Rozdział 12

55 7 0
                                    

Zacisnąłem powieki przygotowując się na ostry ból.

Nie zdążyłem nawet wyciągnąć broni, kiedy powietrze przeszył odgłos wystrzału.

Pogodziłem się z tym i czekałem.

Po kilku dłużących się sekundach otworzyłem oczy. Mocno przycisnąłem do siebie nieprzytomną dziewczynę i uniosłem się na wciąż drżących nogach. Nadal w lekkim szoku wyminąłem ciało Anthony'ego Hendersona- ojca Anny.

***

Leżałam w szpitalu jeden dzień. Mój organizm był wycieńczony po trzydniowym przebywaniu w takim miejscu bez jedzenia i picia. Praktycznie przez cały czas spałam. Najgorsze jednak było to, że tym kto mnie przetrzymywał był mój własny ojciec. A ja naiwna myślałam jeszcze, że przyjdzie i mnie uratuje. Przez cały czas dręczyła mnie myśl: Dlaczego to zrobił? Nadal nie mogłam tego sensownie wyjaśnić. Ojcowie nie robią czegoś takiego swoim dzieciom. Przy wypisywaniu ze szpitala odebrał mnie Matt. Byłam mu bardzo wdzięczna za to, że mnie uratował i zabrał do siebie. Nie miałam ochoty spojrzeć teraz w twarz swojemu ojcu- jeżeli nadal mogę go tak nazwać. Ciekawe czy zabiorą go za to do więzienia. Siedziałam w salonie mężczyzny jedząc kolację, ale nie byłam głodna. Powiedzieli mi jednak, że muszę jeść aby odzyskać siły.

-Muszę ci coś powiedzieć.- usłyszałam z drugiego końca pokoju. Mężczyzna podszedł do mnie po czym usiadł obok. Odwróciłam się w jego stronę by na niego spojrzeć. Sprawiał wrażenie poważnego, ale w jego oczach mogłam dostrzec niepokój. Wziął głęboki oddech i głosem wypranym z emocji powiedział:

-Twój ojciec popełnił samobójstwo.

Co? Dlaczego? Siedziałam w bezruchu wciąż wpatrując się w jego spokojną twarz. Nie mogłam opisać uczuć jakie czułam. Nadal byłam opanowana, obojętna. Przecież mnie bił i wcale nie kochał. Był moim ojcem to prawda, ale nic więcej. Nagle sama nie wiem czemu rozpłakałam się. Poczułam jak Matt przyciąga mnie do siebie i uspokajająco głaszcze po plecach. Wtuliłam się bardziej w jego tors próbując znów się opanować.

-Mogłem powiedzieć to w inny sposób.- mruknął nadal mnie przytulając.

-Nie...to nie o to chodzi. Sama nie wiem dlaczego tak zareagowałam.- wyszeptałam odsuwając się od niego.- Ale co z Chris'em ja muszę się nim opiekować! On jest mały musi kogoś mieć, a ja jestem pełnoletnia i..

-Anna.- przerwał mi.- Żeby być prawnym opiekunem musisz mieć stały dochód, a ty się jeszcze uczysz. Siostra twojego ojca powiedziała, że się nim zaopiekuje.

-Kate?! Nie wierzę nagle się wszystkim interesuje. Nie rozumiem całej tej sytuacji. Odpowiedz mi! Ty coś wiesz, dlaczego ojciec nas nachodził, przetrzymywał mnie i teraz się zabił? Powiedz mi!-krzyczałam stojąc naprzeciwko niego.

-Nie wiem.- powiedział wstając i łapiąc mnie za ramiona.- Nie mam pojęcia o co chodzi, wcześniej to samo było z Rose. Teraz wiem, że to prawdopodobnie on, ale dlaczego, naprawdę nie wiem. Uspokój się. Nie krzycz. Zostaniesz u mnie i wszystko się ułoży.

-Łatwo ci mówić! Jesteś tak samo popieprzony!- krzyknęłam ze łzami w oczach, nie zdążyłam ugryźć się w język i zaraz tego pożałowałam. Zmrużył oczy i złapał mnie za nadgarstki.

-Coś ty powiedziała?- wysyczał przybliżając swoje usta do moich.- Nieładnie...Proponuję ci pomoc a ty się tak odpłacasz, mała?

-Już nic, przepraszam.- szepnęłam speszona jego bliskością i moim nagłym wybuchem.

-Mhm.- mruknął przyciągając mnie do siebie po czym brutalnie wpił się w moje usta. Chciałam zaprotestować, ale trzymał mnie w żelaznym uścisku. Nagle chwycił mnie pod kolanami i podniósł do góry zmuszając bym oplotła go nogami w pasie. Nadal mnie całując skierował swoje kroki w stronę sypialni.

Demony DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz