W kolejnych danych zostałam raczona regularnymi odwiedzinami Kaprala, dokładnie rano i wieczorem. Nie wiedziałam, w jakich intencjach to robił, może poczuł, że tak wypada po tym, co się stało? W każdym razie za każdym razem zadawał te same pytania i nakazywał pokazywać, jak goją się rany, po tym siedział chwile w pokoju, na krześle czytając książkę i wychodził. Dzisiejszego wieczoru wracałam przymulona do pokoju, weszłam po cichu do środka, zamykając za sobą drzwi, westchnęłam, czując w końcu spokój.
-Gdzie byłaś? - spytał. Powoli odwróciłam się w jego stronę.
-Brałam kąpiel - podeszłam do szafy, gdzie schowałam brudne ciuchy. Podeszłam do misy z wodą i położyłam ją obok siebie na łóżku. Sięgnęłam po ścierkę i namoczyłam ją, po tym ścierając zaschniętą maść z poparzeń. Rany dobrze się goiły, jednak dalej był z nimi niemały problem. Mężczyzna odłożył lekturę na stolik obok i patrzył na mnie i na to, co robię. Nie dodawał irytujących komentarzy, siedział spokojnie i patrzył - Przychodzisz tu i zawsze pytasz o to samo. Jaki masz w tym cel? - spytałam, nie odrywając się od swojego zajęcia. Standardowo pozostawił mnie bez odpowiedzi, westchnęłam i spojrzałam mu w oczy - Zostaw mnie w spokoju.
-W takim razie zniknij stąd - powiedział. Pochyliłam głowę, dając opaść moim włosom w dół.
-Byłoby łatwiej, gdybyś to ty zniknął z mojego życia - odłożyłam szmatkę na bok - Albo masz jednak racje. Lepiej jak ja zniknę, wrócę do rodziny, do mojej pracy i co najważniejsze do bzykania z przyjacielem, który ma dziewczynę - powiedziałam, splątując palce u dłoni - Oboje tego chcemy, więc załatw to kurwa, używając swojego pierdolonego sadyzmu - siedział cicho, kiedy ja dalej kontynuowałam - Jak ja kurwa żałuje, że zainteresowałam się tą książką, i teraz jestem tu, gdzie jestem - pociągnęłam nosem - Wiesz co, bym teraz robiła? - spojrzałam na niego - Pierdoliła się z własnym przyjacielem, a tego nie zrobie, bo jestem tu przez ciebie! - wykrzyczałam mu w twarz. Od nowa pochyliłam się do przodu, opuszczając głowę.
-Skończyłaś? - spytał - Niesmaczne jest słuchanie o tym, jak pierdolisz się z kolegą.
-Zamknij się najlepiej... - wymruczałam. Usłyszałam skrzypnięcie krzesła, stanął przede mną, patrząc z góry na moje oklapłe ciało.
-Zawsze zastanawiało mnie twoje pierdolenie od rzeczy, to skąd znasz imiona osób, których ci nie przedstawiono. Wszyscy cię mają za wariatkę - powiedział - Jednak nawet tacy wiedzą czasem więcej od nas. Wiec gadaj - złapał mnie za włosy i pociągnął do góry, bym spojrzała na jego twarz.
-Chciałabym... - mruknęłam, mimowolnie zamykając oczy. Puścił mnie, pozwalając ponownie opaść mojej głowie. Usiadł obok mnie - Czytano mi książkę o was, o tym, jak żyliście za murami, o waszych wyprawach, o wszystkim... Poznawałam powoli charakter każdej postaci i to, co lubi, było tam wszystko opisane - opowiadałam - Jako dzieciak miałam głupie fantazje i wyobrażałam sobie nie wiadomo co, na przykład to jak taki ktoś jak ty mógłby być moim chłopakiem - przełamałam się i powiedziałam to, czując gule w gardle. Był to dla mnie wstyd jak cholera, a jednak mężczyzna słuchał tego, milcząc. Przełamałam się i drżącą ręką wzięłam jego dłoń, kładąc sobie od strony knykci na kolanie. Nie trzymałam jej na przymus, mógł ją wziąć, kiedy tylko chciał - Uważałam cię za kulturalnego... - powoli zaczęłam delikatnie rysować palcem nic nieznaczące linie po wewnętrznej stronie jego dłoni - Odważnego, oddanego sprawie, i pomimo ciężkiego dzieciństwa wyszedłeś na prostą, co tym bardziej wzbudziło we mnie podziw - kontynuowałam - I dlatego marzyłam o kimś takim jak ty, uciekając w wolnym czasie do świata fantazji - splotłam nasze dłonie. Zrobiłam to delikatnie, nie chcąc go od siebie odrzucić, spodziewałam się też, że nie zareaguje, tak jak właśnie to zrobił - Ale o czym jak gadam, to wszystko to była książka i nic o tobie nie jest prawdą - poluzowałam dłoń na jego odpowiedniczce. Złapałam głośniej powietrze, czując jak, zaciska dłoń, spojrzałam na nasze ręce zdziwiona - Dziękuje... - powiedziałam ciężkim głosem na skraju łez. Pochyliła bardziej głowę, przykładając sobie nasz splecione dłonie do czoła. Parę łez poleciało z moich oczu, każdą szybko wycierałam.
-Nie rycz - powiedział - Opowiadasz gorsze bajeczki niż pojeby na rozprawach, a to już jest i tak szczyt wszystkiego.
-Wybacz - rozplotłam nasze dłonie - Jest już późno, możesz iść lub wrócić na swoje krzesło i zostać na noc - zagarnęłam włosy do tyłu i uśmiechnęłam się w jego stronę.
Wstał z miejsca - Co z twoimi ranami? - spytał.
-Jeszcze muszę je posmarować - sięgnęłam po maść. Brunet złapał za krzesło i podsunął je pode mnie, usiadł przede mną, biorąc maść do rąk. Podwinął sukienkę i zawinął tak, by nie przeszkadzała pod czas smarowania. Oparłam ręce za plecy i pozwoliłam mu robić, to co zaczął. Delikatnie rozcierał maść po całych poparzeniach, opadłam na plecy, czując, jak powoli odpływam. Byłam zmęczona? Cały dzień praktycznie nic nie robiłam...
Zasypanymi oczami popatrzyłam na bruneta, czując, że skończył. Widziałam, jak powoli odwiązuje chustę z szyi, a potem schodzi do koszuli. Śmiałam się pod nosem, czując, jak jego dłoń łaskocze mnie po brzuchu. Zdecydowanie dałam się porwać nieodpowiedniej osobie.
CZYTASZ
Las Wisielców || Levi Ackermann x Oc
Fiksi Penggemar„[...] Ech zwiadowcy dzielni chłopcy Tyle świata przeszli [...]"