Rozdział 11

541 17 6
                                    

Był wyjątkowo ponury poranek. Słońce schowało się gdzieś za ciemne chmury, a z nieba bez przerwy padała delikatna mżawka. Nela mocniej otuliła się niebieską bluzą, by ochronić się przed chłodem. Lipiec dobiegał ku końcowi, a pogoda przypominała tą późnym październikiem. Dziewczyna szybkim krokiem udała się do odpowiedniego bloku. Bez problemu wdrapała się na drugie piętro i przekroczyła próg mieszkania Banachów.

- Cze... - nie dokończyła słowa, bo ze zdziwieniem stwierdziła, że Anka nie leży na kanapie jak co dzień i nie ogląda beznadziejnego programu o przypadkowych małżeństwach. Musiała jeszcze spać. Dziwne. Zwykle budziła się jako pierwsza. Może wczoraj do późna oglądała telewizję? Albo wstała rano, ale ze względu na nudę wróciła do łóżka.

Nela postanowiła dać jej dalej spać, a sama rozpoczęła przygotowywanie śniadania. Dzisiaj postawiła na musli ugotowane na mleku z cynamonem i jabłkiem. Do tego dołożyła łyżkę masła orzechowego jako źródło tłuszczy. Zaparzyła jedną herbatę, bo jej gust się nie zmienił, nakryła do stołu i czekała. Po piętnastu minutach pochłonęła swoją porcję, gdyż nie chciała jeść zimnych płatków. Anna wciąż się nie pojawiła. Znudzona nastolatka uruchomiła telefon i zaczęła przeglądać główną stronę Tik Toka. Nic ciekawego. Westchnęła. Co z tą Anką? Niespodziewanie usłyszała szybki rytm kroków i włącznik światła w łazience.

- Anka? - niepewnie ruszyła w stronę pomieszczenia. - Wszystko w porządku?

Niepożądane efekty chemii dały o sobie znać. Anka wymiotowała. Wszystko stało się jasne. Nie wstała z łóżka, bo źle się czuła. Słychać było dźwięk spłuczki i drzwi się otworzyły. Stanęła w nich blada, chuda, zmęczona kobieta.

- O Boże, Anka...

Zignorowała ją i wyminęła, udając się do salonu. Usiadła na wygodnym fotelu w salonie, mrużąc oczy przez narastający ból głowy.

- W porządku? - zapytała ponownie Nela, podając kobiecie szklankę z wodą i siadając na kanapie tuż obok.

- Nic mi nie jest.

- Wymiotowałaś.

- Skutki chemii. Przejdzie mi.

Nela skrzywiła się, kładąc się zupełnie na kanapę. Martwiła się o Ankę. Wiedziała, że tak będzie, ale w rzeczywistości, wciąż przerażało ją to wszystko. Widok kobiety, przypominającej anorektyczną wersję zombie powodował strach. Chciała, żeby wszystko było jak dawniej. Żeby Anka była zdrowa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minęło parę dni i Anna odzyskała trochę sił, choć wciąż była znacznie słabsza niż zazwyczaj. Nela nadal regularnie ją odwiedzała, dołączył także Czarek, który z początku mocno przybity chorobą odciął się od wszystkich i spędził kilka tygodni zamknięty w pokoju. Teraz odzyskał nadzieję i przynajmniej trochę zachowywał się tak jak dawniej. Mimo wszystko, nic nie było dokładnie takie samo. Choroba wprowadziła za dużo zmian, zburzyła za dużo planów i marzeń, by świat ze świadomością jej istnienia mógł z powrotem być tak beztroski jak w czasach niewiedzy.

- Wróciłem - zawołał od progu Wiktor pewnego popołudnia, przekraczając próg mieszkania. Anna i Nela były akurat skupione na przygotowywaniu kurczaka na obiad, a Czarek leniwie rozciągnięty na kanapie ze znudzeniem przerzucał kanały na telewizorze.

- Obiad prawie gotowy - oznajmiła Anna, z kolei Nela chwyciła talerze i sztućce, by rozłożyć je na stole. Po chwili lekarka przyniosła świeżo upieczonego kurczaka, ryż i warzywa.

- Mmm, wygląda pysznie - skomentował Wiktor, oblizując usta. Czarek, słysząc o jedzeniu również podejrzanie szybko zerwał się z kanapy, chcąc przechwycić dla siebie najlepszy kawałek mięsa. Wszyscy nałożyli sobie posiłek i zaczęli jeść.

SIEROTA - Na sygnale AWIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz