9.

288 17 56
                                    

– To idziemy? – zapytał zniecierpliwiony Michael, gdy kolejne kilka minut rozmawialiśmy przed wejściem do Wesołego miasteczka.

Tupał nogą jak rozwydrzony dzieciak, któremu obiecano watę cukrową, ale dopiero po obiedzie. Nie wspomnę nawet o grymasie niezadowolenia, gdy powiedziałam mu „zaraz"

– idziemy – zadecydował Henry i obrócił się w stronę wejścia. Wszyscy ruszyli za nim.

Rozglądnęłam się dokładniej i pierwsze co dostrzegłam to wysoka kolejka, autka, młot, rozkładające się bary, kino 5 D, koło młyńskie itd. Wszystko migało na jasne kolory, a w tle leciały najlepsze kawałki tego lata. Ostatni raz byłam na czymś takim w wieku dwunastu lat z moim tatą, dlatego muszę przyznać, że byłam szczególnie podekscytowana. Brakowało mi tej adrenaliny, której dostarcza chociażby zwykły, ale dobry rollercoaster.

– O.. chodźmy na autka! – krzyknął rozweselony Michael, a w jego oczach błysła iskierka energii.

– Ile ty masz lat? – prychnęła Melanie, pchając go swoim ramieniem.

– Tyle ile ty, stypiaro – odpowiedział i zrobił naburmuszony wyraz twarzy, zakładając dłonie na piersi – i tak jest za darmo, więc czemu nie?

– W sumie możemy iść, chcecie? – zapytałam i spojrzałam na Michaela, którego nagły odmieniony wyraz twarzy twierdził, że chciałby mnie conajmniej wyściskać tylko dlatego, że zgodziłam się na jego wspaniałomyślny pomysł.

– Chodźmy – odparł Henry, ale przed tym zagroził na nas podniesionym palcem – Lepiej zapnijcie dobrze pasy.

Zdecydowaliśmy, że aby było nieco ciekawiej to butelka będzie decydowała o tym kto z kim siedzi. Mogliśmy się wtedy bliżej poznać i może w ten sposób lepiej spędzić czas.

Melanie wylosowała Scotta. Jeremy dostał Henrego. William miał Maxa. Natomiast mi został Michael.

– Czy to aby napewno bezpieczne? – dopytałam sarkastycznie, gdy zapinałam pasy koło Michaela.

Zanim chłopak zdążył mi odpowiedzieć dostaliśmy mocno w plecy od Henrego. Poleciałam do przodu, ale zamortyzowały to pasy, które pociągnęły mnie z powrotem do plastikowego krzesełka.

– O ty chuju – wymamrotał pod nosem Michael i zrobił szybki zakręt w prawo, trafiając od tyłu Melanie.

Złapałam się mocno swojego siedzenia i z przerażeniem patrzyłam na to co działo się przede mną. Dotrwałam momentów w których naprawdę zastanawiałam się czy wyjdę stamtąd żywa.

Michael był chyba najbardziej niezrównoważony z naszej nowo powstałej paczki, ale to go wyróżniało. Można się z nim napić i zajebiście dobrze bawić. Jest typem osoby przy której na pewno nie będziesz się nudzić.

W przeciwieństwie do tej jednej osoby, która miała wszystko w dupie i najchętniej pewnie położyłaby się już spać. Przynajmniej tak to odebrałam, gdy patrzyłam w stronę Williama, który tylko obserwował wszystko z fotela obok Max'a.

Wysiadłam z samochodzika i poczułam jak świat wiruje, a moje nogi są jak z waty. Miałam ochotę rzucić się z pięściami na Henrego, który specjalnie uderzał nas tak bym oberwała w plecy i aby moje włosy stały się zupełnie rozczochrane.

Melanie podbiegła i stanęła naprzeciwko mnie, próbując doprowadzić moje włosy do porządku. Jej warkoczyki były o wiele lepszym pomysłem na tego typu atrakcje.

– Już wiem żeby nie wsiadać z tobą do prawdziwego auta, idioto – podeszłam i szturchnęłam Michaela, gdy odchodziliśmy od samochodzików.

– No co ty? – zapytał Mike i zadziornie się uśmiechnął – Laski kochają szybką jazdę.

LIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz