W drodze do szpitala George był bardzo zdenerwowany. Jego matka była najważniejsza osobą w jego życiu. Nie potrafi sobie wyobrazić życia bez niej, a teraz jest to bardzo możliwe. Nie wiadomo co z jej stanem i jak doszło do tego, że znalazła się w szpitalu.
Clay również był zdenerwowany co było dość niebezpieczne...szczególnie dlatego, że prowadził motor.
Była 20:16, a na drodze ruch jak w Rzymie. Wszędzie auta, ciężarówki czy motory. Nigdy tak wielkiego ruchu nie było na obrzeżach miasta.
George zrobił się jeszcze bardziej zdenerwowany co doprowadziło do wbicia paznokci w ramie Clay'a.-A-aaaa....ahł! Aaaał!-krzyknął z bólu Clay.
-Ohh...przepraszam, nie chciałem-smutnym głosem odpowiedział George.
-Nic nie szkodzi, spokojnie.
-Ja...ja naprawdę przepraszam, po prostu jestem tak zestresowany i nie wiem...po prostu boje się o moją mamę, nie chce jej stracić.
-Rozumiem spokojnie, ale nic nie poradzimy na korek...ale spokojnie, doktorzy zajmują się twoja mamą i mają ją na oku. Nic jej nie będzie.
-Tak, wiem, ale i tak stres wciąż jest...-George spróbował się uśmiechnąć, jednak przez nadmiar negatywnych emocji zamiast uśmiechu po jego policzkach popłynęło kilka słonych łez.
Schował twarz w bluzę Claya i nie przestawał płakać.
Długo wstrzymywał się przed płaczem, a teraz nie potrafi przestać.
Clay pozwolił, aby jego bluza przemokła łzami.
Wie jak ciężko musi być teraz chłopakowi.
Sam kiedyś miał podobna sytuacje, tylko ze Sapnapem.
Miał wypadek, potrącił go samochód, gdy przechodził przez pasy.
Jakiś dureń nie zwolnił i go potrącił.
Obrażenia nie były bardzo duże, ale miał siniaki i złamaną rękę*17 minut później*
Chłopacy dojechali motorem pod szpital, zeszli z niego i szybko wbiegli do szpitala.
-Dzień dobry. Mam na imię George Davidson, moja mama niedawno tu trafiła, mogę do niej iść? Która sala? Piętro?
-Spokojnie młody...-odpowiedziała kobieta- Musisz chwile zaczekać, wyciągnę papiery, które musisz podpisać, a potem dam ci numer sali i piętro.
-Okej. To proszę szybko dać te papiery.
-Już, spokojnie...proszę.
Podpisz tutaj ii...tutajGeorge pospiesznie podpisał papiery i zniecierpliwiony czekał na numery.
-Piętro 4, sala 466, proszę uważać na schodach! Dopiero umyte!-krzyknęła kobieta za oddalającym się chłopcami.
George i Clay czym prędzej popędzili do wskazanej sali.Gdy byli już na miejscu George powoli otworzył białe drzwi szpitalne i wszedł do środka.
Clay postanowił zostać przed salą, aby chłopakowi czas na ogarnięcie się.-...mamo-o...
Matka Georga była blada i leżała na łóżku szpitalnym podpięta do kroplówki.
Sala była mała. Miała białe ściany, a na podłodze były położone kafelki.
Znajdowanie tam mały telewizorek, trzy krzesełka, stolik i mała komoda.
Oczywiście były tam również wszystkie potrzebne przyrządy do badań.George usiadł na krańcu łóżka, złapał jedna rękę swojej mamy a druga przejechał po jej policzku.
Łzy ciekły z jego oczu jak krople deszczu po oknie w czasie ulewy.Po paru minutach do sali wszedł lekarz z jakimiś kartkami.
-Dzień dobry. Jestem doktor Manifold, twoja matka jest w stabilnym stanie, jednak przez pewien czas zostanie w śpiączce.
Ma lekki wstrząs mózgu, pare złamanych żeber i złamana nogę.
Z jej mózgiem i sercem wszytko w porządku. Gdy tu trafiła doktor pozbył się wszystkich odłamków szkła z jej ciała dlatego ma na sobie tyle bandaży. Ale nie ma się czym przejmować, ponieważ rany nie są głębokie.-C-co jej się stało?-zapłakany chłopak zapytał.
-Twoja matka podczas pobytu w pracy siedziała jak zawsze w swoim biurze. Pracuje w firmie „Philzamc" prawda?
-Tak
-Doszło do wypadku. Niestety bardzo groźnego.
Do pokoju, gdzie pracownicy się skupiali na swoich obowiązkach wpadła...bomba.
Bardzo mała, jednak wyrządziła wiele krzywd.
Przez wybuch szkło z okien dostało się właśnie w ciała pracowników.
Jedna ze ścian się zawaliła.
Trzy ofiary śmiertelne i dziesięć poważnie rannych w tym twoja matka.
Udało nam się utrzymać ją przy życiu i dlatego wszystko jest już w porządku, niestety niektórzy nie mieli tak wiele szczęścia.
Kilku pacjentów jest w tragicznym stanie i lekarze wciąż walczą o ich życie. Ciesz się bo pańska matka miała wielkie szczęście.-Jakim cudem znalazła się tam bomba!?
-Policja podejrzewała już od kilku dni, że coś się stanie. Pare dni wcześniej dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce w pobliskim muzeum. Tam jednak nie było ofiar.
Ktoś za tym stoi, jednak nie wiadomo kto. Nikt nie widział tej osoby. Podejrzewają, że jeszcze nie raz zdarzy się takie coś, dlatego teraz lepiej nie wychodzić z domu.
Zajmiemy się twoją matką jak najlepiej i będziemy informować o wszelkich zmianach jej stanu.-Dobrze, dziękuje bardzo.
George zostawił swoją matkę z doktorem, aby mógł ją zbadać.
Dream zabrał Georga do swojego domu, w którym czekała na nich jego mama.
Weszli do domu i gdy chcieli iść do pokoju chłopaka, pani Wastaken ich zatrzymała.-chłopcy co wy robiliście o tej godzinie na dworze.
-Moja mama trafiła do szpitala i Clay zaproponował mi podwózkę. Przepraszam za kłopot.
Mama Clay'a była zaskoczona tą wiadomością, wiec przybliżyła się do Georga i mocno go przytuliła.
-Przykro mi kochanie, zostań tutaj ile tylko będziesz chciał, aż do momentu, kiedy twoja mama wróci do całkowitego zdrowia. Zajmę się tobą i tez będę odwiedzać ją jeśli to nie problem.
A teraz zrobię wam jakąś kolacje.
Clay zaprowadź proszę go do pokoju. Przyniosę wam jedzenie.Clay zaprowadził Georga do pokoju i posadził go na łóżku.
-Wszytko będzie dobrze, twoja mama to silna kobieta, wyjdzie z tego szybko.
-Ja wiem...ale jest jedyną, która mi została, jeśli ją stracę t-to...to koniec.
-Nie stracisz spokojnie.
Clay pocieszał Georga tak długo aż nie zasnął. Położył go na swoim łóżku, a sam położył się na podłodze.
Mama Claya jak przyszła do jego pokoju zobaczyła, że obaj już zasnęli, wiec przygotowane jedzenie odłożyła do lodówki i sama poszła spać.KOLEJNY ROZDZIAł ❤️
Jak się wam podoba ?
Jak myślicie kto jest przestępcą?
CZYTASZ
SPIDER-DREAM🕷
FanfictionCześć! Jestem Clay...a to moja historia jak zostałem Spider-Dream'em! - Technoblade 🕊❤️[*] Rest in Peace - Zapraszam do czytania, mam nadzieje, że wam się spodoba. Nie widziałam na wattpadzie takiego ff wiec myśle, że to git pomysł. - Nie wiem czy...