Otworzyłam oczy. Byłam przywiązana do krzesła. W pomieszczeniu w którym się znajdowałam było ciemno, ale coś tam widziałam. Grzyb i brud na ścianach. Naprzeciwko mnie były drzwi. Spoko. Pewnie zakluczone. Jeszcze lepiej.
Nie mogę się zapalić bo podpalę krzesło a z moim szczęściem również ten budynek. Więc jednym słowem jestem w dupie. Drzwi się otworzyły i wszedł mężczyzna. Miał krótko przystrzyżone, ciemne włosy, kozią bródkę, szare oczy i poważny wyraz twarzy. Ubrany był w idealnie skrojony szary garnitur. Podszedł i kucnął naprzeciwko mnie.
- Kim jesteś? - zapytał. No, bardzo inteligentnie porywać kogoś i nie wiedzieć kogo się porywa.
- Porwałeś mnie i nie wiesz kogo porwałeś? - prychnęłam.
- Nie jesteś Maddison Chase - powiedział.
Nie no on se jaja robi. Aż śmiechłam. Gdy zobaczyłam jego powagę postanowiłam wbić mu do głowy kim jestem.
- Jestem Maddison Chase - odpowiedziałam.
- Jesteś pewna? - delikatnie się uśmiechnął.
- Oczywiście - odparłam zabijając go wzrokiem. Odparł
- Radziłbym się zastanowić i dać mi prawidłową odpowiedź - po tych słowach wstał i wyszedł zostawiając mnie z moimi bijącymi się myślami.
Dlaczego ten człowiek myśli że nie jestem Maddison Chase? W takim razie kim jestem według niego? Jakim prawem on śmie w ogóle myśleć że nie jestem Maddison Chase? I czy ktoś mnie stąd uwolni?
***
Ile tu siedzę? Tego nawet najstarsi górale nie wiedzą. Dlaczego tu siedzę? Kogo to obchodzi. Czy ktoś mi coś zrobi? A niech tylko spróbuje. W końcu przyszedł jakiś typ, rozwiązał mnie ale w zamian skuł i wyprowadził. Po chwili weszliśmy do jakiegoś białego laboratorium. Okeeej? Mam zostać królikiem doświadczalnym? Chyba podziękuję.
Na środku stała biała maszyna, coś jak fotel dentystyczny ale z mnóstwem kabli, przełączników i czegoś czego nie umiałam ubrać w słowa. Rękawiczki na pięści? To chyba idealne określenie na coś, czego jeszcze przed chwilą nie umiałam nazwać.
Posadzili mnie na tym i przykuli a dłonie wsadzili w te rękawiczki przez co musiałam je zacisnąć. Zaczynam się bać. Gdy jakiś gostek podszedł z czymś podobnym do reaktora i przyłożył i do mostka a po chwili to coś zacisnęło się na mojej klatce piersiowej, bałam się jak cholera. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Nic nikt nie mówił co jeszcze bardziej spotęgowało mój strach. Moje ręce w rękawiczkach zaczęły się palić. Ten gościu od reaktora, w kitlu patrzył na to z zainteresowaniem.
Wkońcu się odezwał.- Jeśli nie zginiesz, to będziesz naszą najpotężniejszą bronią, maleńka - puścił mi oczko. Wtf. Co za typ. Ja nie mogę umrzeć. Loki sobie beze mnie poradzi. Włączyli to ustrojstwo. Poczułam falę ciepła przenikającą przeze mnie i kumulującą się w moich pięściach.
Z ciepła poczułam nagłe zimno. Krzyknęłam. Zaszyli mi usta jak Loki'emu w mitologii. Wyssali ze mnie ogień... mój ogień z którym się urodziłam...
Urządzenie zaczęło pikać a do tych rękawiczek, wleciał fioletowy dym? Chyba tak to można nazwać. Wchłonął się w moje dłonie i przeszedł przez moje żyły które zabarwiły się na właśnie ten kolor.
Dym wchłonął się już w całą mnie przez żyły. Włosy zmieniły kolor na ciemny fiolet, podobnie jak oczy. Wyłączyli to. Poczułam lekką ulgę choć to nie było łatwe przez ból związany z zaszyciem ust.
- Dalej jesteś Maddison Chase? - zapytał ten człowiek który maltretował mnie tym pytaniem x dni wcześniej.
Pokręciłam przecząco głową.
CZYTASZ
SMS with Loki
RandomTytuł mówi sam za siebie...zapraszam! P.S. na moim profilu znajdziecie 2 część tej książki pod nazwą "Life with Loki"