Jakakolwiek rozmowa nie wchodziła w grę. Albo mi nie odpowiadano, albo uderzano w twarz na uciszenie. Świat, do którego trafiłam, nie wyglądał tak wesoło, jak można było podejrzewać. Brutalność objawiała się nawet na ulicach. Gdzieś jakiś ubogi człowiek coś ukradł, a sprzedawca w „nagrodę" bił go aż do utraty tchu, gdzieniegdzie kobiety wylewały na ulice wiadra z brudną wodą lub nawet fekaliami. Wszystko przypominało średniowiecze — walki o jedzenie, brudne ulice niosące choroby oraz ludzie dbający tylko o siebie nie mając na pierwszym miejscu dobra ogółu, tak to właśnie tam wyglądało na pierwszy rzut oka. W dodatku ja, na którą patrzono jak na dziwaka, odmieńca u mnie zaś to było na odwrót, to oni dla mnie wydawali się dziwakami, jakimiś przebierańcami. Jednak to nie zmieniało tego, że to ja byłam intruzem w ich świecie.
Wieczór bardzo szybko nadszedł. Domy, które minęliśmy, oświetlały się lampami na kształt latarni sztormowych, pięknie to wyglądało z daleka, jak z baśniowej krainy...
Kiedy minęliśmy miasto za murem, ruszyliśmy przez kolejne pola. Droga była długa i niewygodna, starałam się nie odzywać, by nie dostać kolejnej reprymendy. Pomimo nocy nie zatrzymywaliśmy się, przez ten czas dużo myślałam, głównie o tym, jak się stąd wydostać lub chociażby jak nie pogorszyć swojej sytuacji. Cała grupa otoczyła się przyjemną atmosferą przez ciągłe ciekawe oraz śmieszne historyjki. Zeszli jednak na temat o mnie, mówili coś o postawieniu mnie przed sądem i prawdopodobnie o czekającej na mnie karze, jednak nie mówili, co konkretnie mnie czeka, postanowili zachować to dal siebie, bym przypadkiem nie usłyszała.Około godzinę później stanęliśmy przed kolejną bramą łączącą się z kolejnym wielkim murem. Po odczekaniu chwili jak nam otworzą, wjechaliśmy do kolejnego miasta. To wyglądało porządniej od poprzedniego, zamiast błotnistej ziemi była wyłożona kostka, jedynie w niektórych częściach była zniszczona, ludzie wyglądali na bardziej zadbanych, jednak dalej mieli pobudki do zachowań takich jak w poprzedniej miejscowości. Oni za to bardziej się na mnie skupili, zgromadzili się przy drodze, którą mnie wieziono, szeptając coś między sobą. Nie czułam się najlepiej, widząc jak mnie obgadywano, zwłaszcza kiedy wiedziałam, że to nie są na pewno miłe słowa. Schyliłam głowę, wolałam nie patrzeć na ich miny kierujące odrazę w moją stronę.
Kolejne przejście przez pola doprowadziło mnie do kolejnego muru, za nim zaś stał oddalony, choć dobrze widoczny wielki budynek, wyglądający jak zamek. Gdy tam dotarliśmy, nastał wczesny ranek, ludzi powoli wychodzili na ulice, niektórzy nawet z rana paradowali pijani po ulicach. Tutejszą ludność można było nazwać już balującą szlachtą, wszyscy ubrani w ładne ciuchy, pod którymi prawdopodobnie ukrywali kosztowności i to zachowanie... Wywyższanie się od innych, zdecydowanie była to szlachta. Oni już nie ukrywali się przed ubliżaniem mi.
-Przyszykuj się kobieto, dzisiaj staniesz przed sądem - powiedział jadący obok mnie mężczyzna.
-Jak to sądem?! - spytałam, lekko szarpiąc się.
-Uspokój się, bo znowu zleje cię po mordzie - warknął, patrząc na mnie z góry.
Zamilkłam, ponownie spuściłam głowę, by nie zaczynać niepotrzebnych kłótni.
Potem wszystko działo się szybko. Zaprowadzono mnie ciemnymi korytarzami do wielkiej oświetlonej dzięki oknami sali, posadzono mnie na krześle pośrodku całej sali, przywiązano mnie do siedziska i zakneblowano usta. Z czasem w budynku zaczęli zbierać się ludzie. Ci, którzy mieli na plecach wyhaftowany wzór róż, usiedli po mojej prawej stronie, po lewej od strony okien usiedli ludzie o znaku skrzydeł, a naprzeciw mnie tuż przy siedzisku sędzi zasiedli ci o wzorze jednorożca. Gdzie nie spojrzałam, widziałam mnóstwo oczu skierowanych na moją osobę, przestraszyłam się bardziej, oni w przeciwieństwie do mnie prawdopodobnie wiedzieli co się ze mną stanie.
CZYTASZ
Las Wisielców || Levi Ackermann x Oc
Fanfiction„[...] Ech zwiadowcy dzielni chłopcy Tyle świata przeszli [...]"