Bawiłam się świetnie w gronie moich najbliższych osób. Piłam i tańczyłam, a potem znów piłam i tańczyłam. Od kilku godzin nie widziałam końca.
Zdyszana w końcu usiadłam przy barze i zamówiłam kolejnego drinka. Kątem oka widziałam jak Michael próbuje poderwać jakąś czarującą blondynkę. Na środku parkietu tańczył Henry, a Cassie i Hannah gadały z Maxem, Jeremim i Scottem.
– Hej – odezwał się znajomy głos, przez co od razu pokierowałam głowę w jego kierunku – Wyglądasz bosko.
– Tęskniłam – wyznałam szczerze i spojrzałam na niego czule.
– Ja też – odpowiedział, a ja wzięłam do ręki drinka i dopiłam go do połowy – Dasz się wyrwać na parkiet? – obdarzył mnie świdrującym spojrzeniem.
– Z tobą zawsze – uznałam i pokiwałam głową.
Ujął mnie za rękę i poprowadził na środek, przepychając się pomiędzy ludźmi.
– Imprezy z tobą były najlepsze – powiedział w końcu – Zawsze bawiłem się najlepiej.
– To miłe – odpowiedziałam lekko zmieszana jego wyznaniem, ale byłam poniekąd szczęśliwa, że go widzę. Wierzę, że przez te dwa lata się zmienił – Myślałam, że już o mnie zapomniałeś. Chociaż tak właściwie to właśnie planowaliśmy.
– Chciałem do ciebie napisać ale nie wiedziałem jak się za to zabrać – zaczął mówić – Aż napisała do mnie Cassie, żebyśmy przyjechali na twoje urodziny.
– Do teraz nie dowierzam, że tutaj jesteście – zaśmiałam się – Jak na studiach?
– Jest dobrze, ale sporo nauki – odparł.
Pokiwałam głową, a gdy tylko muzyka zmieniła się na trochę wolniejszą zbliżył się i oplótł mnie w talii, gapiąc się prosto w moje oczy. Nie mogłam powstrzymać się, żeby nie porównać ich do oczu Williama. Wzrok Connor'a był dosyć głęboki i na swój sposób wyjątkowy. Connor zawsze był pewny siebie, dlatego też jego spojrzenie wydawało się dominujące i władcze, jednak napewno nie aż tak bardzo jak dobrze znane mi spojrzenie Williama. Przy nim nie mogę się normalnie skupić, a tętno diametralnie mi przyspiesza, za to patrząc w oczy Connora czuje jego niewielką dominację, ale nie wywołują na mnie już takiego wrażenia jak kiedyś.
– Po tak długim czasie nadal tak strasznie mi się podobasz – wypalił nagle i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, na tyle, że czułam jego alkoholowy oddech na karku.
Zaczęło robić się niezręcznie i nie wiedziałam jak się zachować. W końcu dobrze wiedział, że ja go nie kochałam ani tymbardziej nie kocham nadal. On był zbyt nachalny, zgrywał kogoś kim nie był i potrafił być piekielnie zazdrosny, gdy tylko wychodziłam gdzieś bez niego. Mimo to był moim dawnym przyjacielem, bo potrafił mnie rozśmieszyć i widziałam, że mu na mnie zależało. Dużo spraw i kłótni zaczęło pojawiać się w naszej dosyć toksycznej relacji, a po kolejnej naszej sprzeczce moja mama uświadomiła mi, że to nie jest tego warte.
I zerwałam z nim, bo moja mama miała racje. Ona zawsze była odpowiedzialna i dostrzegała rzeczy, których ja często nie brałam pod uwagę. Nigdy się nie myliła i w jakiś sposób inspirowała mnie, więc nawet na moment nie zawahałam się, by jej nie posłuchać.
Odepchnęłam go lekko, tak, by nie czuł się zbytnio urażony.
– Connor, przecież wiesz – zaczęłam grzecznie – To nie jest dobry pomysł. Na dodatek teraz, gdy mieszkasz o wiele dalej.
– Weź – odparł i przybliżył swoją twarz do mojej – daj mi drugą szansę. Tylko mi zaufaj – zaczął lekko muskać moją dolną wargę, gdy ja tylko lekko próbowałam go od siebie odciągnąć.
CZYTASZ
LIE
FanfictionTa książka w większości dotyczy Five nights at Fredddy's i jest moją pierwszą książką, jaką kiedykolwiek napisałam. Liczę na wyrozumiałość. Grafika z okładki nie jest moja! Pochodzi z twittera Melokoii.