Był leniwy sobotni poranek w mieszkaniu Banachów. Czarek i Anna leżeli rozciągnięci na kanapie, ze znużeniem oglądając telewizję. Wiktor, który akurat miał dyżur na popołudnie był zajęty smażeniem gofrów na śniadanie, a Nela nadal spała.
- Czarek, choć pomożesz mi rozłożyć talerze! - zawołał z kuchni lekarz. Chłopak jęknął.
- Już idę... - niechętnie wstał z kanapy, by wykonać powierzone zadanie. Anka również się podniosła i wyłączyła telewizor. Wiktor w kuchni ze skupieniem nalewał ciasto do gofrownicy. Obok, na talerzu, leżał już całkiem pokaźny stos jedzenia. Czarek sięgnął do szafki po talerze i ustawił na stole. Potem wyciągnął jeszcze dżem, nutellę, masło orzechowe, śmietanę i owoce.
- Pójdę obudzić Nelę - oświadczyła Anna, kończąc parzyć herbatę. Ustawiła filiżanki na stole i ruszyła w stronę pokoju nastolatki. - Nela? - zapukała w drzwi sypialni. Brak odpowiedzi. Standard. Weszła do środka.
- Co? - zapytała półprzytomna dziewczyna, ziewając.
- Śniadanie gotowe.
- Już wstaję - mruknęła, leniwie wychodzą z łóżka. - Nie rozumiem jak możecie wstawać tak wcześnie. Jesteście dziwni.
Anka tylko zaśmiała się, mierzwiąc włosy dziewczyny. Następnie wróciła do kuchni, podczas gdy Nela poszła do łazienki przebrać się, uczesać i umyć zęby.
- Nareszcie! - zawołał Wiktor. - A Nela gdzie? Ile można na was czekać. Gofry ostygną!
- Już jestem - rzekła Nela, wchodząc do kuchni. - Tak w ogóle letnie gofry są lepsze. - dodała na swoją obronę i usiadła do stołu. Czarek już delektował się gofrem z toną nutelli, a Wiktor pochłaniał swojego z dżemem. Anka kładła na swojego śmietanę i borówki. Nela, chcąc być orginalna zdecydowała się na masło orzechowe i banana. Wszyscy ze smakiem zjedli śniadanie. Rozmawiali o sprawach przyziemnych, takich jak praca, czy plany na dalszy dzień. Nie mieli nic szczególnego do roboty. W końcu zdecydowali się na wspólny maraton gier planszowych. Przyjemny i ciekawy sposób na spędzenie popołudnia.
- Mam nadzieję, że starczy nam czasu na pakowanie - rzekła Anna.
- CO?!
- Dziś o osiemnastej mamy samolot do Nowego Jorku. Wiem, że miało być Los Angeles, ale znalazłam fajną ofertę do NYC i tak jakoś wyszło.
- Chyba żartujesz! - wykrzyknęli Nela i Czarek.
- Nie, nie żartuje. Wszystko już opłacone - uśmiechnęła się kobieta. - A właśnie, Wiktor, nie martw się, załatwiłam ci już urlop u Kuby. Mamy czas do czwartku.
- Jesteś niesamowita! - Nela rzuciła się lekarce na szyję.
- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - Wiktor wciąż odczuwał wątpliwości co do tego pomysłu.
- Wszystko w porządku. Wiktor, spokojnie. Nie zamartwiaj się tak. Ciesz się wyjazdem.
- No dobrze, w takim razie kto idzie ze mną do piwnicy do walizki? - zapytał mężczyzna.
- Ja! - Czarek z radością zerwał się z krzesła.
- W takim razie my z Nelą zajmiemy się przygotowywaniem ubrań - kobieta uśmiechnęła się do nastolatki, a ta skinęła głową na znak zgody.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lotnisko w środku sezonu było przepełnione ludźmi. Z megafonów dobiegały gorączkowe nawoływania spóźnionych pasażerów, coraz to nowe loty pojawiały się na tablicach. Banachowie wraz z Nelą i Czarkiem stali w kolejce do oddania bagaży, przyglądając się ludziom wokół. Jakaś rodzina zmierzała właśnie w stronę bramek kontroli bezpieczeństwa. Za nimi biegła 3-letnia dziewczynka z pluszowym misiem. Na jej twarzy widoczna była desperacja, by dogonić bliskich. Z kolei od strony drzwi podjechała taksówka, z której wysiadła młoda kobieta z ostrym makijażem i blond włosami. Typowa plastikowa lalka. Obok niej truchtał puchaty szpic miniaturowy. Nela uśmiechnęła się na widok psa.
CZYTASZ
SIEROTA - Na sygnale AWI
FanficOna dopiero co straciła dziecko w wyniku ciąży pozamacicznej... Ona właśnie straciła rodziców w wypadku... Świat chciał spleść ze sobą ich losy... ROZPOCZĘCIE PISANIA: 24.04.2022r. ZAKOŃCZENIE PISANIA: 04.11.2022r.