-3-

1K 58 45
                                    

Był to mój ojciec, którego nienawidziłem. Jak juz robiliśmy cos razem, to tylko to co on chciał. Gdy byłem młodszy nie widziałem w tym nic złego, ale Johnatan otworzył mi oczy. Dzięki niemu zrozumiałem wiele rzeczy. Naprawdę wiele.

Wszedłem do domu, jak najciszej aby Lonni mnie nie usłyszał. Rozmawiał, a raczej kłócił sie w tym czasie z mamą. Po co on tu przylazł? Niestety jako największy pechowiec, musiałem wleźć w kanapę, robiąc przy tym spory hałas. Odrazu po tym usłyszałem jego głos.

-No, a o to mój kochamy syneczek. Chodź porozmawiamy w pokoju.-uśmiechnął się. Ale to nie był miły uśmiech. Bałem się go wiec poszedłem z nim. Usiadłem na moim łóżku, a on stał przede mną. Nawet nie patrzyłem się mu w oczy.

-Wyglądasz jak jakiś pedał. Bycie homo jest dla ciebie fajne? Błagam cie. Nie przyznaje się do ciebie. Dziwie się, że matka cie jeszcze chce.-powiedział to widocznie, mocno mną zawiedziony ojciec. W tym samym czasie zaczęło mocno lać.
-Ale co ja takiego zrobiłem?-odpowiedziałem zdrezorientowany.
-Urodziłeś się. Zrozum, że nikt cie tu nie chce. N I K T. Z resztą kto by chciał sie zadawać z jakimś pedziem. Chciałem cie wychować na normalnego dzieciaka, a ty? A ty stałeś sie jakąś niedopuszczalną pomyłką!-wykrzyczał mi w twarz mężczyzna. Do oczów zaczęły napływać mi łzy. Nie umiałem ich powstrzymać, po prostu nie potrafiłem.
-I czego wyjesz? Nie zachowuj się już jak totalny gej!-po tych słowach uderzył mnie w twarz. Miałem dość. Nie patrząc na pogodę, wybiegłem z domu, nie spoglądając się za siebie. Na dworze było zimno oraz padało, a ja byłem w krótkim rękawku. Byłem cały zalany łzami i tylko biegłem przed siebie. Nawet nie wiedziałem gdzie. Po prostu biegłem.

Po kilku minutach się zmęczyłem więc zmniejszyłem tępo. Jakby mi było mało, spotkałem również Eleven i Mike'a śmiejących się i przytulających razem pod parasolką. Teraz to juz nie płakałem tylko wręcz rozpocząłem. Chciałem zniknąć. Nie widziałem sensu w tym wszystkim. Lonni mówił prawdę. Nikt mnie nie potrzebuje. Stałem tak tylko i się patrzyłem na dwójkę. Upadłem na ziemie i dalej płakałem. Nagle poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Spojrzałem w górę i ujrzałem oczywiście go. Mike'a. El stała obok niego i również wyglądała na zmartwioną moim stanem. Ja wciąż płakałem.

Pov:Mike
Byłem z Nastką na spacerze w deszczu. Ja i moja dziewczyna kochaliśmy takie spacery.

Podczas naszych wygłupów pod parasolem, usłyszałem głośny placz. Gdy zauważyłem od kogo on dobiega, prawie, że sam sie popłakałem. Widok płaczącego Will'a to była jedna z gorszych rzeczy. Razem z El podbiegliśmy do niego jak najszybciej.

-Boże święty! Will co sie stało?-spytałem się go samemu będąc blisko płaczu. Chłopak nie odpowiadał. Podałem mu rękę aby wstał. El szepnęła mi, że ona juz pójdzie bo i tak miała szlaban od Hoppera. Chłopa złapał sie mojej ręki i wstał. Był kompletnie załamany. Nieprzyjemny widok.
Przytuliłem go. Wiedziałem ze tego potrzebuje. Nastka zabrała mi parasol, więc teraz i ja byłem mokry. Stwierdziłem, że najlepiej bedzie jak najpierw sie wysuszy i ogrzeje, a dopiero potem powie co sie stało. O ile powie..

Poszliśmy do mojego domu bo nie wiedziałem co się dzieje w jego.
Chłopak po drodze się trochę uspokoił. Gdy dotarliśmy, dałem mu jakiś ręcznik i suche ubrania. Poszedł sie przebrać, a ja odrazu po nim. Gdy juz oboje byliśmy susi, zacząłem temat.

-Will, chce ci pomóc, więc musisz powiedzieć co się stało.-Powiedziałem po czym go przytuliłem.
-Mój ojciec..-zaczął-On..znowu przyjechał.-mówiąc to łzy zaczęły od nowa mu się zbierać w oczach na co ja go mocniej przytuliłem.
Znałem jego ojca. Nie raz po jego wizycie u Will'a, chłopiec pojawiał się w szkole z czerwonym policzkiem, bądź siniakami. Teraz dopiero zauważyłem, że niższy ma ślad po uderzeniu na lewym policzku.

-On.. ci to zrobił?-wskazałem na jego policzek na co on przytaknął. Nie wiedziałem co powiedzieć. Will był raczej wrażliwy, więc nigdy w życiu by się nie podstawił swojemu ojcu.
-Spokojnie, wrócisz do domu dopiero gdy tamten dureń wyjedzie. Nie pozwolę ci do niego wrócić.-chłopakowi leciały łzy z oczu , jednak on się lekko uśmiechnął.
Był tylko jeden problem. Co z jego mamą? Przecież ona bedzie się martwić o Will'a, a on dopiero co u mnie był. Postanowiłem zaryzykować i zadzwoniłem do jego matki. Niższy z początku sie wykłócał, że nie może tak cały czas siedzieć u mnie i, że bedzie lepiej gdy wróci, ale ja to ignorowałem i po prostu zadzwoniłem. Usłyszałem, że pani Byers płacze. Albo sie martwiła o syna, albo ten psychol też jej coś zrobił.

-H-halo?-powiedziała załamana.
-Dzień dobry, chciałem powiadomić, że Will jest u mnie, więc proszę sie nie martwić.
-Jest tam? Oh jak dobrze.-było widać, że sie martwiła.-Michelu mam prośbę, czy Will mógłby dziś zostać u ciebie? Pewnie ci mówił, ale u nas nie jest teraz najlepiej i nie chce żeby na to patrzył..-powiedziała jego mama.
-Tak! Oczywiście!-powiedziałem uradowany.
-Dobrze, Dowidzenia.-powiedziała miło kobieta
-Dowidzenia.

-Hej, twoja mama sama zaproponowała abyś u mnie został.-uśmiechnąłem się do chłopaka.
-A twoja mama? Co jeżeli się nie zgodzi?.-spytał dalej mając łzy w oczach.
-Zgodzi się, nie przejmuj się.

Poszedłem sie spytać mamy i oczywiście się zgodziła. Powiadomiłem o tym chłopaka.

Pov: Will
-Willy, on ci tu nic nie zrobi. Tu jesteś bezpieczny.-powiedział chłopak na co ja sie zarumieniłem,ale raczej nie było tego widać bo i tak byłem czerwony od płaczu i od uderzenia w policzek.
On znowu mnie przytulił. Cieszyłem się, że tu z nim jestem.

Opowiedziałem wszystko chłopakowi, na co zrobiły mu się łzy w oczach. Gdy się już uspokoiłem, porobiliśmy coś jeszcze z Mike'm, a potem postanowiliśmy iść spać.

Przez całą noc nie zmrużyłem oka, i czekałem tylko aż brunet się obudzi. Koło ósmej chłopak w końcu otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie lekko zaspany. Kilka minut później, poszliśmy zjeść śniadanie.

-Ej, spałeś ty w ogóle?-spytał mnie po czym ugryzł kawałek kanapki.
-Nie mogłem zasnąć..-powiedziałem po chwili. Chłopak wyglądał na zmartwionego. Głupio mi było.

Odrazu po śniadaniu stwierdziłem, że nie będę sprawiać dłużej problemu i już pojadę. Mike chciał żebym został dłużej, ale ja i tak zrobiłem swoje. Przytuliłem go na pożegnanie i odjechałem. Bałem się, że on tam dalej jest. Ale czy po kłótni z mamą ona pozwoliła by mu tam spać? Nie sądzę. Byłem Mike'owi wdzięczny, że mi tak pomógł. Chciałbym żeby wiedział, że go kocham, ale wtedy mógłbym wszystko zniszczyć.

Gdy dojechałem do domu, na szczęście już go nie było. Mama przytuliła mnie i zaczęła za niego przepraszać. To nie była jej wina, a mimo wszystko wciąż sie upierała, że to wszystko przez nią.

————————————————————
A więc kolejny rozdział. Zobaczyło to narazie połowa mojego celuXD dziękuje tym 5 osobom, że to przeczytały. Mua papa

Love you more than anything // BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz