-24-

417 27 34
                                    

Pov:Mike.
Siedziałem w mojej piwnicy umierając z nudów. Powoli zbliżał się wieczór. Za dosłownie pare dni będziemy musieli wrócić do  tego piekła tak zwanego szkołą. Te wakacje były moimi najlepszymi, ze względu jak bardzo poprawiły mi się relacje z Will'em. Został moim chłopakiem, a jeszcze dwa miesiące temu nigdy w życiu bym nie pomyślał, że będę w związku z moim najlepszym przyjacielem.. Życie lubi zaskakiwać..

Cały czas rozmyślałem nad tym czy Robin przypadkiem nie jest jakoś na mnie zła. Zastanawiało mnie to odkąd tylko się na mnie spojrzała. Lekko się bałem, ale wiedziałem, że jeśli chce się dowiedzieć o co chodzi to MUSZĘ do niej zadzwonić. Była już w domu po pracy, wiec napewno odbierze. Wziąłem się w garść i podszedłem do telefonu.

Wbiłem jej numer i zacząłem dzwonić.. Po krótkim czasie, odebrała.
-Halo?-Usłyszałem dziewczynę przy telefonie.
-Umm, Cześć tu Mike.-Przywitałem się.
-Ooo! Hej Mike! Coś się stało, że dzwonisz? Problemy gejowe czy coś?-Co? Myślałem, że jest na mnie zła, a ta mi z jakimiś problemami gejowymi wyskakuje. Ehh.. dobra nie ważne.
-Ee, nie. Dzwonie bo chce sie dowiedzieć co zrobiłem. W lodziarni wyglądałaś jakbyś chciała mnie zabić. Jak nie gorzej.-Zaśmiałem się delikatnie.
-Bo chciałam. Słuchaj.. to głupie.. jak to usłyszysz to sam najprawdopodobniej będziesz chciał mnie zabic.-Oznajmiła z małym rozbawieniem jak i wstydem w głosie.
-No to słucham. Co znowu zrobiłaś?-Spytałem, dobrze wiedząc, że musiało stać się coś grubszego.
-No to ogólnie dziś jak byłam w robocie, zauważyłam pewnego chłopaka, który był identyczny do ciebie. Całował się z jakąś dziewczyną czy co to tam było. Z początku to zlekceważyłam, w końcu skąd miałabym mieć pewność, że to ty. Jednak sprawy zaczęły się komplikować gdy zjawiłeś się ty razem z Lucas'em.. Byłeś ubrany w dosłownie to samo co tamten chłopak, więc.. wzięłam cię za zdradziecką szmatę.-Powiedziała Robin. Co się dziwić. Sam widziałem tego chłopaka i gdybym nie był sobą, nie rozpoznałbym się.
-Nie no, nic się nie stało przecież! Zdarza się czasem. Było minęło.-Próbowałem pocieszyć dziewczynę. W słuchawce usłyszałem tylko głośne westchnienie.
-Wszystko by było okej gdybym tylko nie powiedziała o tym.. Will'owi..-Że co kuzwa. Nie no ja ją jednak zastrzelę. Siebie przy okazji.
-ŻE CO ZROBIŁAŚ?! BOŻE ROBIN! ON MOŻE ZE MNĄ NAWET ZERWAĆ TERAZ, ALBO I GORZEJ!! JEZU ŚWIĘTY..-Zacząłem panikować. I to bardzo.
-ALE SPOKOJNIE!.. Johnatan przekazał twojemu chłopakowi, że to fałszywy alarm. Wszystko będzie giiiit. Jak nie wierzysz to zadzwoń.-Uspokajała mnie dziewczyna. Wciąż byłem lekko wkurzony na nią, ale teraz bardziej skupiałem się na tym czy Will w to uwierzył w ogóle. Robin miała racje. Jak nie wierze to zadzwonię.
-Dobra Robin, ja muszę do niego zadzwonić, a ty UWAŻAJ SOBIE BO NASTĘPNYM RAZEM CI JĘZYK WYRWĘ.-Wykrzyczałem do telefonu na co dziewczyna się lekko zaśmiała i rozłączyła.
No to teraz dzwonimy do William'a.

Pov: Will.
Minęła godzina, odkąd dowiedziałem się o fałszywym alarmie. Już się uspokoiłem w czym pomógł mi Johnatan. Jestem mu za to naprawdę wdzięczny. Niestety mój brat musiał pojechać do tego swojego wiecznie naćpanego kolegi, Argyle'a, więc byłem w domu całkowicie sam. Rysowałem w idealnej ciszy, którą w pewnym momencie przerwał telefon dobiegający z salonu. Odłożyłem moją pracę i poszedłem w stronę pomieszczenia.

-Halo? Tutaj Willi-Nie dokończyłem bo mi przerwano.
-BOŻE WILL! Tak cię przepraszam za Robin! Wiesz jakim ona jest debilem! Ja cię nie zdradziłem i nigdy nie zdradzę. Obiecuje ci to.-Usłyszałem spanikowany głos chłopaka na co mimowolnie się zaśmiałem.
-Spokojnie Mike, wiem o wszystkim.-Zacząłem się głośno śmiać z głupoty chłopaka.
-To nie jest śmieszne. Serio bałem się, że mi nie wybaczysz!-Sam zaczął się z siebie śmiać.
-Jakbym mógłbym nie wybaczyć czegoś czego nie zrobiłeś?
-Ee.. nie ważne! A i jeszcze jedno. Chciałbyś się jutro może spotkać na nocowanie?-Zaproponował. Mimo tego, że nie widziałem się z nim z 2 dni to stęskniłem się za nim..
-Pewnie! Możemy u mnie bo mamy oraz Johantan'a nie będzie w domu.-Powiedziałem uradowany do Mike'a.
-No to ustalone! Jutro się spotykamy! 

Pogadałem z chłopakiem jeszcze chwile po czym się ze sobą pożegnaliśmy i zakończyliśmy połączenie.

Pov: Lucas.
Strasznie mi się nudziło. Nie mam ochoty robić domku Byler'ów, więc to odpada. Była 21:34, a na dworze było już ciemno. Mimo pogody na dworze, postanowiłem wyjść z domu.

Kopałem rów obok domu bo tym właśnie planowałem się zajmować w przyszłości, aż nagle zobaczyłem kota na ulicy.
-Awww! Jaki słodki! Biere cię!-Powiedziałem do zwierzaka i wziąłem go na ręce. Co prawda wbił mi pazury w rękę, ale co tam. Wsadziłem go chwilowo do tego małego rowu co żeby nie uciekł.
-Nazwę cię.. Whyers. Jak Wheeler i Byers! Ah moje serce bije dla ich miłość i tego shipu.

Zaniosłem sekretnie kota do pokoju i położyłem go na moim łóżku.
-Dobra kolego, dziś spisz obok mnie na łóżku, a jutro się zobaczy. Tylko mi się na nie nie zesraj obsrancu. Kuci kuci kicia!-Zacząłem miziac tego sierściucha po uchu na co on przeciął mi lekko palca.-NO ALE CO TY ROBISZ? COŚ CIĘ BOLI? Nie no, wiesz co? Ja jestem naprawdę cierpliwym człowiekiem, ale tego za wiele. Wypad mi z domu!-Wziąłem Whyers'a i zaniosłem do sąsiadów, gdyż to był ich kot.. no cóż. Wcale nie chciałem im ukraść kota..

Pov: Will.
Była 2:12. Nie mogłem znowu zasnąć. Postanowiłem pójść po tabletki na sen. Moja mama była już w domu jednak nie na długo. Zal mi jej, że musi tyle pracować.. Pomogę jej kiedyś.

Wziąłem z blatu opakowanie tabletek i wziąłem kilka na raz. Miałem gdzieś czy to zdrowe czy nie. Po prostu chciałem szybko zasnąć. Wróciłem do łóżka i po parunastu minutach udało mi się zasnąć.

Time skip.

Obudziłem się dziś wyjątkowo późno gdyż o 12:31. Chwila.. ZA PÓŁ GODZINY BĘDZIE TU MIKE, A JA WYGLĄDAM JAK JAKIS ŻUL! Zacząłem się w tępie błyskawicznym przebierać w czyste ciuchy. Po Jakis 20 minutach wyglądałem znośnie, nie licząc moich włosów, których po prostu nie dało się opanować. No trudno. O śniadaniu nawet nie myślałem. Nie zdążyłbym go zjeść no i dodatkowo nie mam na nie ochoty. Szybko ogarnąłem jeszcze salon, aż usłyszałem dzwonek do drzwi. Ucieszony podbiegłem do drzwi.

W nich stał oczywiście Mike, który rzucił się na mnie i delikatnie pocałował moje usta co oczywiście odwzajemniłem. Zaprosiłem chłopaka do środka, jednak zauważyłem, że ten był dość mocno przybity.. coś się musiało stac.

——————————————————
HEJJKA!! Kolejny rozdział. Zbliżamy się powoli do końca książki ALEEE planuje napisać nową!! Mam nadzieje że uda mi się ją napisać lepiej niż tą :)) PAPA!! 

Love you more than anything // BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz