Rozdział 11

66 11 0
                                    

Cześć Wam :) Chciałabym podziękować za wszystkie oceny, za to, że jesteście i nadal czytacie :D Mam również małą prośbę, ja również uczę się na błędach więc chciałabym żebyście zostawili czasami jakiś komentarz nawet jeżeli byłaby to krytyka, która z pewnością motywuje do dalszego pisania :)) 


Czułam jak pulsujący ból rozsadza mi czaszkę, próbowałam otworzyć oczy, ale bezskutecznie. Każda próba kończyła się ostrym ukłuciem promieniującym z okolicy skroni. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że leżę na czymś twardym i zdecydowanie zimnym. Bijący od niego chłód i wilgoć sprawił, że moje ciało zdrętwiało i czułam się bardzo osłabiona. Ponownie otworzyłam oczy i zaczęłam panikować. Nic nie widziałam, wszędzie panowały egipskie ciemności. Oślepłam? Dotknęłam pulsującej skroni i poczułam pod palcami zaschniętą krew tworzącą skorupę. Gdzie ja jestem? Co się stało? Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i po omacku doczołgałam się do najbliższej ściany. Czyli byłam w jakimś pomieszczeniu. Uniosłam głowę ku górze nadal wytężając wzrok aby cokolwiek dostrzec. Na próżno nigdzie nie było okien albo faktycznie oślepłam. W powietrzu czuć było unoszącą się wilgoć. Zrezygnowana oparłam się o chłodny mur, który choć trochę łagodził mój uporczywy ból głowy. Temperatura i warunki kojarzyły mi się ze starymi piwnicami w jakiś zamkowych lochach. Oprócz rany na głowie niczego innego się nie doszukałam. Pozostało mi tylko czekać aż ktoś po mnie przyjdzie. Nie ważne czy ten kto mi to zrobił czy ktoś inny...W ogóle ktoś przyjdzie? Jak długo mam tu czekać? Oparłam czoło o zimną ścianę próbując powstrzymać nadchodzącą histerię. Nie mam pojęcia ile czasu tak siedziałam zastanawiając się nad planem ucieczki. Mijały minuty, może nawet godziny, a ja wciąż siedziałam co raz bardziej marznąc. Otuliłam się rękoma i zaczęłam kołysać się w przód i w tył nucąc melodię swojej ulubionej piosenki.

I can fake a smile
I can force a laugh
I can dance and play the part
If that's what you ask
Give you all I am

Nie wytrzymam dłużej.- myślałam rozpaczliwie. Jak długo będę musiała tu być. Zaczęłam już nawet odczuwać niewielki głód. Ktoś mnie przecież znajdzie, to nie będzie trudne jak zauważą moje zniknięcie. Ojciec się tym zainteresuje. Próbowałam sięgnąć pamięcią do wcześniejszych wydarzeń. Po tym jak wyszłam od Matt'a zaćmiona złością, sama nie wiem czemu skierowałam się w stronę domu mojej wychowawczyni. Myślałam, że będzie mogła mi jakoś pomóc. Szłam pomiędzy starymi kamienicami i właśnie w tym problem, że dalej nic nie pamiętałam. Tak jakby nagle urwał mi się film. Po chwili usłyszałam głośny grzmot, czyżby burza? Wstałam i wyciągając przed siebie ręce szukałam..tak naprawdę nie wiem czego. W końcu natrafiłam na kolejną ścianę, powoli przesuwałam po niej dłońmi aż poczułam drewno, to na pewno były drzwi. Kolejny grzmot rozjaśnił całe pomieszczenie. Podskoczyłam z wrażenia. Blask błyskawicy musiał tu jakoś trafić tylko jak? Poczułam pod palcami zimny metal i zaciskając na nim dłoń pociągnęłam z całej siły. Drzwi ani drgnęły więc spróbowałam tym razem je popchnąć. Bez skutku.

Zrezygnowana usiadłam opierając się o wilgotne, spróchniałe drewno pokryte mchem. Kolejna błyskawica oświetliła stare mury, brudną, kamienną posadzkę i właśnie wtedy ujrzałam małe okienko tuż pod sufitem, które wcale nie było wysoko, ale też nie na tyle nisko abym tam dostała. Z resztą nawet nie było opcji się przez nie przecisnąć. Wściekła wstałam gwałtownie, obracając się w stronę drzwi. Cofnęłam się kilka kroków po czym kopnęłam w nie z całej siły. Potem znów i jeszcze raz. Poczułam jak spróchniałe drewno wyłamuje się tworząc sporą dziurę przez którą wyszłam na korytarz. Przerażona ruszyłam oświetlonym korytarzem, który prowadził za pewne do wyjścia. Tak mi się zdawało. Obskurne, kamienne ściany przerażały swoim wyglądem, jednak największe obrzydzenie wywoływały wiszące w kątach pająki. Nienawidzę ich. Mała żarówka oświetlała tylko część korytarza, dalej było ciemno. Im dalej szłam tym zwiększał się nieprzyjemny zapach, jakby zgnilizny. Z obawą weszłam w zacienioną część korytarza. Słyszałam swoje ciche kroki odbijające się echem od kamiennych ścian. To pewnie jakiś stary, przedwojenny budynek. Niespodziewanie ktoś złapał mnie, praktycznie zatkał mi usta i nos jakimś kawałkiem materiału po chwili straciłam przytomność.

Demony DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz