IV

275 18 6
                                    

Kolejny dzień był wolny, przynajmniej dla mnie, dzisiejszą zmianę Aron spędzał sam. Wolny dzień chciałam spędzić na oglądaniu seriali lub na spacerowaniu po pobliskim parku, a nawet miałam ochotę na spędzenie czasu z rodzicami.
Ubrana zeszłam na dół, rodzice siedzieli w salonie na kanapie, czytając gazety. Przywitałam się z nimi, po czym mama poinformowała mnie, że czekali specjalnie na mnie, by wspólnie zjeść śniadanie. Jak można się domyślić, po chwili usiedliśmy do stołu, zaczynając jeść.

-Dzisiaj również musimy wyjechać na całą noc do firmy - oznajmił ojciec.

-Mh, czemu? - spytałam, połykając jedzenie.

-Zrobiła się ciężka atmosfera i potrzebują nas tam - odpowiedziała rodzicielka.

-Zwłaszcza po ostatnim wypadku naszego pracownika, wolimy teraz osobiście zadbać o większość rzeczy, jak i odbudować atmosferę między personelem - dodał mężczyzna.

-Rozumiem - wzięłam kolejnego kęsa posiłku - O której jedziecie i kiedy wrócicie?

-Wyjeżdżamy o piętnastej, a wrócimy mam nadzieje, że przed piątą rano - powiedziała kobieta.

-Coś załatwić w domu za was jak was nie będzie? - spytałam.

-Nie trzeba, odpoczywaj sobie - powiedział tata.

Dalej zboczyliśmy na przyjemniejsze tematy. Spędziłam czas z rodzicami, dopóki nie wyjechali, wróciłam po tym do pokoju, odpalając laptopa i kontynuując serial. Ogarnęła mnie jakaś nuda, pomimo oglądania ulubionego filmu czułam się znudzona, nie miałam też żadnego innego lepszego zajęcia.
Sięgnęłam po telefon i weszłam w wiadomości z Aronem, napisałam do niego. Zaczęło się od pytania, co u niego, potem było narzekanie na Sarah, a na końcu chłopak zaproponował domówkę we dwoje. Zgodziłam się, Aron miał do mnie przyjść tuż po zmianie, a dokładnie za 4 godziny.
Czekając na odpowiednią godzinę, ruszyłam do miasta, by kupić trochę alkoholu, przekąsek oraz innych takich rzeczy. Wróciłam idealnie godzinę przed rozpoczęciem domówki, wszystko rozłożyłam w salonie, umyłem się, ubrałam, a na końcu zadzwoniłam do faceta z pytaniem, kiedy dokładnie będzie.

-Daj mi jeszcze pół godziny, jadę właśnie do domu, przebiorę się i jadę do ciebie - powiedział.

-Okej, czekam, mam alkohol, jedzenie i inne - dodałam.

-Też coś przywiozę.

-Dobra, to do zobaczenia.

-Ta - rozłączyłam się.

Kolejne 30 minut czekałam, popijając piwem. Rozkręciłam się trochę szybciej, niż to było planowane, sądzę jednak, że mężczyzna nie będzie mi miał to za złe, zawsze oboje lubiliśmy dobrą zabawę z dużą ilością alkoholu.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam się, jak najszybciej się dało, przed drzwiami poprawiła ciuchy oraz włosy, następnie otworzyłam drzwi z uśmiechem - Hej.

-Cześć, mogę wejść? - przesunęłam się w bok, dając miejsce do wejścia chłopakowi - Coś tu pachnie kadzidełkiem - powiedział, wdychając mocno powietrze.

-Chciałam, żeby pachniało - zamknęłam drzwi frontowe - Poza tym chciałam mieć dobry klimat do samotnego picia - pokazałam mu 4 puste butelki piwa.

-Widzę, gdzie dać do wszystko? - pokazała mi plecak pełen dodatkowego alkoholu.

-Do salonu tam, gdzie jest reszta piw - po ściągnięciu butów szatyn zaniósł plecak do salonu - Od czego zaczynamy?

-Jak tradycja nakazuje, whiskey - pokazał butelkę mocnego bursztynowego trunku.

-Jestem za - uśmiechnęłam się szeroko.

Zaczęliśmy spokojnie, potem dolewki zaczynały się zwiększać, dopóki oboje nie majaczyliśmy od dobrej godziny o głupotach. Aron zaczął się wygłupiać, a ja śmiałam się z jego zachowania jak głupia.

-A co to... - przypatrzył się regałowi z toną książek.

-Co tam niby widzisz panie bystre oko? - parsknęłam.

-Coś tu jest ewidentnie ukryte - wsadził rękę w książki - Mam cię! - zaczął wyszarpywać coś zza książek.

-Ej, uważaj, bo coś zniszczysz - wstałam. Lekkie mroczki mignęły mi przed oczami, potrząsnęła lekko głową na ocucenie - Zostaw to Aron - położyłam mu rękę na barku.

-Już prawie to mam, patrz! - pociągnął za wielką ukrytą księgę, wyrzucając tym z regału większość książek. Westchnęłam poirytowana, schyliłam się i zaczęłam zbierać książki - Patrz jaka dziwna - oglądał wielką księgę - Zostaw te książki i patrz - wyprostowałam się i spojrzałam.

-No co?

-Ciężka, ma dużo stron i wygląda jak z tamtego stulecia - przewertował kilka stron - W dodatku jest w dziwnym języku, albo jestem tak pijany, że nie rozumiem...

-Daj to - wyrwałam mu księgę. Zlustrowałam jej okładkę, była ewidentnie bardzo stara, a wzorek, który niegdyś tam był, był bardzo zdarty. Otwarłam na pierwszej stronie, spis treści był napisanym pięknym odręcznym stylem, jednak był w innym języku - Chyba to jest napisane po łacinie - mruknęłam niewyraźnie.

-Co? - pochylił się nad stroną, przyglądając się jej bardzo dokładnie.

-No... nic stąd nie rozumiem - przejrzałam kolejne strony - Nic a nic zrozumiałego...

-A to zostaw to w cholerę - wziął księgę, zamknął ją i rzucił na kanapę - Mogę prosić panią do tańca? - wystawił w moją stronę rękę.

Zaśmiałam się - Ależ oczywiście - podałam mu dłoń. Pomimo że nie grała muzyka, oboje bujaliśmy się na boki jak zahipnotyzowani. Wtuleni w siebie kontynuowaliśmy niezgrabny taniec, dziwnie się czułam, miałam wręcz motylki w brzuchu. Towarzystwo szatyna w danym momencie było dla mnie bardzo przyjemne, po jego ruchach mogłam jasno stwierdzić, że moja osoba też była w centrum jego zainteresowania - Sarah nie jest dla ciebie - wypaliłam.

Mężczyzna nie odpowiadał przez chwile, by na końcu mnie zaskoczyć - Racja, nie wiem czemu, z nią jestem. Jest cholernie toksyczna i cię nie szanuje - wtulił mnie bardziej w siebie.

Zamilkłam. Czułam się coraz dziwniej, Aron również, wydawał się spięty, jednak każdy kolejny ruch wykonywał bardzo pewnie. Oboje straciliśmy kontrolę, daliśmy ponieść się emocją, jak i własnym żądzą.

Las Wisielców || Levi Ackermann x OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz