Bardzo się denerwowałam, ale wciąż powtarzałam sobie, że dam radę, przecież już kiedyś opiekowałam się niepełnosprawną osobą. Ubrałam się tak jak na rozmowę kwalifikacyjną, może to lekka przesada, ale chciałam pokazać się z dobrej strony. Włosy związałam w luźny kok, z którego wydostało się kilka pasemek i teraz opadając swobodnie, ozdabiały moją drobną twarz. Rzęsy pociągnęłam tuszem, a usta pomalowałam różanym błyszczykiem. Nigdy jakoś specjalnie się nie malowałam, ale teraz nie zaszkodzi.
Szłam chodnikiem, wzrokiem omiatając wszystkie posesje. Niektóre były bardzo zaniedbane i wręcz odstraszały swoim wyglądem. Miałam cichą nadzieję, że nie będę musiała pracować w jednym z nich. Kolejny szczególnie przyciągnął moją uwagę. Był niewielkich rozmiarów, w kolorze jasnego brązu. Naokoło otaczał go skromny ogród z krzakami czerwonych róż. Bardzo lubię róże, pamiętam, że mama też je bardzo lubiła. Spojrzałam na kartkę i numer domu. Zgadzało się, czyli jeżeli mnie przyjmą codziennie będę oglądać te śliczne kwiaty. Pchnęłam czarną furtkę, trochę już obłażącą z farby i powoli wspięłam się po marmurowych schodkach. Przytrzymałam dzwonek i już po chwili usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach. Z każdą sekundą co raz bardziej się denerwowałam, miałam ochotę jeszcze się zawrócić, ale to byłoby głupie. Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich wściekły facet. Moją uwagę przykuły jego błękitne oczy, które teraz przeszywały mnie lodowatym spojrzeniem. Zrobiło mi się gorąco, spuściłam wzrok nie mogąc dłużej wytrzymać tego przeszywającego spojrzenia.
-Pani w jakiej sprawie?
Kiedy się odezwał przez moje ciało przeszedł dreszcz. Miał taki aksamitny, głęboki głos, ale w tej chwili wyraźnie słychać było jego zdenerwowanie. Wyjaśniłam mu wszystko i podałam ogłoszenie. Dopiero wtedy się uspokoił i wpuścił mnie do środka.
-Proszę tędy.- oznajmił znikając za drzwiami jakiegoś pomieszczenia. Podążyłam za nim oglądając mieszkanie. Korytarz był krótki, wyłożony czarnymi panelami. W szczególności nic specjalnego, żadnych obrazów na ścianach, po prostu pusto. Weszłam powoli za mężczyzną do pokoju, który musiał być salonem. Tutaj podłogę również wyłożono panelami, lecz w kolorze białym. Na środku pomieszczenia leżał czarny, puszysty dywan. Ściany pomalowano klasycznie na czarno, co nadawało pomieszczeniu mroczności. Okna były średniej wielkości, wszystkie osłonięte białymi zasłonkami, więc do salonu wpadało bardzo mało światła. Nastrój poprawiał kominek, w którym wesoło skakały jasne płomyki. Naprzeciwko kominka stał mały, szklany stolik do kawy, a po jego obu stronach dwa fotele i kanapa obite białą, pikowaną skórą. Tutaj również nie było żadnych obrazów i fotografii tylko duży zegar wiszący nad kominkiem. Trochę tu mrocznie, ale przytulnie. Mężczyzna szybko poodsłaniał okna dzięki czemu do salonu wpadło sporo światła dziennego. Od razu inna atmosfera.
-Proszę usiąść.- mruknął wskazując na kanapę. Zrobiłam to co kazał, po czym nieśmiało zapytałam:
-Na czym polegałaby moja praca?
Czarnowłosy uniósł jedną brew i patrzył na mnie z widocznym rozbawieniem.
-Ma Pani w ogóle jakieś doświadczenie?- zapytał wyraźnie przeciągając słowo ,,pani". No może nie wyglądam na swój wiek, ale mam dziewiętnaście lat.
-Tak, opiekowałam się już niepełnosprawną osobą.- oznajmiłam już bardziej odważnie, na co mężczyzna roześmiał się szyderczo. Boże z kim ja mam pracować.
-Osoba psychicznie chora to nie to samo, śmiem twierdzić.- powiedział dobitnie, znów przeszywając mnie wzrokiem. Już po chwili miałam gęsią skórkę na całym ciele. Co się ze mną do cholery dzieje?
-Ymm, no tak, ale..- Nie miałam pojęcia co dalej powiedzieć, za bardzo mnie peszy.
-Proszę zapoznać się z moimi uwagami. Dopiero wtedy zadecydujemy co dalej.- oznajmił podając mi formularz.
Wzięłam od niego dokument i zaczęłam czytać.
- Czy będę musiała pracować również w nocy?- zapytałam przerywając głęboką ciszę.
-Wydaję mi się, że nie będzie takiej potrzeby, a teraz chodź na górę, zapoznam cię z twoją podopieczną.- oznajmił zaciskając usta.
Kiedy dotarliśmy na górę, serce łomotało mi tak mocno jakby miało zaraz wyrwać się z piersi. Zapomniałam nawet się przedstawić, a przecież to podstawa.
-Zapomniałam...nazywam się Anna, ymm Anna Henderson.- praktycznie wyszeptałam, podnosząc wzrok na mężczyznę. Był ode mnie o wiele wyższy.
-Matt Richardson.- oznajmił nawet na mnie nie patrząc i uchylił lekko drzwi gestem nakazując żebym weszła. Powoli wślizgnęłam się do pokoju, obróciłam głowę przez ramię chcąc się upewnić czy Matt nie zostawi mnie samej, ale on również wszedł za mną zamykając drzwi. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie i rozejrzałam po pokoju. Ściany były w kolorze kwitnącego wrzosu, a na środku sypialni stało sporych rozmiarów łóżko. Dopiero po chwili zauważyłam siedzącą w kącie kobietę. Niestety nie mogłam dostrzec jej twarzy, ponieważ była odwrócona tyłem do mnie, chyba z jakąś maskotką w ręce.
-Ona nigdy się z nią nie rozstaje.- usłyszałam cichy pomruk tuż przy moim uchu i poczułam ciepły oddech na szyi. Pewnie chodziło mu o tego królika, którego teraz posadziła na komodzie i szybko odwróciła się w naszą stronę. Zobaczyłam jej twarz. Po całym ciele przeszły mnie ciarki, a gardło mocno się zacisnęło. Przygryzłam wargę żeby się nie rozpłakać i wciągnęłam mocno powietrze. Kobieta zmrużyła oczy i przechyliła lekko głowę uważnie mi się przyglądając.
Tak bardzo chcę stąd wyjść.
Nie dam rady.
CZYTASZ
Demony Duszy
RomanceAnna Henderson ma 19 lat i mieszka w USA w stanie Luizjana. Codziennie musi stawać czoło swoim problemom, choć chciałaby żyć tak jak wszystkie nastolatki, doskonale wie że jest to nieosiągalne. Częste ucieczki z domu wcale nie pomagają jej w nauce...