003

685 23 6
                                    


TW
* przemoc
* Krew

Kilka ostatnich dni minęło raczej spokojnie, Peter i ja dużo rozmawialiśmy i czasami, czasami praktycznie cały czas, łapaliśmy kontakt wzrokowy. O dziwo, nie sądziłam, że blondyn będzie miał ochotę ze mną tyle rozmawiać, a już z pewnością nie aż tak długo, potrafiliśmy gadać godzinami i to na różne tematy, pomógł mi też z różnymi ćwiczeniami i z doskonaleniem moich mocy.



Siedziałam właśnie przy śniadaniu, zajęłam miejsce obok 013 i 011. Oni chyba też złapali wspólne tematy do rozmowy, natomiast ja dzisiaj byłam jakaś doklejona. Mimo starań spojrzałam w prawo, tam gdzie zawsze stał Peter, nie było go. Skłamałabym gdybym powiedziała, że mnie to nie zdziwiło. Nigdy nie było sytuacji w której by go nie było na jego godzinach pilnowania nas.

- Hej 007, co z tobą- zapytał brunet, który siedział obok mnie.
- Umm.. nie wiem, jakoś tak - totalnie nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, wszystko już mnie doprowadzało do szału. Ten jebany biały stół, białe kafle, białe drzwi, białe ubrania, białe kurwa wszystko. Nienawidziałam tego koloru, papa mówi że jest on ważny, bo pozwala się zrelaksować i oczyścić.
- Jak się czujesz? - spytała się mnie nastka.
- Jest okej, dziękuje a jak u was? - spytałam żeby dali mi już spokój
- Jest dobrze - powiedzieli



Po skończonym śniadaniu, wszedł Papa. Ustawiliśmy się po obu bokach jego sylwetki i wszyscy powiedzieliśmy „Dzień dobry, Papo"
- Dzień dobry dzieci, dziś będę chciał przeprowadzić test waszych umiejętności w wodzie. Test będzie prosty, wejdziecie do wody i będziecie się starali unieść wasze własne ciała, jakoś 20cm nad poziom wody, musicie użyć swoich mocy na wasze ciała - wyjaśnił Dr. Brener - 006 proszę otwórz drzwi
- Dobrze Papo





Szliśmy około 10 minut, wydaje mi się, że nigdy nie byłam w tej części laboratorium, chociaż pamietam już każdy skręt, każde drzwi, tutaj jeszcze nigdy nie byłam. Zatrzymaliśmy się i Papa wpisał jakiś kod a drzwi się otworzyły. Miałam nadzieje, że tam zastanę Petera. Weszliśmy i ustawiliśmy się po obu stronach pokoju przy ścianie. Rozejrzałam się ale Blondyna nigdzie nie było, coraz bardziej zaczynałam się o niego martwić, to nie jest normalne żeby z dnia na dzień tak po prostu zniknął.



- 002, podejdź proszę - powiedział Brener
002 podszedł do jednego z trenerów i założyli mu specjalny czepek na głowę, zrobiony z kabelków
002 wszedł do wody i po ok. 30s. Podniósł się na 20cm ponad wody.

- Dobrze, wyjmijcie go - wyjęli go z wody i odprowadzili do drugiego pokoju w którym zapewne, dostał ubranie na zmianę i ręcznik
- 011 - rzucił krótko

- Dasz radę - powiedziałam i się lekko do niej uśmiechnęłam
Od momentu jej wejścia do wody minęła 1 minuta i jak widać, to już było za dużo dla Papy
- Dosyć, wyjmijcie ją
- 007
Powoli zaczęłam iść w stronę Brenera „Ona się tam prędzej utopi niż uniesie" - usłyszałam niestety znajomy mi głos, 009. Posłałam jej mordercze spojrzenie a ta się tylko zamknęła. Dziwka.
- Cisza, 009 zobaczymy jak ty się za chwile spiszesz- powiedział Papa
- Prze-przepraszam - powiedziała
Podeszłam do trenera który założył mi ten czepek, czy co to tam w ogóle jest. Wrzucili mnie do wody i po około 30s. Uniosłem się na około 50 centymetrów.
- Świetnie! - powiedział -wyjąć ją!
Kiedy wyszłam z wody automatycznie spojrzałam na miejsce w którym zazwyczaj stał Peter, no tak nie było go. Spojrzałam w stronę 009 na co tylko przewróciła oczami a ja się uśmiechnęłam




Jest wieczór, a ja za chuja nie zasnę. Na obiedzie i kolacji też go nie było, w pokoju z tęczą też nie, to nie jest normalne. Stwierdziłam, że to nie ma sensu żebym tu siedziała, wiec wyjdę i go poszukam.
Wyszłam z mojego pokoju i szłam korytarzem. Nagle coś usłyszałam, a raczej kogoś. Szybko pobiegłam w stronę odgłosu, dochodził on z pokoju. Lekko wychyliłam się zza rogu i wyjrzałam przez małe okno. Chciałam płakać. Peter. Robią mu krzywdę, nie mogłam na to patrzeć, słyszałam tylko jego krzyki. Co się kurwa dziwić te chuje go przywiązały i obrywał prądem. Nie mogłam dalej tego słuchać. Jeszcze raz wychyliłam się zza rogu i swoimi mocami rozpierdoliłam ten jebany paralizator. Zamiast oberwać po raz kolejny Peter, oberwał ten chuj. Przetarłam krew która wydostała mi się z nosa, a mały uśmiech wkradł mi się na usta co mnie trochę przeraziło, zrobiłam mu krzywdę. To nie jest czas żeby o tym myśleć.

- Odstawcie go do pokoju - usłyszałam głos Brenera. Prawda jest taka że Papa to jebany skurwysyn, jest wart tyle samo co nasza ulubiona dziwka.
- Tak jest - powiedział jeden z tych zasranych pracowników.
Schowałam się za ścianą i tylko patrzyłam jak ciągnęli go po podłodze jak jakieś zwłoki. Po około 10 min poszłam do jego pokoju.


Heyy, dzisiejszy rozdział był trochę inny niż reszta, lecz mam nadzieje że się wam podobał :) koniecznie dajcie znać co uważacie na jego temat❣️ Chciałabym też zrobić kilka rozdziałów z perspektywy Petera, wiec możecie pisać co uważacie <3 Będzie mi mega miło jak zagłosujecie❤️

Just wanna be yours // Peter Ballard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz