Patrzyłam kurczowo na zegarek. Osiemnasta zbliżała się nieubłaganie, co oznaczało, że mała M będzie tutaj w mgnieniu oka. Co gorsze oznaczało to tylko trzy godziny przed wyjściem z paczką Jake'a na imprezę. Gówno. W co ja się kurwa wpakowałam. Minuty leciały tak szybko, że nim się obejrzałam Mary była już u mnie i przymierzała tysiąc moich sukienek uparcie pytając czy może któraś z nich włożyć.
- A ta? - obkręciła sie wokół własnej osi powracając przodem do lustra.
- Jejku, we wszystkim wyglądasz ślicznie. Nie mogłabyś po prostu założyć szortów i bokserki? Byłoby wygodniej. -mruknęłam okręcając się na krześle.
- Zwariowałaś! Tam będzie Lou!!! Ty też ubierzesz sukienkę! Jak jej nie założysz to oznacza, że już mnie nie kochasz.
- Mała...
- Nie! Musisz założyć i już! Nie chcę się różnić od innych, więc wole się różnic razem z tobą! -szlag.
Wyciągnęłam z szafy czarną, prostą sukienkę do której dodałam złoty kajdan i uwalniając włosy z kucyka przeczesałam je grzebieniem w tym samym czasie doprowadzając je do ładu. Znalazłam jeszcze jakieś szpilki na dość małym obcasie i od razu nałożyłam je na stopy. Zmuszona przez przyjaciółkę nałożyłam jeszcze lekki dość w miarę codzienny makijaż i oświadczyłam, że jestem w końcu gotowa. W końcu kurwa, jeszcze się nie zaczęło, a ja już mam dość.
- Wylądasz przepięknie! Wyrwiesz dzisiaj nie jednego.
- Mhm. Gdzie ten palant, miał już być?
Jak na zawołanie odezwał się klakson samochodu więc wiedziałyśmy, że pora schodzić na dół. Uśmiechnęłam się do rodziców którzy właśnie siedzieli w salonie oglądając jakiś film i oświadczyłam, aby na mnie nie czekali po czym wyszłam razem z przyjaciółką na dwór gdzie w samochodzie siedzieli Lou, Jake i Niall. Już widziałam ten cholerny uśmiech tego oszołoma.
- Jej, ruda.. wyglądasz.. uroczo.
- Coś ty taki kurwa miły? No tak, zapomniałam, że grasz, ale spokojnie i tak nie poruchasz. - odchrząknęłam i widząc jak klepie przednie miejsce pasażera otworzyłam drzwi od cabrio i z wielkim żalem usiadłam obok niego, zapięłam pas i odwróciłam się do chłopaków którzy w tym momencie zagadywali moją małą M.
- Proszę, powiedzcie, że macie ze sobą chociaż setkę. Muszę dobrze zacząć tą noc. - zmuszając się do uśmiechu, aby nie wyszło, że nie chce tu być otrzymałam małą buteleczkę czegoś co pachniało orzechami, stwierdziłam, że to pewnie jakaś mieszkanka wódki smakowej, a kiedy upiłam trzy łyki okazało się, że miałam racje.
- Ale żeś się rozpędziła, jakby co to mam więcej, Lucy - blondyn obdażył mnie ciepłym uśmiechem a ja tylko trzepnęłam rzęsami, na znak że będę o tym pamiętać.
Jechaliśmy dość długo, dam sobie uciąć rękę, że ponad pół godziny. Pewnie już dawno wyjechaliśmy z miasta, ale miałam to gdzieś. Byłam tu z przymusu, siedziałam obok Jake'a z przymusu, wszystko robiłam kurwa z przymusu. Wszystko dla tej małej niebieskookiej blondyny która siedziała na tylnym siedzeniu i śmiała się co chwilę z żartów ckliwego Louisa. Niecierpliwa odwróciłam na moment twarz w stronę idioty który prowadził.
- Em, Jake.. gdzie my do cholery jedziemy, co?
- Roszpunka się niepokoi?
- Spadaj.
- Luzuj, mała. Będziemy za moment. Jeśli chcesz wiedzieć, jedziemy do mojego brata na domówkę i przy okazji jego imieniny.
- Myślałam, że jedziemy do klubu, czy coś.
- No to się przeliczyłaś. - zachichotał i poprawił swoje na żelowane włosy.
Jakieś imieniny, jakaś impreza? Jakaś kurwa domówka u jakiegoś typa którego w ogóle nie znam? Co ja tu kurwa robię. Korzystając z okazji siedzenia w aucie i tego, że się nudziłam wyciągnęłam z torebki telefon i weszłam na móją ukochaną stronę. Trzy nieprzeczytane wiadomości.
curlyhead: Pa.
curlyhead: życzę udaje zabawy, czy coś w tym stylu
cyrlyhead: tylko uważaj na siebie, co? różyczko ;*
Na szybkości odpisałam, bo zauważyłam że chłopaki krzyczą, żeby zaparkował z boku, aby nikt nie chciał po pijanemu dobijać się do auta.
littlemouse: dzięki, nie będzie miło. Sory, że byłam taka zdenerwowana. Ja po prostu nie lubię mężczyzn.. nie to, że jestem lesbijką czy coś. Po prostu uważam, że nie jesteście godni mojej uwagi, bo jak już wspominałam każdy facet to dupek. miłego wieczoru, loczku.
*littemouse is offline*
Nie byłam zbytnio towarzyska, to był fakt. Kiedy znalazłam się w domu pełnym gości przełknęłam ślinę i poczułam tylko klepanie po plecach Mary. Ona nie miała tego problemu, dogadywała się z każdym, była śmielsza niż ja i na dodatek ładniejsza więc było jej sto razy łatwiej. Niall kolejny raz przyniósł mi piwo, a ja z braku znajomych na imprezie postanowiłam wyjść zapalić. Nie robiłam tego często, głownie tylko na imprezach. Wyszłam tylnymi drzwiami na taras i w mgnieniu oka odpaliłam papierosa. Nie znajdując miejsca do siedzenia takiego jak krzesło lub stół postanowiłam usiąść na jednym z trzech schodków i popijając smak papierosa zaczęłam odliczać godziny do rana. Niestety moje rozmyślanie musiał przerwać nie kto inny jak on, Jake.
- Ruda, co tu tak siedzisz?
- Jestem Lucy. -mruknęłam wypuszczając dym z ust.
- Dobra, Lucy. Co tu tak siedzisz? spojrzał na mnie i przycupnął przy mnie opierając się o barierkę tak, że siedział do niej wyprostowany.
- Czy muszę się ze wszystkiego spowiadac? Jesteś moją matką? Ojcem, babką czy może kurwa psem?
- Mała zluzuj.. - zachichotał uśmiechając się dość pewnie a z kieszeni wyjął paczkę papierosów, aby również zapalić.
- Słuchaj, nie będe powtarzać tego wiecznie. Jestem tu tylko i wyłącznie dla małej M więc do cholery chyba mogę posiedzieć w tą cholerną noc sama na schodach z piwem i fajkiem, nieprawdaż? - wycedziłam obejmując się ramionami, wtedy pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą żadnej kurtki.
- Dobra, rozumiem. Idę, bo widzę, że jesteś dziś jakaś spięta. Jakbyś coś chciała, to łatwo mnie znajdziesz.
- Co mogłabym od Ciebie chcieć, żartujesz sobie?
- Oj ruda ruda, jesteś cholerną wredziochą.
- A ty cholernym chujem. - uśmiechnęłam się poprawiając kosmyk włosów.
Zauważyłam tylko jak Jake zdejmuję swoją marynarkę i kładzie mi ja na barkach. Nim zdążyłam coś powiedzieć odwrócił się na pięcie i zniknął w tłumie masy nieznanych mi ludzi. Swoją drogą byłam w szoku, chyba pierwszy raz w życiu zrobił dla mnie coś, co mnie nie wkurwiło. Brawo, chłopak robi postępy. Choć wiedziałam, że to jest kolejna gra, aby zaraz móc mi powiedzieć "chodź się ruchać, ruda."
CZYTASZ
Twitter || h.s
FanfictionMiałem zły dzień, zły wieczór, mam złe życie. Jestem Lucy. Jestem najbardziej wredną, okrutną i co najważniejsza najbardziej zagubioną dziewczyną na tym chorym świecie. ○ Opowiadanie zawiera nie cenzuralne słowa.