Powoli wybijała 16.
Chuuya stał oparty o mur zamku z kapturem z peleryny na głowie, czekając spokojnie na Bruneta.
- jestem ciekaw co wymyśli, żeby założyć - śmiechnął w duchu.Dazai zmierzał w stronę bramy w przebraniu.
- blagam niech ten rudzielec ze mnie nie ryje błagam...- Mruczał pod nosem. W końcu zauwarzył rudowłosego z daleka.Chuuya popatrzył w stronę bruneta po czym próbował stłumić śmiech, jednak po chwili nim wybuchł.
- bahaha ! Co ty masz na sobie ?! - zaśmiał się - o nie ! Hahah ja się tak z tobą nie pokaże - Wydukał ocierając sobie łezki z kącików oka- zaczekaj - śmiechnął, po czym ściągnął brunetowi z głową chustę i założył mu swoją pelerynkę naciągając mu kaptur na głowę.
- no już lepiej - śmiechnął rzucając chustę gdzieś w krzaki - potem ją weźmiemy, wiesz - śmiechnął - wyglądałeś jak Maryja - wydukał po czym znowu się roześmiał - albo lepiej ! Jak taka niewiasta co męża nie miała nigdy - Wydukał a jego kąciki ust drgały delikatnie góra, dół.Dazai zmarszczył nos, patrząc z lekko przymrużonymi oczami na rudowłosego.
- Nie chce żeby nas rozpoznali okay? Albo przynajmniej mnie. Wiesz jak trudno było mi wydostać się z
pałacu- Osamu poprawił sobie pelerynę aby jeszcze lepiej się zakryć.
- No dobrze... chodźmy lepiej bo jeszcze zauwarzą że mnie nie ma...Chuuya wziął głęboki wdech aby opanować śmiech.
- chodź szybko Maryjo - śmiechnął po czym złapał Bruneta za rękę i pobiegł z nim w kierunku wiosek.Zaraz na początku wioski zaczynał się bazarek, który ciągnął się przez całe długości ulic, sprawiający że wszędzie było Bardzo kolorowo. Do okoła stoisk biegały dzieci i przemieszczali się ludzie, ogólnie było dosyć gwarno ale widać było że ludzie tutaj mimo biedy są szczęśliwi.
Chuuya był tutaj w swoim żywiole i poruszał się między uliczkami, sprawiając wrażenie że zna je lepiej niż własny dom.
W pewnym momencie, trójka dzieciaków, przebiegła między Rudowłosym a Osamu, przez co ten jeden aż się zachwiał.Chuuya złapał go za koszulkę i postawił go do piono.
- no uważaj trochę bo sobie zęby wybijesz - śmiechnął.- przepraszam, nie chciałem i dziękuję ! - wydukał chłopczyk dołączając do swoich przyjaciół.
Chuuya uśmiechnął się delikatnie a następnie spojrzał na Osamu.
- zakładam że jak długo żyjesz nie widziałeś czegoś takiego na własne oczy - Wydukał patrząc po stoiskach na bazarku.Dazai mu przytaknął i zaczął się rozglądać. Wszędzie było pełno ludzi. Osamu nie był przyzwyczajony do takich klimatów mimo to nie narzekał. Przyglądał się dokładnie wszystkiemu z lekkim usmiechem na twarzy i jednocześnie pilnując, żeby nie było za bardzo widać mu twarzy. Oczywiscie uważał żeby nie oddalić się od Chuuyi od czasu do czasu chwytając go za skrawek ubrania.
Nizołek obserwował uważnie wszystko i wszystkich a w szczególności ten jeden bazarek który, wpadł mu w oko.
Kiedy przechodzili obok, Rudowłosy okręcił się w piruecie zgarniając dwa jabłka ze stoiska i chowając je do sakiewki przy pasku od spodni. Pech jednak chciał że zauważyło go dwóch strażników.- ej ty ! Cho no tu ! - krzyknął jeden z nich zbliżając się do rudego.
- nie tym razem... - wydukał cicho a następnie chwycił Bruneta za rękę - szybko - Wydukał a następnie pociągnął Bruneta wdając się w bieg.
Osamu spojrzał na niego z zdziwieniem.
- h-hej!! - Krzyknął kiedy rudy, gwałtownie go pociągnął i zaczęli biec przez ulice. Nagle pobiegli po schodach, a kiedy znaleźli się na dachu zaczęli biegnąć w stronę krawędzi.
- Chuuya! Co ty masz zamiar zrobić!?- Dazai spanikował.
CZYTASZ
" Kwiat Pustyni" / soukoku
FanfictionChuuya, chłopak z niższych sfer żyjący w ubogiej rodzinie, zostaje przypalany na kradzieży na miejskim bazarze. Zostaje poddany pod oblicze sułtana, którym jest niejaki Dazai Osamu. Mężczyzna od pierwszego spotkania, czuję że Rudowłosy chuligan moż...