykę — zaśmiałam się, a Jay podniósł jedną brew ku górze. — Trochę słabo mi idzie, ale wydaję mi się, że to dopiero z biegiem czasu. — Puściłam mu oczko. — A teraz chłopacy, mam plan. Musimy poprowadzić go w głęboką wodę.
— Też o tym pomyśleliśmy! — krzyknął Kai. — Myślisz, że twój wiatr będzie na tyle mocny, żeby go poprowadzić do przodu?!
— Zobaczymy! — odkrzyknęłam i postanowiłam wyczarować podmuch wiatru, który miałam nadzieję, że wyprowadzi go głębiej. Tak tez się stało; wiatr był na tyle silny, że Znakomitość nie miała siły stać w miejscu. Wywróciła się, chlapiąc się dookoła. Następnie poczułam silny deszcz, który, jak podejrzewam, zdołała wyczarować Nya. Znakomitość powoli się poddawała, a chwilę później zaczęła się topić. Ninja, używając Airjitzu wylecieli w powietrze w stronę statku. Wtedy zauważyłam mojego brata, który w jednej dłoni trzymał kryształ. Znakomitość zaczęła wciągać go w stronę wody.
— Złap mnie za rękę! — zawołałam, chcąc podać mu dłoń.
— Nie! Idź do swoich Ninja, najwyraźniej wolisz ich ode mnie — warknął mój brat, przez co zrobiło mi się przykro.
— Nie wybrałam ich — oznajmiłam. — Wybrałam to co będzie najlepsze dla Ninjago, bracie. Jesteś moim bratem, nie chcę, aby coś ci się stało! — Spojrzałam się w jego oczy. — Dla mnie jesteś Zielonym Ninja, nie Lloyd. Bo to nie jest zależne od koloru twojego stroju, a od koloru twojego serca, Morro — wyrecytowałam słowa, które niedawno usłyszałam od starszego Sensei'a. — Daj sobie pomóc.
Morro przez chwilę się nie odzywał, wzrok skupił na mnie, a jego oczy się lekko zaszkliły.
— Zajmij się Ninjago, siostro. — Morro posłał mi śliczny uśmiech. — Jesteś w tym dobra, jesteś znakomitą mistrzynią wiatru i zawsze dasz sobie radę. Pamiętaj. Jeśli ktoś nie chcę zostać uratowanym, to go nie uratujesz. Żegnaj, siostro.
Myślałam, że chłopak złapie moją dłoń, lecz niestety on jedyne co zrobił, to oddał mi kryształ. Przestał walczyć, a następnie wraz ze znakomitością udał się w głąb morza.
— Morro! — krzyknęłam, a w oczach pojawiły mi się łzy. — Braciszku...
•••
Podejrzewam, że nikt się nie spodziewał. Jest to ostatnia część nie licząc epilogu. Mam nadzieję, że pierwsze opowiadanie tej serii wam się podobało. W planach mam jeszcze napisać przynajmniej trzy tomy, więc wyczekujcie i również polecam was mnie zaobserwować! Będziecie wszyscy na bieżąco. Również zapraszam was na moje nowe opowiadanie ‚Let The Sun Shine'!
Dobranoc moi drodzy ❤️
CZYTASZ
GUST OF WIND • LEGO NINJAGO FANFICTION
Fiksi PenggemarWiatr ma wielką moc. Czasami może być to tylko łagodny powiew, a momentami zamienia się w silny huragan, który niszczy na swojej drodze wszystko. Delilah, pragnąc łączyć siły z bratem ma w planach przejąć z nim władzę w Ninjago. Spotka na swojej dr...