Wstałam dosyć późno, pośpiesznie wyprostowałam włosy, ubrałam moją luźną firmową koszulkę i przypięłam do niej plakietkę. Na dół włożyłam krótkie spodenki kolarki i do dopełnienia tego nudnego outfitu na czubek głowy wsunełam czarną czapkę z daszkiem.
Obejrzałam się w lustrze i spojrzałam na godzinę widniejąca na budziku.
8:30
Czekał mnie kolejny dzień roboty z tym tajemniczym gościem, który dzień wcześniej zabrał mnie do swojego domu i jak gdyby nic oddał mi swoje ciuchy. Spakowałam więc jego zapasową koszulkę do papierowej torby i zabrałam ze sobą do pizzerii.
Włożyłam do uszu słuchawki z których leciało You get me so high The Neighbourhood i powoli szłam chodnikiem, cicho nucąc wspomnianą piosenkę pod nosem.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ładny. Poranne, letnie powietrze to coś co zawsze ubóstwiałam. Kochałam czuć tą świeżość, która jest oznaką kolejnego upalnego dnia.
Na miejscu przywitałam się ze znajomymi twarzami i ruszyłam w poszukiwania Williama, ale na pierwszy rzut oka nigdzie go nie dostrzegłam. Postanowiłam więc zajrzeć na zaplecze ponieważ dosyć często tam znikał. Przeszukałam wszystkie pomieszczenia po kolei aż dotarłam do Safe roomu, który znajdował się na samym końcu korytarza.
Chciałam złapać za okrągłą klamkę lecz w tej samej chwili drzwi same się otworzyły, a przede mną pojawił się nikt inny, a William Afton.
– Hej! Dziewczyno – szarpnął mnie lekko za ramię i schylił się tak, by jego twarz była naprzeciwko mnie – Nie wolno Ci tu chodzić.
– Mam na imię, Ellie – odparłam i spojrzałam na niego ostrzej – A Henry nie zabronił mi tu przychodzić.
Wtedy jego oczy zupełnie zdominowały moje
i poczułam jak moje gardło zamienia się w pustynie. Z trudem przełknełam ślinę gromadzącą się w ustach i oddaliłam się od niego, uderzając plecami o zimną ściane.– Skoro on tego nie zrobił to ja to zrobię – uznał, patrząc na mnie wciąż obojętnie i chłodno – Zabraniam ci tu chodzić, Ellie – zaakcentował moje imię, a jego kąciki ust drgnęły z lekka ku górze.
Był z siebie zadowolony. Zmrużyłam oczy. Co za dupek. Już chciał odchodzić, ale ja wyprostowałam dłoń i wsadziłam mu do ręki uchwyt papierowej torby.
– Co to jest? – spytał i zmarszczył grube brwi.
– Dzięki za koszulkę – odpowiedziałam wprost, próbując ignorować fakt, że moje ciało bardzo dziwnie reaguje na jego obecność – Ogólnie dzięki za wczoraj – dodałam.
Nie chciałam być nie miła, choć on zdecydowanie nie był taki względem mnie.
Zlustrował w skupieniu moją twarz. Kawałek po kawałku, tak, jakby analizował i doszukiwał się mojego czułego punktu. Jego spojrzenie mnie paliło i sprawiało, że chciałam już stamtąd uciec albo chociaż oddalić się na bezpieczną odległość. Jednak zamiast tego nadal staliśmy tak blisko i przypatrywaliśmy się sobie jak eksponatom w muzeum.
I skoro on pozwolił sobie na takie zagranie
tak ja stwierdziłam, że również spróbuje przełamać jego grubą barierę. Starałam się znaleźć w jego oczach coś innego niż tylko pustą obezwładniającą czerń, ale nie przyniosło to żadnych korzyści. Zero emocji. Tak jakby był z nich całkowicie wypruty.Natomiast ciężko mi było zaprzeczyć, że te tęczówki nie są uzależniające. Maja w sobie głębie i skrywają jego prawdziwe oblicze, które w tamtym momencie zapragnęłam odkryć. Od tego człowieka biło zimno i szorstkość, ale wydawało mi się, że przez krótką chwilę przeszło przez niego cień wyraźnego smutku, który szybko zamienił się w obojętność.
CZYTASZ
LIE
FanfictionTa książka w większości dotyczy Five nights at Fredddy's i jest moją pierwszą książką, jaką kiedykolwiek napisałam. Liczę na wyrozumiałość. Grafika z okładki nie jest moja! Pochodzi z twittera Melokoii.