Położył mnie na miejscu pasażera i zapiął pasem.
Westchnęłam głośno i popatrzyłam na niego zirytowana. Gdy dopiął pas, obrócił swoją głowę do mojej i lekko się uśmiechnął, przy tym przyglądając się w głąb moim oczom. Wyglądał uroczo, ale byłam zła, więc dalej patrzyłam na niego jakbym chciała go udusić. Wyprostował się i zamknął drzwi, nie przejmując się moimi groźbami, po czym przeszedł na drugą stronę auta i usiadł przy kierownicy.
– Jebany egoista. Co ty sobie wyobrażasz? – fuknęłam wściekła – Nie jestem twoją własnością!
– A kto tak powiedział? Nie bądź zła – odpowiedział i złapał lewą ręką za kierownicę – Uratowałem Cię.
– Uratowałeś? – skrzywiłam się z wymalowanym grymasem na twarzy – William! Max mi się podoba. Powinieneś to uszanować.
– Przecież on Cię chciał tylko wykorzystać – mówił spokojnym tonem i odpalił samochód – Ledwo Cię zna, a już Ci się dobiera do szyi.
– I kto to mówi! – wyrzuciłam i spojrzałam na niego ostatni raz. Poderwałam się i miałam ochotę wysiąść z tego przeklętego samochodu.
– Pamiętaj, że twoja szyja nadal należy do mnie – przypomniał i wzrokiem powędrował na jego malinki widniejące na mojej odkrytej szyi, a ja szybko zakryłam ją ręką.
Zła i zawstydzona odwróciłam wzrok. Powoli miałam dość jego nagłej zaborczości. Pociągłam szybko i gwałtownie za klamkę zamontowaną w drzwiach jednak nie przyniosło to żadnych zamierzonych celów.
Były zamknięte.– Mam blisko, mogę się przejść – fuknęłam i sfrustrowana oparłam się o fotel, bo i tak wiedziałam, że mnie nie wypuści – Jesteś okropny.
– Obrażona? – zapytał i położył mi swoją rękę na udzie.
Od razu poczułam ciepło bijące od jego ręki. Z jakichś powodów polubiłam ten chropowaty dotyk, ale w tym momencie William wystarczająco mnie wkurzył. Chciałam zepchnąć jego dłoń, ale się nie dało. W końcu odpuściłam przy tym głośno wzdychając.
– Nie życzę sobie żebyś mnie dotykał – odparłam i odwróciłam głowę w stronę szyby.
W tle nadal odbijały się kolorowe światła Wesołego Miasteczka. Pomyślałam o tym jak inni muszą się teraz dobrze bawić, kiedy ja zostałam siłą wepchnięta do samochodu. Żałuje, że nie zostałam.
Miałam ochotę na kolejnego drinka, a zamiast tego kłócę się z jakimś gburem w samochodzie. Jedyną dobrą rzeczą z tej sytuacji był fakt, że wygrał dla mnie maskotkę i choć w środku cieszyłam się jak wariatka tak nie mogłam dać mu tak szybko tej satysfakcji. Będę udawać złą dopóki nie usłyszę jasnego słowa „przepraszam".
– Widziałem jak na ciebie patrzył – powiedział po czym wziął rękę i skręcił kierownicą w bok.
– Bo ty zamiast zająć się swoim życiem to cały dzień obserwujesz każdy mój krok – zaczęłam narzekać – Jak nie miałeś co robić to mogłeś nie przychodzić – założyłam ręce pod biustem i zamknęłam oczy.
Ucichł i teraz słyszałam tylko ściszoną muzykę w tle i nasze mieszające się oddechy. Nie wiem czy przestał, bo miałam racje czy po prostu nie chciał mnie jeszcze bardziej wkurzać. Jednak nie mogę narzekać. Jego głos mnie roztapiał, a dotyk na skórze sprawiał, że ciężko mi było usiedzieć w jednym miejscu. Za każdym razem miałam ochotę zacząć skakać ze szczęścia, gdy tylko okazywał mi trochę uwagi.
Poczułam gdy William zaparkował pod moim blokiem i wyszedł z auta. Otworzył mi drzwi i podał rękę do wyjścia. Wyszczerzył swoje białe zęby przy tym patrząc się na mnie wyczekująco. W myślach od razu uznałam, że w takim wydaniu wyglada cholernie przystojnie, ale jeżeli uważa, że w ten sposób przestanę być zła to ostro się myli.
CZYTASZ
LIE
FanfictionTa książka w większości dotyczy Five nights at Fredddy's i jest moją pierwszą książką, jaką kiedykolwiek napisałam. Liczę na wyrozumiałość. Grafika z okładki nie jest moja! Pochodzi z twittera Melokoii.