-16-

704 32 136
                                    

Pov: Lucas.
Z faktu, że jestem lojalnym kolegą, to dam Mike'owi i Will'owi w prezencie na ślub ten kartonowy domek. Robiłem go 20 godzin, 12 minut i 48 sekund, musiałem zmierzyć się z hejtem od Mike'a oraz zakraść sie pod
dom tego grzyba, ale sie opłacało. Będę mój projekt trzymać w gablotce co żeby Erica mi nie zabrała. I za kilka lat oddam go moim przyjaciołom jako prezent ślubny.. Jestem cudownym kolegą. Jak to na mnie mówią: ,,Lucas lojalny sprzeda ci chleb nielegalny.,,

Pov: Will
Obudziłem się. Spojrzałem na zegar, który wisiał na ścianie. Była dopiero szósta, a Mike wciąż spał. Byłem w niego wtulony. Zarumieniłem się na myśl, że spałem z nim w ten sposób całą noc..
Przypomniała mi się moja wczorajsza rozmowa z mamą. Automatycznie zrobiłem się lekko przygnębiony. Dlaczego takie rzeczy muszą spotykać akurat moją rodzinę?

Stwierdziłem, że skoro i tak już nie zasnę to przygotuje dla Mike'a śniadanie. Sam nie miałem ochoty, więc zrobię tylko jedną porcje.
Zacząłem smażyć jajka na patelni bo to było tak w sumie jedyne co potrafiłem przygotować, a chłopak i tak lubił jajka. Co prawda mogą wystygnąć zanim on się obudzi, ale w razie czego się odgrzeje w mikrofalówce.

Gdy już skończyłem smażyć, odłożyłem jedzenie na blat i czekałem aż chłopak się obudzi. Stwierdziłem, że wezmę mój szkicownik i zacznę coś rysować. Kompletnie nie miałem pomysłów, więc zacząłem szkicować oczywiście Mike'a. Uśmiechnąłem się gdy rysunek zaczął faktycznie przypominać chłopaka. Dziś akurat wyszedł mi lepiej niż zwykle gdy go rysuje. Nagle  zaczął się budzić co mnie lekko wystraszyło bo gdyby zobaczył ilość moich rysunków z nim, przeraził by się..

Pov: Mike.
Otworzyłem oczy. Pierwsze co ujrzałem to Will'a, który wydawał się.. przerażony? Ciężko stwierdzić. Zauważyłem, że trzyma coś w ręce. To był ten szkicownik, którego tak bardzo nie chce mi pokazać.

-Oo cześć Will! Co tam rysujesz?-Spytałem z nadzieją, że tym razem mi powie. Myliłem się.
-Nic takiego. I hej! Wyspałeś się?-Jak zwykle mi nie chciał powiedzieć.
-No weźź.. no powiedz w końcu co rysujesz! Nigdy mi nie pokazałeś!-Nagle chłopak zaczął przewracać kartki, prawdopodobnie szukając rysunku, który akurat mógł mi pokazać. No głupi to ja nie jestem.
-No jakieś bzdety jak widzisz!-Pokazał mi jakis rysunek z bazgrołami, z których nie wychodził żaden kształt.
-Akurat. No proszę cię!
-Mike. Nie.-Odparł.
-O boże no! Jestem twoim przyjacielem! Czemu nie mogę zobaczyc?
-Bo te rysunki są o-zaczął zdanie jednak nie dokończył.
-O? O czym są?
-Nie, nie ważne..-A już myślałem, że się dowiem.
-Eh.. a kiedyś mi pokażesz?-Spytałem z nadzieją w głosie.
-Myśle, że tak!-Uśmiechnął  się do mnie chłopak. No ja mam nadzieje.

-A właśnie! Odgrzeje ci śniadanie, poczekaj.-Powiedział Will.
-A ty nie jesz?
-Ja? Ja już.. jadłem!-Kłamał. To widać.
-Will, nie kłam i zjedz śniadanie. 
-Nie kłamie. Jadłem już. Serio.
-Eh.. no dobra, ale później masz coś zjeść.
-Mówisz jak moja mama.-Zaśmiał się chłopak.
-Mój puci puci syneczku chodź zrobię ci kanapeczkę!-Zacząłem go głaskać po policzku jak typowa mamusia. On zrobił minę obrażonego dziecka na co oboje zaczęliśmy się śmiać.

Pov: Will
Była już prawie czternasta. Mike wrócił już do domu, a moja mama zaraz miała przyjechać i zabrać mnie do Johnatan'a. Strasznie się o niego bałem.. Aby jakoś poprawić sobie humor zacząłem myśleć o balu. O tym, że MIKE mnie na niego zaprosił. MIKE. Automatycznie się oczywiście zarumieniłem. M yślałem o tym jeszcze przez jakiś czas aż usłyszałem pukanie do drzwi. Zerwałem się z kanapy i pobiegłem do drzwi. Za nimi stała oczywiście moja mama.
-Chodź synku.. jedziemy.-Oznajmiła moja rodzicielka na co ja przytaknąłem.

Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę szpiatala.
-Mamo?
-Co tam Will?-Odpowiedziała mi.
-Pamiętasz jak mi mówiłaś o tym, że miałaś dziewczynę?-Stwierdziłem, że dobrze będzie poruszyć ten temat bo odkąd tylko się o tym dowiedziałem, ciekawość zżerała mnie od środka.
-Tak..?
-Kto to był?-No i padło to pytanie.
-Wo. Cóż.. była to.. była to Karen! Byłyśmy młode. Nic nie wiedziałyśmy o świecie.-Co. MOJA MAMA Z MAMĄ MIKE'A!?
-NAPRAWDĘ!? TA WHEELER?!-Nie mogłem w to po prostu uwierzyć..
-Tak. Widzisz? Z pokolenia na pokolenie!-Zaśmiała się tak samo jak ja.

Kilka minut później byliśmy na miejscu. Weszliśmy do szpitala. Podeszliśmy do recepcji, a następnie do sali mojego brata. Ten widok był straszny.. wszędzie były podpięte jakies rurki i inne bzdety. Do oczu napłynęły mi łzy, które zaczęły mi spływać po policzku. Moja matka mnie przytuliła i sama zaczęła lekko płakać.

-Lekarze mówią, że nie jest tak źle i będzie mógł za jakiś czas wrócić do domu.-Uśmiechnęła się do mnie kobieta co ja odwzajemniłem. Ucieszyłem się z tej wiadomości.

Pov: Dustin
Siedziałem w swoim pokoju aż nagle usłyszałem pukanie do drzwi od mojego pokoju. Pierwszą moją myślą była moja mama, ale jak się okazało jednak nie.. był to Mike z Lucasem.

-Hej!-Przywitał się ze mną czarnoskóry i ten drugi.
-Hej! Co tu robicie? Stało się cos?
-MIKE ZAPROSIŁ WILL'A NA BAL! CZAISZ!?-Wykrzyczal mocno podjarany Lucas.
-SERIO!? JEZU JAK SUPER!
-Noo, a ja mam mega pomysł.-Powiedział Lucas.
-O Boże.. No mów.-Powiedział brunet, który już wiedział, że ten plan będzie okropny.
-Więc Will napewno zauważył, że zniknęło mu mydło No nie? WIĘC. Ja dam ci to mydło, które mu zabrałem, a ty dasz je mu, ale nie wspominaj, że to ja je zabrałem tylko powiedz, że znalazłeś w budzie psa czy coś.-Wytłumaczył swój ,,genialny,, plan.
-Co. Nie dam mu żadnego mydła na bal! I to jeszcze jego mydła z kibla!
-A tobie jak zwykle coś nie pasuje! Jak taki mądry jesteś to proszę, oświeć mnie co mu dasz? Jego długopisy, które uzbierałeś przez cały rok szkolny?-Odpyskował czarnoskóry.
-Dobra, spokój! Cos wymyślimy! Nie możesz mu dać po prostu kwiatów?-Powiedziałem do tych debili.
-GENIUSZ! TAK! DAM MU KWIATKA! DZIĘKI DUSTIN!-Wykrzyczał uradowany Mike.
-Mój pomysł z mydłem był lepszy, ale ten też może być..-Powiedział obrażony.

Pov: Joyce.
Szczerze to chyba przesadzałam, bo Johnatan'owi jednak nic nie grozi. Oczywiście bardzo sie cieszę z tego powodu, ale przeze mnie Will się niepotrzebnie stresował.. czuje się winna.

-Will, pojutrze bal! Masz już jakąś parę?-Miałam nadzieje, że sobie kogoś znalazł bo chce, aby w końcu był szczęśliwy..
-Tak właściwie to.. tak, mam!-Powiedział uradowany.
-Naprawdę!? Któż to!?
-To.. Mike.-Teraz cieszę sie jeszcze bardziej! Od dawna mu sie podoba, więc wspaniale! Na dodatek Mike to pożądny chłopak.
-To cudownie! On cie zaprosił czy ty go?
-On mnie.-O mój Boże.
-To napewno mu się podobasz, synku! Wiesz.. na bal nie zaprasza sie przyjaciół.
-Czy ja wiem..

Pov: Lucas.
Może i lepiej, że nie da mu tego mydła? Przynajmniej teraz moge je sobie zostawić! A mydło Will'a jest z edytowanej edycji mydeł, wiec jest mega fajne.

-Ej Mike wiesz, że mam dla was już prezent ślubny?-Powiedziałem, a Dustin sie na mnie popatrzył.
-Powiedz! Ja chce wiedzieć bardziej niż on!-Krzyknął dachowiec z czapką na łbie.
-Kartonowy domek nad, którym spędziłem niewyobrażalnie dużo czasu, nerwów i wiele innych..
-Wow.. musisz mi go kiedys pokazać..
-NIE! JAKI PREZENT ŚLUBNY!? Znaczy się ja nie mam nic przeciwko ślubu, ale może Will nie chce brać ze mną ślubu?-A ten znowu swoje. Pan maruda nie widzi żadnych sygnałów!
-Uspokój się panienko. Ty po prostu jesteś debilem i nie widzisz jak on szaleje na twoim punkcie!
-Właśnie! Jest twoją parą na bal!-Krzyknął Dustin, i właśnie w tej chwili oczywiście musiał ktoś wejść do pokoju..

————————————————-
HEJKA.
ZNOWU WYBACZCIE ŻE TAK DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁÓW😭. Postaram sie częściej pisac i dziekuje za tyle wyświetleń i komentarzy<3
PPAPA

Love you more than anything // BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz