Rozdział 11

446 29 25
                                    

Nastał ranek.
Chuuya był zakopany w królewską pościel i wtulony w miękką poduszkę jak i w Bruneta.
Nizołek zaczął powoli się budzić a jego włosy delikatnie padły mu na twarz.
Rudowłosy uśmiechnął się delikatnie a następnie powoli się  podniósł i spojrzał na Dazaia, odgarniając mu włosy z twarzy.
Chuuya nachylił się nad brunetem i złożył mu całusa na czole i wrócił do swojej poprzedniej pozycji, jeszcze bardziej przytulając bruneta i naciągając na nich puchatą kołdrę.

W czasie kiedy Dazai i Chuuya jeszcze spali,Kunikida właśnie wychodził z komnaty i miał iść na śniadanie, kiedy nagle zatrzymał się w półkroku

,,Puki sułtan nie wrócił powinienem dopilonować aby ta dwójka nie spędzała z sobą tyle czasu... ,,  pomyślał. Jak tak pomyślał tak też miał zamiar zrobić. Odwrócił się i udał się w stronę komnaty księcia. Będzie go miał cały czas na oku. Ten rudy kundel musi się trzymać od niego z daleka!

Dazai powoli otworzył oczy. Pierwsze co zobaczył to uśmiechnięta twarz Chuuyi. Osamu od razu też się uśmiechnął.
- Jak się spało lotosiku?- Mruknął zaspanym głosem, odgarniając mu włosy z twarzy.

Chuuya miał mu już odpowiedzieć kiedy usłyszeli głośne walenie w drzwi. Oboje aż podskoczyli.

- Czy wasza wysokość wciąż śpi?!

To był wezyr. Oboje spanikowali i wyskoczyli z łóżka. Dazai zaczął w panice rozglądać się po komnacie szukając miejsca gdzie rudowłosy może się schować.

- Wasza wysokość!?

- TAK, WSTAŁEM!! cholera... - mruknął - Chuuya! Garderoba!

Rudy od razu pobiegł w tamtą stronę.

Po chwili blondyn wlazł do środka. Zmierzył księcia wzrokiem a podem przeleciał wzrokiem całą komnatę.
- Śniadanie gotowe...

- Dobrze... tylko się przyszykuję i zaraz zejdę...

Wezyr wyszedł. Od razu po tym Dazai wszedł szybko do garderoby.
- Chuuya?

Kupka ubrań się poruszyła, a spod nich wyszedł rozczochrany rudzielec.
- mówiłem że to był zły pomysł... - Wydukał wychodząc z szafy a raczej z niej wypadając, przez to że zaplątał się w ubrania.
- uh... Ała... - Wydukał podnosząc się z ziemi - o mały włos co nas nie przyłapał... Gdyby nie zapukał i wszedł by tak po prostu to był by koniec ... Musimy bardziej uważać... Po za tym co on taki nie w chmurze i to bardzo... - Wydukał otrzepując się trochę.
- dobra... Będę już szedł cześć - Wydukał a następnie pocałował Bruneta w usta i po cichu wyszedł z jego komanaty.

Chuuya szedł korytarzem, gdy w pewnej chwili zobaczył wkurwionego wyzera, który patrzył na niego morderczym wzrokiem.

Osamu wziął jedną z szat po czym wziął się do przebierania. Czemu Kunikida przyszedł go poimformować o śniadaniu? Nigdy tego nie robił... Tak czy siak, działał mu już na nerwy.
- Jak tylko zoatane sułtanem to wyrzuce go na zbity pysk... - wydukał po czym opuścił komnatę. W sumie... gdyby był tym sułtanem to by wszyatko pozmieniał...

Chuuya szedł do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś a jedyne co tam zastał to roztrzęsioną Maye.
- hej wszystko dobrze ? - zapytał podchodząc do kobiety, która od razu go przytuliła.

- chuuya jak dobrze że z tobą wszystko w porządku, idź szybko do siebie i najlepiej nie wychodz.. Kunikida jest naprawdę wściekły... Tak już od wczoraj...

Nizołek objął czerwonowłosą.
- co go tak napadło...? - Wydukał cicho- spokojnie wszystko będzie w porządku nie przejmuj się nim

Kobieta odsunęła się od rudego i pogładziła go po włosach.
- i tak na siebie uważaj... Dobrze wiesz że on cię tu nie toleruje...

" Kwiat Pustyni" / soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz