16.

271 21 24
                                    

Wszyscy spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. W końcu to policja i niewiadomo czego tutaj szukali. Być może chodziło o te zaginięcia dzieci, ale skoro przez tyle czasu nic nie odnaleźli to nie ma szans na to żeby teraz odnaleźli jakieś wielkie dowody. Po długiej i niepewnej ciszy podszedł do nas jeden z policjantów, który trzymał na smyczy wielkiego i włochatego owczarka niemieckiego.

– Proszę o przyprowadzenie szefa – nakazał srogim głosem.

Scott posłusznie wstał i udał się do biura. Nie minęła minuta by Henry zjawił się na miejscu. Jego mina była równie zdziwiona jak nasza, spojrzał się po nas pytająco i po chwili zaczął rozmawiać z policjantem przy tym nerwowo tupając nogą.

Siedzieliśmy w ciszy gapiąc się na siebie nawzajem. Mój wzrok nagle padł na Williama siedzącego tuż obok mnie. Pierwszy raz spojrzałam w jego oczy i nie poczułam ciarek. Jego wzrok był nieobecny, pusty i skupiony na jednym z policjantów.

– Proszę o wyjście z budynku – podszedł do nas drugi policjant i wskazał w stronę drzwi.

Pospiesznie zostawiliśmy wszystko co do tej pory robiliśmy i udaliśmy się na dwór. William zaczął dyskretnie rozglądać się na boki po czym nagle rzucił, że powinniśmy udać się do domu, bo nie ma sensu bezczynnie stać w miejscu - Zgodziliśmy się jednogłośnie, ale ja wciąż obserwowałam jego mimikę.

Coś było na rzeczy tylko jeszcze wtedy nie potrafiłam tego rozszyfrować.

Jego wzrok był zbyt niespokojny co było zupełnie do niego niepodobne. William to chodząca oaza opanowania i dominacji, a teraz sprawiał wrażenie jakby pogubił się we własnych myślach.

Scott i Jeremy wrócili razem, a Melanie i Michael poszli na nogach w stronę swojego mieszkania. William czekał aż ja pójdę, ale nie ruszyłam się z miejsca.

– Na co czekasz? – zapytał nagle trzymając ręce w kieszeniach od spodni.

– Mogę cię zapytać o to samo – odpowiedziałam, nieufnie mrużąc oczy – Ty coś wiesz?

– Ja? Nigdy w życiu – odpowiedział i podniósł sarkastycznie ręce do góry w geście obronnym.

– Widzę to, William. Nie jestem głupia – syknęłam stanowczo, lustrując go podejrzliwym spojrzeniem.

– Muszę wracać – stwierdził po chwili i ruszył w stronę swojego samochodu.

– William, co tu się dzieje? – spytałam, dorównując mu kroku i ciągnąc go za rękaw od białej koszulki – Nie okłamiesz mnie.

Spojrzał na mnie w dziwny, zdystansowany sposób. To zazwyczaj on pilnował bym nie uciekła z kontaktu wzrokowego, ale tym razem to on robił wszystko, by tylko nie spotkać moich zielonych tęczówek.

– Nie wiem o co Ci chodzi, Ellie – uniósł brew i skrzywił wargi w geście niepodobnym do uśmiechu.

Wiedziałam, że coś tu nie pasuje. Może nie miałam okazji poznać go za dobrze, ale nauczyłam się rozróżniać jego podejrzane zachowanie.

– Wiesz, że możesz mi powiedzieć jeśli coś jest nie tak – oznajmiłam, ale on pokręcił sprzecznie głową.

– Wszystko dobrze – zapewnił i ruszył ponownie w stronę auta.

Odprowadziłam go podejrzanym wzrokiem, analizując każdy jego dziwny ruch. Czułam się jak detektyw, który jest w trakcie rozwiązywania istotnej sprawy. Być może niepotrzebnie się nakręcałam, ale William nie był człowiekiem od tak zmieniającym swoje zachowanie. Jego wzrok zawsze był ostry i dominujący. Nawet gdy uciekaliśmy przed animatronikami to jego oczy nadal przenikliwie i ostrożnie lustrowały otoczenie. Teraz jego tęczówki wypełniała pusta zamglona przestrzeń.

LIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz