Nie wiedziałam gdzie jadę, zasłonięto mi głowę starym workiem. Ludzie, którzy od teraz sprawowali nade mną opiekę, co chwile śmiali się ze mnie lub mówili o nieludzkich sposobach na zabicie mnie, a to tylko po to, by pogrążyć mnie w większym strachu. Starałam się ich ignorować, jednak z każdym ich słowem pogrążała się w większym płaczu. Łkałam, powoli dławiąc się swoimi łzami. Siedziałam w kącie wozu drżąc, nie z zimna, a ze strachu. Kto by chciał umierać? Zwłaszcza w takich okolicznościach, jakie mnie spotkały.
Dość szybko dojechałam na miejsce, zabrano mnie z wozu i przeniesiono do ciemnej, mokrej i śmierdzącej piwnicy, tam przywitano mnie kubłem wody prosto w twarz, dalej mając worek na głowie. Skutkiem tego była moja gwałtowna reakcja, nienawidziłam wody, a konkretnie bycia pod nią, byłam hydrofobikiem, więc takie coś wzbudziło u mnie ogromną panikę. Oczywiście dla zgromadzonych wokół mnie był to niezły kabaret. Śmiali się ze mnie, ponownie oblewali wodą, obrażali, kopali... Czy ta szubienica nie byłaby już lepszym rozwiązaniem?
W międzyczasie w siedzibie zwiadowców tuż po powrocie dowódcy po rozprawie w siedzibie zrobiło się naprawdę nerwowo. Erwin musiał znosić komentarze podopiecznych z jednej strony mówiące, że dlaczego blondyn nie walczył o dziewczynę, a z drugiej strony spotykały go wyzwiska w stronę oskarżonej. Poirytowany sytuacją wrócił do swojego biura, gdzie czekali na niego jego dwaj ulubieni pracownicy i zarazem przyjaciele. Blondyn usiadł za biurkiem.
-Nie mówcie mi proszę, o tym, co tam się działo - westchnął mężczyzna. Od razu odpowiedział mu jego przyjaciel.
-A czego ty się niby spodziewałeś? Sędzia obsrał zbroje i dał się przekupić - odpowiedział kapral.
-Żal mi tej kobiety - dowódca oparł dłonie o czoło, patrząc pusto w swoje buty.
-Gadasz bez sensu. Pojawiła się znikąd, odjebała maniane i została ukarana - brunet wziął łyka herbaty.
-Levi, nie skupiasz się na tym, co ja. Gdybyśmy mieli szansę z nią porozmawiać o tym kawału płaszcza, który znalazła, może moglibyśmy się dowiedzieć coś o zniknięciu oddziału Petry, nie chciałbyś znać prawdy? - blond włosy spojrzał na przyjaciela. Ten tylko warknął pod nosem, wracając do picia herbaty.
-Hm, ciekawym doświadczeniem byłoby przesłuchać szpiega, który jest również zabójcą - powiedziała Hanji ze swoim szerokim uśmieszkiem.
-Nie byłoby takiej opcji Hanji - odpowiedział je dowódca - Nie mogłabyś z nią rozmawiać, jesteś dobra w innych sprawach niż w... - zawahał się.
-Nie umiesz gadać z ludźmi czterooka, bo jesteś chora na głowę i masz obsesję na punkcie ludojadów - dokończył za jego kapral.
-Dzięki chłopaki - mruknęła z grymasem na twarzy - Jak coś to będę w pracowni - wyszła z biura.
Blondyn westchnął jeszcze raz, tym razem bardziej pokazał, że coś go gryzie - Co ci? - spytał brunet.
-Dalej mam w głowie obraz tej dziewczyny, patrzyła się na mnie ze strachem w oczach i jednocześnie żalem, że nic nie zrobię, by jej pomóc - powiedział.
-Pierdolisz od rzeczy, jest taka jak inni idioci z ulicy, co się zabijają bez powodu - odłożył filiżankę na biurko blondyna.
-Właśnie nie Levi - wstał - Nie ubiera się jak inni, nie mówi jak inni, nie ma takie samego zachowania-
Kapral mu przerwał - Nie mów żeś się zakochał - popatrzył na niego od dołu oschłym wzrokiem.
-Nie, ale prawdopodobnie ma informacje, których potrzebujemy w znalezieniu oddziału, i Petry - powiedział poważniejszym głosem.
CZYTASZ
Las Wisielców || Levi Ackermann x Oc
Fanfic„[...] Ech zwiadowcy dzielni chłopcy Tyle świata przeszli [...]"