-4-

975 53 71
                                    

Odrazu po powrocie, rzuciłem się na łóżko. Wciąż miałem w głowie słowa ojca. Niby nic nie znaczyły, ale jednak znaczyły. Bez sensu. Do pokoju wszedł Johnatan. On zawsze wiedział kiedy jest coś nie tak. Przytulił mnie, a ja zacząłem płakać z niewiadomego powodu. Nienawidziłem siebie za to. Ale cóż. Nagle mój brat się odezwał.

-Chcesz mi powiedzieć co się stało?-zpytał.
-Tata się stał.-powiedziałem szybko.
-...rozumiem.. wiesz, on wygaduje tyle głupstw dziennie, że szkoda w nie wierzyć.-powiedział aby mnie pocieszyć. Było mi go żal, że się mną martwi, więc uśmiechnąłem się ,,szczerze,, i starałem się udawać zadowolonego.

Przyszykowałem się do snu i poszedłem spać. Następnego dnia znowu miałem się spotkać z drużyną. Zasnąłem z myślami o tym słodkim brunecie.

Obudziłem się koło 8. Spotkanie było zaplanowane na 13. Mieliśmy się wszyscy razem spotkać przed lasem aby urządzić piknik. Każdy z nas miał przynieść coś do jedzenia bądź picia.

Wstałem i jak zwykle nie miałem ochoty na śniadanie, ale tym razem je zjadłem bo miało być dziś gorąco, a ja wolałbym chyba nie zemdleć. Zjadłem jakieś kanapki, a potem poszedłem się umyć. Gdy wyszedłem spod prysznica, zastanawiałem się co mogę zabrać na piknik. W końcu wziąłem ulubione słodycze naszej grupy. Szczerze to nie lubiłem żadnej z tych słodkości, ale skoro inni je lubią to wezmę.

Była 10:37. Nagle dostałem chęci na rysowanie i zacząłem rysować mnie płaczącego na ulicy dwa dni temu. Wciąż pamiętałem słowa ojca. Niby zawsze jak nas odwiedzał się na mnie darł, a ja godzinę później zapominałem, ale tym razem było inaczej. Nie potrafiłem ich wyrzucić z mojej głowy. Myślałem, że jak to narysuje to mi to jakoś pomoże. Rysowanie zawsze mi pomagało w takich sprawach. Dlatego mam cały szkicownik zapuchnięty Mike'm. Bądź scenami gdzie się całujemy. Nikomu nie pokazywałem tego notatnika i go chowałem w najciemniejszych zakamarkach mojego pokoju.

O 12:30 wyruszyłem w stronę lasu. Gdy dotarłem byłem tam jako pierwszy. A było pójść tam później. Czekałem tak dalej i czekałem. Gdy była już 13:26 miałem wątpliwości czy oni w ogóle przyjdą. Gdy wybiła 14:00 poddałem się. Wróciłem do domu przygnębiony faktem, że mnie wystawili. Nie miałem pojęcia dlaczego.

Strasznie mi się nudziło, wiec o 15 wybrałem się na lody do ,,Ahoy,,. Wsiadłem na rower i po 15 minutach byłem na miejscu. To co tam zobaczyłem mnie w cholere zabolało. Była tam cała grupa. CAŁA. Wystawili mnie aby się spotkać samemu? Czy ja im jakoś przeszkadzam swoją obecnością? Zgromadziły mi się łzy w oczach i tylko się na nich patrzyłem, jak się śmieją i żartują jedząc lody. Pobiegłem szybko do toalety i tam rozpłakałem się na dobre.

Pov: Mike
Nastka dziś zadzwoniła do nas krótkofalówką abyśmy się spotkali jednak w ,,Ahoy,, bo ona nie może wychodzić do lasu. Co jest dziwne bo sama w nim mieszka, ale stwierdziłem, że w sumie wypad do lodziarni tez będzie fajny. El powiedziała mi także, że powiedziała już wszystkim z grupy o przełożeniu miejsca.

Gdy dotarliśmy na miejsce była 13:02 wiec się spoźniłem o 2 minuty. Byli już wszyscy oprócz Will'a. Dziwne bo był zawsze punktualny. A może coś mu się stało po drodze?
-Ej, a gdzie jest Will?.-spytałem w końcu.
-On? Nie wiem, chyba nie przyjdzie.
Nie przyjdzie? Trochę się o niego martwiłem.

Wszyscy dobrze się bawiliśmy, a mi zachciało się iść do toalety.
-Jak coś to ja idę do toalety, zaraz wracam!
-Okej!-powiedziała Nastka i Lucas.
Gdy byłem już w toalecie usłyszałem cichy płacz. Odwróciłem się w stronę umywalek i zobaczyłem go. Will tam był i na dodatek płakał.

