XIX

148 14 12
                                    

Zaczęłam od zebrania wszystkich naczyń, które po kolei wrzucałam do zlewu. Ścierałem każdy stół z okruchów i wycierałam zalane alkoholem części. Po godzinie głównie zmarnowanej na mycie naczyń chwyciłam za miotle oraz prowizoryczny mop. Westchnęłam z podkrążonymi oczami na cały brud, który tylko się na mnie patrzył i czekał na sprzątnięcie.
Z obrzydzeniem w pierwszej kolejności zabrałam się za wymiociny w kątach pomieszczenia. Nie sprzątnęłam nawet pierwszej kałuży, by już poczuć się niedobrze. Nie wiedziałam jak to możliwe, by smród od tego dalej się unosił i był taki mocny. Musiałam na chwilę usiąść, by uspokoić swój żołądek.

W tym czasie odwiedziłam mnie jakaś osoba. Na dźwięk stukotu podeszwy o kamienne schody spojrzałam w tamtą stronę. Przecież wszyscy spali, kogo licho niosło o tej godzinę do takiego syfu, jaki tu zrobiono?

Niski mężczyzna zatrzymał się na wejściu, rozglądając po sali. Miał chustę na głowie, nosie oraz trzymał w dłoni wiaderko z jakimiś płynami, jak i własną miotłę i mopa. Wyprostowałam się i przyjrzałam facetowi. Czyżby zawitał u mnie Kapral z chęcią do pomocy w sprzątaniu? Mało to prawdopodobne, a jednak tak właśnie się działo. Ignorując mnie, sam zaczął od tego, czego ja się brzydziłam. Uwinął się bardzo szybko i dokładnie na koniec polewając miejsce po wymiocinach jakimś płynem. Po chwili dotarł do moich nozdrzy subtelny zapach słodkiego bzu. Od razu poczułam się lepiej, czując coś naprawdę ładnego. Wstałam powoli, łapiąc za miotłę, by skrócić czas naszej pracy, zaczęłam zamiatać. Wymiatałam wszystko tak dokładnie, jak się dało.
Kapral również patrzył na mnie pod czas pracy, kiedy nie zwracałam na niego uwagi, czy można powiedzieć, że był zdziwiony, że pomimo godziny bliskiej do świtu dalej tu jestem i sprzątam, choć nie muszę? W pewnym sensie tak, zawsze to on jest inicjatorem porządków, przez co prawie nigdy nie widział samowolnie sprzątających ludzie, zwłaszcza po kimś.

Kiedy również i on zabrał się za zamiatanie, minęliśmy się, podał mi wtedy chustę i wskazał, bym założyła ją sobie na twarz. Nie wiedziałam, po co, ale zawiązała ją sobie na nosie tak jak mężczyzna. Z kolejną godziną udało nam się zamieść salę na błysk, dalej brunet wyszedł z inicjatywą odświeżenia zapachu w pomieszczeniu. Podał mi buteleczkę z tym samym, co wylewał wcześniej na ziemie, po czym pokazał, bym zamoczyła szmatkę w roztworze i porozwieszała wszędzie. Oboje raczej szybko się z tym uwinęliśmy.

Po skończonej pracy ściągnęłam chustę z twarzy, napawając się cudownym zapachem. Stanęłam za ladą, przyrządzając sobie gorącą herbatę, także, by podziękować brunetowi za pomoc, zrobiłam mu podobny napój, a konkretniej czarną herbatę, którą wiem, że uwielbiał. Wzięłam gotowe picie i podeszłam do siedzącego na skraju stołu mężczyzny.

-Wiem, że ostatnią wylałeś, nie mam ci za to złe - wyciągnęłam w jego stronę rękę z filiżanką. Popatrzył na mnie.

-Nie potrzebuje twojej łaskawości - odpowiedział.

-Chciałam ci jakoś podziękować, weź.

-Nie jestem tu też, by ci pomagać - odwrócił głowę w stronę wiadra z przyborami. Westchnęłam i położyła obok niego naczynie. Powoli siorbałam gorącą herbatę, siedząc obok bruneta - Weź się kurwa zamknij - powiedział zirytowany dźwiękami siorbania napoju. Odwrócił się gwałtownie, wytrącając łokciem kubek z moich rąk. W jednej chwili po moich udach i części rąk rozlał się wrzątek. Krzyknęłam z bólu, wstając i odchylając mokre ciuchy od ciała. Nie dało to żadnego skutku, moim ostatnim ruchem było rozdarcie rękawów oraz materiału sukienki od linii brzucha.

Syczała z bólu, widząc poparzone wewnętrzne części przedramion oraz ud. Bolało to nieubłaganie, jakby skóra miała mi zaraz się od tego rozpuścić. Brunet patrzył na sytuacje z lekko rozszerzonymi oczami. Nie ruszył ani po nic zimnego, ani po opatrunki, patrzył na to, co zrobił, stosunkowo było to przez przypadek, jednak winę zrzuciłam na niego i jego nieuwagę.

-Na co się kurwa gapisz?! - krzyknęłam z załzawionymi oczami. Byłam zdenerwowana, prawie że rozsierdzona. Zacisnęłam dłoń w pięść i wymierzyłam cios, by spoliczkować faceta.

Las Wisielców || Levi Ackermann x OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz