Rozdział 14

54 9 0
                                    

Powoli otworzyłam oczy. Przeciągnęłam się z cichym ziewnięciem. Zaczęłam się zastanawiać jak znalazłam się w tym ciepłym łóżku, to z pewnością sypialnia Matt'a. Pamiętam tylko...Jak przyszliśmy na urodziny jego mamy i bardzo chciało mi się pić. Później chyba tańczyłam z Matt'em i tyle. Leżałam jeszcze wtulona w poduszkę z kołdrą podciągniętą pod brodę.

-Myślałem, że będziecie mieli na tyle rozumu, żeby TYM razem zrobić normalną, kulturalną imprezę urodzinową. Nie wiem spotkanie rodzinne.- usłyszałam podniesiony głos mężczyzny.

-Ahh rozumiem. Przyprowadziłem swoją dziewczynę i zafundowaliście nam cudowny wieczór. Normalna?! Ona była całkowicie nieprzytomna. Kompletnie się zjarała. Dobra nie mam ochoty z tobą rozmawiać...mamo.-po tych słowach usłyszałam kroki zmierzające w moją stronę.

-Nie śpisz kochanie?- zapytał łagodnie, siadając na brzegu łóżka.- Przepraszam cię za moich rodziców...myślałem, że tym razem ze względu na ciebie...noo będzie inaczej.- zakończył kulawo.

No i właśnie dzisiaj jest do rany przyłóż w porównaniu do wczorajszego zachowania.

-Czemu nic nie mówisz?

-Nie wiem.- wychrypiałam.- Ale nie jestem na ciebie zła. Tylko mogłeś mnie uprzedzić, że twoja rodzina lubi bawić się w ten sposób. A ty lubisz?

-Nie. Zawsze kiedy odpalali te swoje ,,kadzidełka" po prostu wychodziłem. Nie wiedziałem, że dolali ci coś do picia, dopiero później Emma mi powiedziała.

Ach tak! To ten gość dawał mi sok.

-Mhm, jestem jeszcze trochę zmęczona. Położysz się ze mną?

-Nie mogę mam dużo pracy.- oznajmił i już zamierzał wyjść kiedy zapytałam:

-Co miało oznaczać: Ona jest tak podobna do Rose?

Odwrócił się zaskoczony.

-Przecież Rose jest bliźniaczą siostrą twojej mamy więc nie widzę tutaj niejasności. Skoro jesteś podobna do swojej mamy to do Rose również.- zaśmiał się.

-Tylko, że one jednak się odrobinę różnią. Nie są identyczne, a raczej nie były.

-Oj Anna, kto patrzy na jakieś szczegóły. Ludzie zwracają uwagę na ogół. A teraz odpoczywaj.

***

Spałam do dwudziestej pierwszej. Wyszłam z łóżka z zamiarem poszukania Matt'a. Niestety nie było go w domu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, może to i głupie, ale coś popchnęło mnie w stronę pokoju Rose. Nikt z nas nie wchodził tam od czasu mojego pobytu tutaj. Weszłam do środka po czym cicho zamknęłam za sobą drzwi. Zasłony były pozasłaniane nie miałam pojęcia dlaczego. Wszystko stało na swoim miejscu, Matt nie ścierał tu nawet kurzy. Mój wzrok przeniósł się na tego małego króliczka siedzącego na łóżku. Opierał się o poduszki z lekko przekrzywioną głową. Ten widok budził we mnie lekki niepokój. Wydawało mi się jakby ona wciąż tu była. Czułam, że nie powinnam tu zaglądać, ale ciekawość nie pozwoliła mi wyjść. Skierowałam się w stronę sporych rozmiarów szafy. Stanęłam naprzeciw niej i delikatnie uchyliłam drzwiczki. Było ciemno więc otworzyłam je na oścież. Rozchyliłam usta zaskoczona taką ilością zabawek. To byłoby normalne gdyby była dzieckiem, a nie dorosłą kobietą. Wyjęłam telefon i włączyłam opcję latarki. W środku znajdowało się mnóstwo maskotek. Króliczków. W różnych wielkościach, kolorach, z guzikami zamiast oczu, bez oczu, zniszczone, całkiem nowe, porwane, załatane. Podniosłam jednego z nich. Wypełniony był watą więc nadawał się dla dziecka, żeby nie zrobiło sobie krzywdy. Kolejny też był z waty. Sprawdziłam jeszcze kilka i stwierdziłam, że wszystkie były nią wypełnione. To było...dziwne. Z resztą jak wszystko co do tej pory działo się w moim życiu odkąd poznałam Matt'a. Moją uwagę przykuł jeden bardzo maleńki z wyhaftowanym napisem Rose. Odgarnęłam większą część królików, żeby zobaczyć czy nie ma więcej takich ,,unikatów". I faktycznie obok leżał większy czarny z napisem Matt. Później znalazłam ich więcej: Tatuś, Mamusia, Pan, Anastasia, Anna. Królik z moim imieniem miał powyrywane nogi i ręce. Nie przypominał w sumie królika... Nie rozumiałam. Chyba mnie nie lubiła. A ten Pan to kto? Szybko schowałam je na dno szafy. Miałam wyjść, ale moja wścibskość wygrała. Nie pewnie odsunęłam pierwszą szufladę w komodzie. Ale będę miała wyrzuty sumienia! Masa jakichś papierów i zdjęć. Głównie zdjęcia jej i Matt'a. Wiem, że się kochali, a ja odebrałam jej mężczyznę, choć Rose nie żyje czuję się głupio. Jeszcze przeglądam jej rzeczy. Wyjęłam starą fotografię, która na pewno była z tego czasu co tamta w szufladzie Matt'a. Rose trzymała dziecko na kolanach i machała uradowana. Muszę to pokazać Matt'owi! Mówił, że nigdy nie widział dziecka, którego pilnowała i z którym się bawiła Rose. Czyli mnie. Mam takie samo w albumie. Pamiętam je. Byłam mała kiedy oglądałam zdjęcia. Tato mówił mi, że to moja mama, ale teraz wiem, że ciocia... Schowałam zdjęcie do kieszeni. Rose pewnie nie chciała pokazać go Matt'owi tylko ciekawe dlaczego. Leżało na samym dnie komody schowane pod dwoma albumami.

Minęło zaledwie pół godziny, które przesiedziałam czytając książkę, a Matt stanął w drzwiach. W ręku trzymał plik kartek i jakąś teczkę. Za pewne do pracy.

-Muszę ci coś pokazać!- powiedziałam podekscytowana.

-Nie teraz Anna, muszę nad czymś popracować.- oznajmił zdenerwowany.- Dostałem nową robotę i muszę się ze wszystkim zapoznać, poczytać i tak dalej.

-Okej.- powiedziałam zrezygnowana.- W sumie to nie takie ważne.

Już prawie noc zastanawiałam się dlaczego tak późno wrócił od pracodawcy. W sumie nie znam się.

Dochodziła już 22, a mi nadal nie chciało się spać. Poszłam więc do naszej sypialni...chyba mogę tak mówić. Zastałam go leżącego na łóżku z porozrzucanymi wokół papierami. Trzymał kilka z nich w dłoni i coś zawzięcie czytał. Pierwszy raz widziałam go w okularach.

-Ładnie ci.

Podniósł na mnie zdezorientowany wzrok. Pewnie nie usłyszał kiedy weszłam. Usiadłam obok niego i wzięłam jedną z kartek.

-I tak nie zrozumiesz.- powiedział z lekką drwiną nie przerywając studiowania dokumentu.

-Aha.- bąknęłam odkładając ją z powrotem.

Po dłużącej się chwili, Matt zdjął okulary i pozbierał papiery.

-Dobra reszta jutro. A teraz co chciałaś mi pokazać?- mruknął zadziornie, przysuwając się do mnie.

-Zdjęcie.

-Eh, olać jakieś głupie zdjęcie.- prychnął nachylając się nade mną.

-Matt, naprawdę chce ci je pokazać.- powiedziałam prosząco. - To może zaczekać mamy całą noc.

-I cały następny dzień, żebym je zobaczył, a teraz chciałbym odstresować się po ciężkim dniu.- mruknął całując mnie po szyi.

-Ale..

-No dobra! Okej! Pokaż je.-warknął siadając gwałtownie.

-Niemożliwe żebyś się obraził za to, że na przykład nie mam ochoty na...

-Skończ! Pokaż to powiedziałem!

-Nie chcę, żebyś był zły..a

-I tak już jestem.-bąknął.

-Nie przerywaj mi. A więc nie chcę abyś był zły, ale znalazłam dzisiaj to zdjęcie u ciebie.- skłamałam.- Mówiłeś, że nie widziałeś nigdy dziecka, z którym bawiła się Rose, czyli mnie. Teraz proszę to zdjęcie zrobił pewnie mój ojciec u nas w domu. To na pewno nasz dom. Spójrz.

Podałam mu fotografię. Spojrzał na nią po czym zmarszczył brwi. Patrzył na mnie jakby czegoś nie rozumiał. Znów spojrzał na zdjęcie i na mnie. Po czym powiedział stanowczo:

-Ale to moja córeczka.

Patrzyliśmy na siebie zdziwieni. To była chyba najbardziej przytłaczająca chwila w moim życiu.

Demony DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz