1.

635 25 18
                                    

- Ellie Elena Watson -

Uśmiechnęłam się, obracając plastikową i błyszczącą plakietkę w moich dłoniach.

– Daj – zasugerował uprzejmie mężczyzna poznany mi już jako Henry Emily - szef i twórca, cieszącej się dużą popularnością, pizzerii u Freddiego.

Posłusznie oddałam plakietkę i stałam wyprostowana, gdy Henry oficjalnie przyczepiał karteczkę z moim imieniem do koszulki z wielkim logiem „Fazbear's Entertainment".

– Od teraz tu pracujesz – oznajmił i uśmiechnął się dumnie, skanując mnie wzrokiem i oddalił się o kilka kroków.

Popatrzyłam na swoje ubranie, a następnie na mężczyznę, posyłając mu szczęśliwy wzrok.

Henry był to facet w wieku, z tego co zapamiętałam, trzydziesto-ośmiu lat. Miał ciemne, wpadające w rudy kolor, włosy i nosił czarne, kwadratowe okulary na podłużnym nosie. Był uprzejmy, a na dodatek miał bardzo ciekawe spojrzenie na świat i ludzi. Już na pierwszym spotkaniu o moją pracę złapaliśmy wspólny język, a kiedy z wielkim zapałem zaczął opowiadać mi o jego dziele słuchałam go z dotąd nie znanym dla mnie zainteresowaniem. Mówił o tym miejscu jak o swoim dziecku, a przede wszystkim marzeniu, jakie udało mu się zrealizować. Był z siebie dumny, a gdy opowiadał jego oczy błyszczały w zachwycie.

Nigdy dotąd nie spotkałam się z kimś kto tak bardzo był pochłonięty swoją pracą, a co najlepsze kochał w taki sposób to co robi.

Przez to właśnie Henry wywarł na mnie tak dobre pierwsze wrażenie.

Na dodatek był idealnym materiałem na szefa, bo pomimo swojej ciepłej strony wydawał się być odpowiedzialny i stanowczy jeśli coś szło nie po jego myśli. Zdecydowanie nie był tym typem, który lustruję Cię z góry na dół wrednym spojrzeniem, a raczej potulnym człowiekiem, z którym łatwo jest się dogadać, a jeszcze łatwiej zaprzyjaźnić.

Może przyjaźń z własnym szefem wydaję się być abstrakcyjna, ale Henry na każdym kroku emanował optymizmem i przyciągał do siebie ludzi, w tym mnie, którą kompletnie oczarował swoją osobą.

Nie pytał o niepotrzebne aspekty mojego życia. Nie wnikał w moje prywatne sprawy, mój wygląd ani nie doszukiwał się u mnie żadnych niedoskonałości. Po prostu prowadziliśmy zwyczajną rozmowę, która z czasem zaczynała przypominać spotkanie dwóch bliskich sobie ludzi.

– Bardzo dziękuje za tą pracę, wie Pan, jakie to dla mnie ważne – wyznałam szczerze po czym wyprostowałam się zdeterminowana do nowej owocnej pracy.

– Jasne – kiwnął głową – Mam nadzieję, że poradzisz sobie w pierwszy dzień – uśmiechnął się pogodnie i usiadł do swojego drewnianego biurka – I proszę – dodał, zmieniając swój wzrok na bardziej poważny – Nie mów do mnie „Pan", bo czuję się staro.

– Tak jest szefie! – zasalutowałam z równie promiennym uśmiechem i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.

Zapowiadał się naprawdę wyjątkowy czas w moim życiu i miałam wrażenie, że wreszcie znalazłam miejsce, w jakim się odnajdę. Ta praca, być może, będzie moim wyznacznikiem by przekreślić dawną przeszłość, a zająć się nową teraźniejszością.

Mój dobry humor szybko jednak wyparował, gdy obróciłam się na pięcie, po czym silnie wpadłam w czyjeś szerokie ramiona. Odkaszlnęłam, bo do moich nozdrzy automatycznie wdał się mocny
i drażniący nos zapach męskich perfum.

Niezręcznie odsunęłam się od dobrze zbudowanego ciała i uniosłam niewinnie wzrok. Moje oczy powoli przejechały wzdłuż jego szyi i szczęki, a następnie spotkały się z ostrymi, ciemnymi tęczówkami.

LIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz