Siedzieliśmy przy stole jedząc obiad. Od rana nie odzywaliśmy się do siebie, nawet teraz panowała wręcz grobowa cisza. Co jakiś czas zerkałam na Matt'a, ale on nie podniósł na mnie wzroku. To wszystko przez dość ostrą, wczorajszą wymianę zdań. Mieszkam u niego dopiero dwa tygodnie, a mam go ochotę przytulić i udusić jednocześnie. Raz działa mi na nerwy a raz jest do rany przyłóż. Przywołałam po raz kolejny obraz naszej kłótni.
-Matt.- zaczęłam kiedy leżeliśmy w łóżku.
-Mmm?
-Mam takie pytanie. Czy Chris mógłby tu czasami przyjść żebym pokazała mu gdzie teraz mieszkam i kto jest moim...przyjacielem?- zapytałam kładąc głowę na jego tors.
-Nie.
-Ale dlaczego? Nie będzie tu nocował ani niczego niszcz..
-Powiedziałem nie!- krzyknął, a ja podniosłam głowę patrząc na niego złowrogo.- Jak tak bardzo chcesz to łaź sobie do niego sama!
-Nie lubisz go?- zapytałam spokojnie.
-Nie chcę go tutaj. Po prostu. Nie chce żadnych dzieci tego popaprańca!- warknął wreszcie na mnie patrząc. Po chwili zauważyłam jak wyraz jego twarzy z wściekłości zmienił się na niepewność. Patrzył na mnie lekko skrzywiony i już otwierał usta, żeby się wytłumaczyć, ale nie dałam mu nic powiedzieć.
-Rozumiem. Skoro masz z tym jakiś problem to się usunę. Poradzę sobie sama.- po tych słowach obróciłam się energicznie tyłem do niego.
No...nie usunęłam się jeszcze, alee mam czas. Po obiedzie wychodzę.
-Anna?
Podniosłam na niego zdziwiony wzrok. Odezwał się do mnie chyba mu przeszło.
-Dostaliśmy zaproszenie od moich rodziców na dzisiejszą kolację. Wiesz dzisiaj są urodziny mojej matki i dobrze by było się zjawić.
-Mhm.- mruknęłam grzebiąc widelcem w sałatce.
-Czyli pójdziesz?- zapytał z nadzieją.
-Mhm.- po tych słowach odeszłam od stołu.- Muszę jej coś kupić, ale nie mam pojęcia co.- oznajmiłam zaciskając usta w cienką linię.
-Mam już prezent od nas. Nie kłopocz się z tym.- powiedział uśmiechając się do mnie lekko.
-Okej.- nadal byłam na niego zła. Po tej krótkiej wymianie zdań zaszyłam się w sypialni.
***
Zaczęło się już powoli ściemniać. Założyłam zwykłą białą sukienkę do kolan. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół. Matt czekał już przy drzwiach wejściowych. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę.
-Chodź już bo się spóźnimy.- mruknął łapiąc mnie za rękę. Zmarszczyłam brwi i posłusznie poszłam za ,,moim" mężczyzną. Po kilkunastu minutach jazdy samochodem byliśmy na miejscu. Nie wiedziałam, że on ma auto, ale nie ważne.
Matt zadzwonił do drzwi małego, szarego domku z dość dużym ogródkiem. Tu również rosły czerwone róże. Pewnie to rodzinne.- pomyślałam rozbawiona. Drzwi uchyliły się powoli i stanęła w nich niska, starsza kobieta o niebieskich oczach. Była troszeczkę przy kości, co nadawało jej sympatyczności. Uśmiechnęła się do nas spod kurtyny białych włosów okalających jej twarz. Stanęłam w progu i usłyszałam dość głośną muzykę. Bodajże Some Kind of Heaven. Bardzo rozrywkowe małżeństwo. Matt przez cały czas się szeroko uśmiechał. Starsza pani poprowadziła nas do małych rozmiarów salonu, w którym zgromadziło się zadziwiająco dużo osób. Na bordowej sofie siedziała jakaś kobieta o długich, czarnych włosach z dwójką za pewne swoich dzieci. Dwie czarnowłose dziewczynki podbiegły do mężczyzny ubranego w granatowy garnitur i zaczęły ciągać go za rękawy. Przy małym kominku, który był praktycznie jedynym oświetleniem pokoju nie licząc wielu świeczek, stała wysoka kobieta w czerwonej sukience i rozmawiała z jakimś pulchnym mężczyzną o siwych włosach. Miał bardzo długą brodę. Możliwe, że był mężem mamy Matt'a. Właśnie gdzie jest Matt? Każdy był zajęty sobą lub z kimś rozmawiał tylko ja stałam na środku pokoju zestresowana. Wreszcie zauważyłam go rozmawiającego z jakąś kobietą. Miała długie blond włosy, brązowe oczy i uśmiechała się do niego przymilnie. Coś mną wstrząsnęło, ale nie dałam tego po sobie poznać. On również uśmiechał się do niej szeroko, a po chwili oboje zaczęli się śmiać. Czemu nie jest taki przy mnie. Zacisnęłam zęby i skierowałam swój wzrok na faceta opierającego się o drzwi szafy. Patrzył się na mnie i uśmiechał cynicznie. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie, ale on przybrał poważny wyraz twarzy i zmarszczył brwi. Podeszłam do mamy Matt'a i zaczęłam składać jej życzenia.
-Dziękuję, dziękuję. Nie musisz się tak wysilać kochana.- odpowiedziała starsza kobieta posyłając mi pozornie serdeczny uśmiech.- Przecież nawet mnie nie znasz.
Zdziwiłam się kiedy odeszła. Postanowiłam podejść do Matt'a i tej...kobiety.
-Ymm, Matt?
-Co?- warknął odwracając się w moją stronę. Oniemiałam, dlaczego się tak uniósł?
-Bądź trochę milszy dla swojej...córki?
-Dobry żart ona jest nie wiele młodsza.- oznajmił lekko się uśmiechając po czym objął mnie delikatnie.
-No, ale bądź co bądź wygląda młodo, a ty już nie. Mógłbyś być jej ojcem.
-Wystarczy.- warknął do niej.
Nagle wszyscy zaczęli tańczyć.
Poczułam jak Matt porywa mnie do tańca. Zauważyłam, że ta piosenka leci w kółko i nikt jej nie zmienia. Kiedy mój partner poszedł do łazienki postanowiłam się czegoś napić. Przy stole zauważyłam tego samego mężczyznę ,,pilnującego" szafy.
-Może coś do picia?- zapytał podając mi kubek z jakimś napojem. Wypiłam wszystko bardzo szybko co przyjął z szerokim uśmiechem. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Chyba kominek się już nie pali widziałam teraz tylko płomyki świec wirujące albo kręcące się w kółko. Zaczęłam się cofać i wpadłam na jakąś kobietę, która tańczyła na środku pokoju machając włosami. Boże, gdzie Matt? Co tu się dzieje? Poczułam dość ostry zapach chyba jakichś kadzidełek. Może to cynamon? Złapałam się czyjegoś ramienia. I znów ktoś porwał mnie do tańca. Wirowałam tak razem z płomykami świec. Po chwili ktoś inny złapał mnie za rękę i zakręcił dookoła własnej osi. Tańczyły ze mną dwie osoby i śmiały się. Śmiały...
Zrobiło mi się gorąco. W głowie kręciło się jeszcze bardziej i znów chciało mi się pić ten sok był bardzo dobry. Zauważyłam Matt'a idącego w moją stronę. Skrzywił się lekko i omiótł pokój wzrokiem. Chyba był wściekły. Ciągle ta sama piosenka. Kręcę się. Zapach kadzidełek uderzył mi do głowy. Było ciemno świeczki już nie oświetlały Matt'a. Wybuchłam głośnym śmiechem. Śmiałam się przed dłuższy czas aż dźwięczało mi w głowie. Wszyscy się śmiali. Było wesoło. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Poczułam powiew świeżego wiatru na swojej rozgrzanej twarzy. Usłyszałam tylko za sobą czyjś krzyk z oddali:
-Ona jest tak podobna do Rose!
I zemdlałam.
CZYTASZ
Demony Duszy
RomanceAnna Henderson ma 19 lat i mieszka w USA w stanie Luizjana. Codziennie musi stawać czoło swoim problemom, choć chciałaby żyć tak jak wszystkie nastolatki, doskonale wie że jest to nieosiągalne. Częste ucieczki z domu wcale nie pomagają jej w nauce...