•30.06.2038•
Dziewczyna po usłyszeniu że jakiś człowiek wyszedł z ubikacji, odsunęła się trochę od Oscara spoglądając mu w oczy tak jak on jej.
–Wracając.-Spojrzał na naszyjnik z jakimś ciemno-zielonym klejnotem, udając że nic się tak na prawdę nie stało po czym dodał.–Wiem kim jesteś oraz wiem kim jest Twoja mama. I nie mów mi że Twoja mama nie żyje, ponieważ to nie jest prawda, czarownico.-Spojrzał na nią.
–Nie jestem żadną czarownicą do cholery.-Zdenerwowała się, było to słychać w jej głosie. Odwróciła od niego wzrok na ścianę i go zaczęła ignorować.
–Ten naszyjnik z klejnotem dała Ci na pewno Twoja mama, Victoria Moore, która podaje się za Rachel Estava. Znam ją a Ty w końcu powinnaś uwierzyć że jesteś córką czarownicy.-Patrzył na nią mówiąc kompletnie poważnie. Po chwili znów się odezwał.–Coś Ci pokażę.-Zamknął oczy na chwilę a po chwili znów je otworzył a jego oczy stały się czerwone. Chloe wpatrując się w jego piękne oczy jednocześnie zszokowana i zahipnotyzowana.
–Kim Ty jesteś?..-Zapytała zaskoczona oczami Oscara.
–Wampirem.-Uśmiechnął się lekko do niej i powoli jego oczy traciły swój blask zamieniając się w naturalny kolor oczu.–A teraz chodźmy.-Dodał i wyszedł z nią z ubikacji, łapiąc ją za nadgarstek. Zaczął iść w kierunku cel.
Gdy oboje byli na miejscu, stanęli przy kratach od celi Lucasa i Rogera.
Gdy zauważyli Chloe szybko wstali z ziemi zaskoczeni ale też szczęśliwi że jej nic nie jest. Oscar otworzył drzwi a Roger chciał szybko wyjść ale Oscar go odepchnął.
–Jestem do cholery po waszej stronie. Chce wam pomóc wyjść, ale to jeszcze nie jest dobry czas. Wszyscy czyhają przy wyjściu z bazy Gerarda, jeśli któryś z waszej trójki będzie chciał uciec, nie słuchając się mnie to będzie miał mocno przejebane.-Powiedział dość ostro Oscar i spojrzał na Chloe a ona bez słowa weszła posłusznie do celi. Po chwili cała czwórka usłyszała męski głos, Oscar spojrzał na Gerarda który był z kilkoma swoimi ludźmi.
–Gdzie Eric? Mieliście razem ją osłabić.-Odezwał się Gerard chowając ręce za siebie po czym znów się odezwał.–Ale widzę że nikt jej nawet nie tknął.
–Ym.. Dałem Ericowi czas by zajął się sobą.-Oscar nie wiedział co powiedzieć, nie myślał o tym że on tu przyjdzie.
–No to proszę. Na moich oczach spraw by się nie podniosła.-Uśmiechnął się chytrze Gerard. Oscar stał jak słup, nie wiedząc co zrobić, Gerard przewrócił oczami. Po chwili coś pokazał ręką do swoich ludzi a oni otworzyli cele w której cała trójka siedziała i dwóch umięśnionych typów złapali Rogera i Lucasa a oni oczywiście zaczęli się z nimi szarpać ale nic to im nie dawało.
–Co szef robi?-Zapytał Oscar Gerarda.
–Czas jej pokazać kto tu rządzi.-Gerard wszedł do celi, idąc w kierunku Chloe.
–Spróbuj jej coś zrobić dupku!-Krzyknął Roger.
–Szefie, może dajmy jej spokój? Albo może to zrobisz innym razem?-Odezwał się Oscar próbując panować nad sytuacją. Gerard się nie odzywał a nagle jej dał z całej siły z pięści w brzuch. Chloe głośno wrzasnęła z bólu. Oscar chciał powstrzymać Gerarda ale jeden z jego ludzi złapał Oscara by nie przeszkadzał.
–Przestań!-Krzyknął Oscar próbując się wyrwać z rąk potężnego mężczyzny. Gerard ją mocniej uderzył aż ta upadła na ziemię, więc zaczął ją kopać.
Po chwili jej oczy powoli zaczynały zmieniać kolor na bardzo jaskrawy zielony a jej klejnot jaki ma na szyi jako naszyjnik zaczął się świecić, Gerard widząc jej świecące się oczy oraz wisiorek, zaczął się odsuwać zdziwiony. Nagle podniosła dłoń z samej siebie i zieloną aurą uderzyła w Gerarda i jego ludzi a oni puszczając Oscara, Lucasa i Rogera uderzyli wielką siłą o kraty. Z jej rąk wydobywała się zielonkawa aura która zaczęła lecieć w stronę Gerarda i jego ludzi, przyciskając ich do ściany. Chloe powoli zaczynała się podnosić a aura w ogóle nie znikała. Po jakimś czasie gdy doszła do siebie, aura zniknęła a Gerard z jego ludźmi spadli z wielkim hukiem na ziemię.
Jej oczy przestały się świecić tak jak naszyjnik a Roger z Lucasem byli bardzo zdziwieni. Oscar się uśmiechnął i podszedł szybkim krokiem, przytulając ją. Dziewczyna odwzajemniła przytulasa z lekkim uśmiechem.
–Musimy stąd wiać. I to szybko.-Powiedział Oscar, łapiąc dziewczynę i biegnąc z nią do wyjścia a za nimi pobiegli Lucas i Roger.
–Wstawać kurwa! Uciekają nam!-Wydarł sie Gerard.
Oscar wszedł na szybko do magazynu z brońmi i amunicją. Wziął pistolety i rozdał każdemu razem z amunicją. Zaczęli biec do wyjścia gdy byli na miejscu, Oscar zastrzelił dwóch mężczyzn którzy pilnowali wyjścia, gdy podbiegli do bramy, zorientowali się że potrzebują karty dostępu.
–Kurwa..-Szepnął Oscar.
–No, wyjmij kartę. Na co czekasz?-Powiedział Roger zestresowany.
–W tym problem że ja nie mam karty.-Odpowiedział Oscar.
–Jak to nie masz? Przecież tu pracujesz a nawet mieszkasz!-Krzyknął Roger na Oscara.
–Ja nie mam takiego osiągnięcia tutaj żeby mieć kartę wyjścia. Kartę ma jedynie Gerard i jego prawa ręka, Eric.-Westchnął Oscar.
–To jak otwierają se wejście niektórzy, jak nie mają karty?-Zapytał Lucas.
–Otwierają im ludzie z monitoringu przy pomocy przycisku.-Odpowiedział Lucasowi.
–Pojebane.-Wtrącił się Roger, opierając się o ścianę.
–Chwila.. przecież Chloe ma te swoje fajne moce, może wyważy tą bramę?-Zapytał znowu Lucas.
–Ym.. Ja nie wiem jak to zrobić, to co się stało wcześniej, nie miałam na to wpływu, stało się to tak po prostu.-Westchnęła Chloe.
–Kiedyś mój ojciec uczył mnie na elektryka, spróbuję coś zrobić.-Powiedział Lucas i podszedł do czytnika karty, gdzie przykłada się kartę i brama się otwiera. Zaczął ją rozbierać i robić coś z kablami.
Nagle Chloe usłyszała jak ktoś odbezpiecza broń i spojrzała na Erica i kilkunastu ludzi Gerarda którzy mieli ze sobą przezroczystą tarczę kuloodporną.
–Poddajcie się albo was spotka nie miła rzecz.-Odezwał się Eric po czym spojrzał na Oscara.–A ja miałem Cię za przyjaciela, Oscar.-Prychnął i dodał.–Ale sobie wybrałeś kogoś kto i tak przegra tą wojnę..
CZYTASZ
Raj Nieżywych Dusz
FantasyWszystko się zaczyna w małym mieście, któremu grozi Wojna. Wszystkie media nie tylko telewizyjne o tym mówiły ale uspokajali tym że wszystko mają opanowane i do tego nie dojdzie. W tym mieście mieszka sympatyczna ale też trochę kłótliwa Dziewczyna...