Mijały miesiące. Dziecko, jakie nosiłam w sobie, bardzo dobrze się rozwijało, choć nie mogłam sama zbytnio tego stwierdzić. Od ujawnienia bardziej się mojego brzucha nie wychodziłam praktycznie z pokoju, nie zniosłabym wzroku innych. Zanim takowy brzuszek się pokazał, nawet dogadałam się z dowódcą, by odwołał kobiety, które cały ten czas się mną opiekowały, na szczęście nie było z tym żadnego problemu.
Źle się czułam nosząc w sobie dziecko kogoś, kto tak naprawdę mnie tylko wykorzystał, ale jednak go kochałam. Toczyłam bójkę z samą sobą i to było najgorsze. Choć czy na pewno? Najgorsze tak naprawdę miało dopiero nadejść...
Cała siedziba wręcz zaczęła dudnić fatalnymi wieściami. Plotki okazały się prawdą, a ludzie zaczęli panikować. Tak długo wyprawa Ackermann'a naprawę wydawała się podejrzana i słusznie. Owa tragiczna informacja najpierw trafiła do dowódcy, ten nie chciał od razu zdradzać co się stało, gdyż wiedział, że to, co było zawarte w depeszy, na pewno zniszczy morale ludzi, jednak świat nie był taki kolorowy. Jakieś żółtodzioby pod słuchały Smith'a na zebraniu od razu po tym szerząc dane plotki, które dowódca krótko potem potwierdził.
Usiadłem na krześle przy oknie brata jak trup - Nie żyje... - powiedziałam z delikatnym uśmiechem, ten jednak szybko zamienił się w grymas, a następnie w szloch. Prawdopodobnie nikt inny nie przeżywał tak śmierci Levi'a jak ja teraz.
Zdesperowana psychicznie gadałam do siebie jakieś pocieszające słówka, które w ogóle nie miały ładu i składu. Pogrążałam się tylko bardziej... Tylko dlaczego? To nic niewarty śmieć, którego... Kocham? Nienawidzę?
Kogo ja kurwa oszukuje, był moim ideałem, a teraz tak po prostu zniknął. Cały ten świat powinien zniknąć, nie powinien być prawdziwy, dobrze by było, gdyby to był jeden wielki koszmar.
Czy moje zachowanie mogę tłumaczyć hormonami ciążowymi? Oczywiście kurwa, że nie, kto normalny sięga właśnie w tym momencie po line i wiesza ją na haku na suficie, by zaraz samemu się powiesić? Ha, oczywiście, że ja.
-To jest tylko sen... Tylko sen.. - powtarzałam pod nosem, powoli stając na łóżku - Umrę, to się obudzę u siebie.. - wzięłam głęboki wdech - Co ja pierdole! - zaczęłam się śmiać - Jestem jakaś jebnięta... Ale w filmach tak jest.. - majaczyłam, co jakiś czas się śmiejąc.
Złapałam delikatnie za line i zawiesiłam ją na swojej szyi, westchnęłam z uśmiechem po czym...
Przerażony krzyk wydobył się z gardła młodej kobiety. Patrzyła ona na dyndające ciało, martwe ciało. Reakcja ludzi była szybka. Martwe ciało ułożono na łóżku, gdzie odkryto, że zmarła kobieta jest ciężarna.
-Lekarza! - wrzasnął żołnierz.
Starano się jak najszybciej wyciąć dziecko z ciała kobiety, bo kto wie, może jeszcze żyje? Nie brakowało też publiki przy całym wydarzeniu, sam dowódca nawet przy tym był.
Wyszkolone pielęgniarki zajęły się wycinaniem, jednak po wyciągnięciu dziecka te nie wydobyło z siebie żadnego dźwięku. Tak stwierdzono, że niemowlak nie żyje. Kiedy cała służba medyczna chciała zabrać ciała do spalenia, do pomocy wkroczył Smith. Nikt się nie spodziewał, że ten nagle zacznie ratować dziecko na wszystkie sposoby. Reanimacja tyle zajmowała, że nawet blondyn powoli trącił wiarę w życie chłopca...
Wszystkie oczy zwróciły się na mężczyznę z dzieckiem, kiedy to bobas zaczął płakać. Pomimo tragicznej sytuacji ludzie zaczęli klaskać dowódcy, mówiąc też, że dokonał cudu.
Chłopaczek, którego życie uratowano, trafił pod najlepszą opiekę tuż pod okiem Erwina. Wyglądało na to, że dziecku już nic nie zagraża i na pewno wyrośnie na silnego mężczyznę.
Nie wiadome jednak było, dlaczego blondyn podjął się tak desperackiej akcji ratowania chłopczyka, przecież nikt by aż tak nie ubolewał, gdyby to kolejne dziecko umarło. Miał on jednak swoje powody, dość osobiste, a zawarte one były w liściku, który codziennie czytał, kiedy siedział w samotności w swoim biurze.
CZYTASZ
Las Wisielców || Levi Ackermann x Oc
Fanfic„[...] Ech zwiadowcy dzielni chłopcy Tyle świata przeszli [...]"