-Will? Czemu nie przyszedłeś do nas na lody?-spytałem po chwili wpatrywania się w niego.
-Co? Czekałem na was godzinę w tym zasranym lesie, a wy mi nic nie powiedzieliście o przełożeniu spotkania!-powiedzial chłopak, a raczej wykrzyczał. Był zły.
-Ale jak to? Nastka mówiła, że dzwoniła do ciebie. Mieliśmy się spotkać w lodziarni zamiast w lesie bo ona nie może iść do lasu. Nie dzwoniła?
-Nie, nie dzwoniła. Skoro tak jej przeszkadza moja obecność to lepiej nie będę przychodził na żadne spotkania grupy. Widać z daleka, że mnie nie lubi.-powiedział poczym łzy zaczęły spływać mu po policzkach.
-Will, ja z nią pogadam, ale jesteś częścią drużyny, a my wszyscy cię lubimy. Szczególnie ja!-powiedziałem i się uśmiechnąłem do chłopaka.
-Daruj sobie Mike.-powiedział po czym wybiegł z łazienki. Biegłem za nim, lecz go zatrzymał znany mi chłopak. Troy. Gnębił nas cały czas, wiec się go trochę bałem.

Pov:Will
Gdy tylko zauważyłem te jego morde, już wiedziałem ze się zaraz stanie.

-No cześć gejuchu.-powiedział ten kretyn.
-Odwalisz się kiedyś?-Powiedziałem z dumą.
-O kurde, agresywny sie stałeś przez te wakacje!-wyśmiał mnie.
-Po prostu daj mi spokój, okej?
-Może za kilka lat.-,,zażartował,,
-Debil..-szepnąłem. A najwyżej tak myślałem.
-Tego za wiele śmieciu!-wykrzyczał po czym poraz pierwszy walnął mnie w twarz. A dokładniej w nos. Krew zaczęła się lać. A on walnął mnie po raz drugi. Powoli zacząłem tracić grunt pod nogami. Czemu to zawsze mi się musi coś dziać? Ludzie chyba zaczęli się patrzeć bo Troy zaczął uciekać, a ja usłyszałem jak ktoś wypłakuje moje imię. Nie usłyszałem kto bo po chwili zemdlałem.

pov: Mike
Czemu stałem? Czemu ja do cholery jasnej stałem, a nie pomogłem mu. Nie wybaczę sobie tego..

Podbiegłem do chłopaka, który już zemdlał i zacząłem wołać o pomoc z płaczem. Cała drużyna chyba mnie usłyszała po podbiegli jacyś ochroniarze i oni. Popatrzyłem się z mordem w oczach w Eleven. Później z nią pogadam. Teraz nie było na to czasu. Ochroniarze zadzwonili po karetkę, która po 5 minutach przyjechała. Jego matka również została zawiadomiona. Chciałem jechać z Will'em, ale mi nie pozwolili. KUŹWA CZEMU NIE POMOGŁEM MU. Gdyby tylko El powiedziała mu o spotkaniu, to nic by się nie stało. Byłem okropnie zły na Nastke. Co on jej zrobił takiego? Will był najmilszą osobą jaką znam.

-O boże..Ale co robił w galerii? El mówiła...-Zaczął Lucas, ale mu przerwałem.
-Ona nic nie mówiła właśnie! Nie powiedziała Will'owi o tym spotkaniu!-wykrzyczalem prosto w twarz Lucasa.
-...-zapadła momentalna cisza. Każdy popatrzył się na dziewczynę z szokiem.

Wybiegłem z galerii z płaczem i odjechałem do domu. Gdy dojeżdżałem jeszcze słyszałem krzyki przyjaciół, lecz ja to zignorowałem i odjechałem.

Gdy wróciłem, mama chciała ze mną pogadać o tym co się stało. Ja nic jej nie powiedziałem i się po prostu do niej przytuliłem i jeszcze bardziej rozpłakałem. Raczej nic mu nie było i najprawdopodniej jeszcze dziś wróci do domu, ale i tak fakt, że po części to przeze mnie coś mu się stało był okropny.

Zszedłem do piwnicy i oglądałem rysunki bruneta. Zawsze gdy byłem smutny to robiłem.
Nagle zadzwonił telefon...

——————————————————
HEJ HEJ. Kolejny rozdział 😍. PRZEPRASAAM ZE TO ZAWSZE WILLOWI SIĘ COŚ DZIEJE ALE NO... JAKOŚ TAK
PAPA

Love you more than anything // BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz