Minęły dokładnie 2 tygodnie. Starałam się nie odstawać od reszty. Na pewno nie zostanę zwiadowcą — i szczerze nie zamierzałam, ale chciałam się im jakoś odwdzięczyć za pomoc, nawet pomimo negatywnej opinii na mój temat. Starałam się na ten temat rozmawiać z Erwinem, ale ten nie miał już na mnie tak dużo czasu, przekazałam więc mój pomysł Pani Pułkownik, która miała to przekazać dowódcy. Nie od razu dostałam odpowiedź, raczej to logiczne, ale w końcu poznałam zdanie blondyna. Zgodził się, pozwolił mi działać na kuchni, jednak musiałam jakoś wtopić się w tłum, proponował metamorfozę. Nie zgodziłam się, nie zgodziłam się na ścięcie włosów, już wolałam dostać chustę na twarz oraz makijaż.
-Proszę panienko - powiedziała kobieta, kończąc moją „przemianę". Chusta była zawinięta na moim lewym oku, przechodząc przez tył głowy oraz czoło, miało to zasłonić, choć część mojej twarzy. Do tego pomalowano mnie, dodano różne niedoskonałości na moją cerę, między innymi liczne piegi na całej twarzy, zacięcie przy wardze oraz przycieniowano mi powieki na znak popularnego tutejszych ludzi zmęczenia. Włosy zgarnięto mi w wielką kupkę coś na kształt koku.
Przejrzałam się w lusterku - Gdyby nie było to na przymus, powiedziałabym, że nawet mi się podoba - westchnęłam, odkładając lusterko.
-Musi panienka zrozumieć. Zaprowadzę panienkę na stołówkę - z uśmiechem schowała na szybko wszystkie swoje przybory.
Obie wyszłyśmy z pokoju, szłyśmy kilka korytarzy aż do schodów pod ziemię. Powoli zeszłyśmy na dół do wielkiego pomieszczenia z licznymi stołami, przy których siedzieli ludzie. Na samym końcu pod ścianą stała lada, worki z jedzeniem, różne garnki itp. Jednym słowem, było to miejsce dla kucharza, a teraz także i też dla mnie. Tam też rozstałam się z kobietą, ona wróciła na górę, a ja podeszłam do stanowiska. Przywitał mnie niemiły młody mężczyzna, coś tłumaczył jak się czym obsługiwać, po czym sobie poszedł czując, że ma wolne. Nie przypadł mi do gustu, zwłaszcza po tym, jak zostawił mnie samą z czymś nowym dla mojej osoby. Nie wiedziałam, za co się zabrać, gar z papką, którą wszyscy się zajadali, stał się pusty, a na stołówkę przybywali nowi ludzie. Musiałam coś ugotować, by nie było problemów, zwłaszcza jeżeli jest to mój pierwszy dzień w tutejszej pracy. Muszę być spokojna i się nie stresować, jestem baristką oraz znam się na gotowaniu, na pewno wymyślę coś do jedzenia z ziemniaków i... I tylko z ziemniaków. Co do napojów już miałam większe pole do popisu. Musiałam tylko pomyśleć, że jestem u siebie w kawiarni i postarać się tak jak zawsze.
-Daj nam coś do żarcia kobieto - powiedział mężczyzna, który właśnie podszedł do lady.
-Na razie nic nie ma - odpowiedziałam.
-To gotuj babo, a nie gadaj - warknął, odchodząc do stołu.
Chciałam mu odpyskować, jednak kilka lat jako sprzedawca nauczyły mnie wyrozumiałości do klientów. Minęło sporo czasu, zanim oskrobałam ziemniaki i nastawiłam je do gotowania. Facet widocznie się niecierpliwił, co zrobiłam? W każde łaski da się wkupić. Chwyciłam za zmieloną kawę i inne przyrządy do zaparzania napoju, po czym użyłam paru nabytych sztuczek baristy. Znajdując mleko, sprawiłam, że gotowa kawa tylko stała się lepsza. Pomimo że naczynia nie wyglądały jak ze sklepu z porcelaną, to sama kawa prezentowała się przepysznie. Podeszłam do mężczyzny i podałam mu napój, wyglądał na zdziwionego.
-Jeszcze trochę a jedzenie będzie gotowe, a to coś na czas oczekiwania - powiedziałam miłym głosem, po czym odeszłam na swoje miejsce.
Przyrządzając ziemniaki z przyprawami, kątem oka widziałam jak facet, pije zachłannie kawę, jakby miał bez niej zaraz umrzeć. Cieszyłam się, że nawet taki pospolity chujek umie docenić moją pracę. Szybko po wypiciu podszedł do lady. Postawił kubek i powiedział:
-Mogę prosić jeszcze? - spytał, widocznie zmieniając co do mnie ton.
-Nie - odpowiedziałam krótko, po czym wystawiłam na blat talerz z papką ziemniaczaną, która pomimo odpychającego wyglądu pachniała wyśmienicie - Smacznego - powiedziałam, i wróciłam do pracy.
Kiedy zjadł, prosił o dokładkę, jednak jej nie dostał. Starałam się oszczędzać składniki, nawet jeżeli bardzo mnie proszono.
Tak szczerz, to nie wiem, czy to na pewno był dobry pomysł, z jednej strony chciałam coś zacząć robić i odwdzięczyć im się, a z drugiej miałam w głowie te wszystkie opinie o mojej osobie. Wszystko stało się za szybko, to na pewno. Jednak w miarę dobrze czułam się na tym stanowisku, widziałam jak zmęczone twarze, choć na chwilę mogą odpocząć, pijąc i jedząc coś ciepłego. Od zawsze mi się na to miło patrzyło, nawet w moim świecie, kiedy byłam pod czas zmiany w kawiarni. A może tak chciałam od tego wszystkie uciec? Biorąc taką pracę, na pewno miałam namiastkę tego, co robiłam w swoim „poprzednim życiu". Jednak tam nie musiałam się przebierać, co tu było dla mnie niekomfortowe, ale wiem, że to dla mojego dobra.
CZYTASZ
Las Wisielców || Levi Ackermann x Oc
Fanfic„[...] Ech zwiadowcy dzielni chłopcy Tyle świata przeszli [...]"