3.

302 11 0
                                    

Siedziałam w pokoju wspólnym. Dochodziła północ, więc nie było tu żywej duszy. Do moich uszu dochodził odgłos subtelnego kapania wody i bliżej niezidentyfikowanego szumu. Wyciągnęłam się wygodniej na kanapie, opierając nogi o zdobiony stolik. Popatrzyłam na palenisko, które bardzo powoli dokonywało swojego żywota - ostatek drewna prychał i syczał, trawiony przez pojedyncze płomienie.

Nie chciałam jeszcze wracać do sypialni, bo miałam przeczucie, że nie jestem tam mile widziana. Szczerze mówiąc, akcja z Potterem nie przyniosła mi popularności. Blaise z chłopcami do końca dnia starali się mnie unikać, a dziewczyny wzdychały rozjuszane na samo wspomnienie o lekcji Umbridge. Merlinie, czy one nie potrafiły zrozumieć, że nie broniłam tylko Harry'ego? Odpuszczając, pokazałabym, że jestem słabiutka.

Westchnęłam głośno, zmieniając pozycje. Przeniosłam spojrzenie na posrebrzane świeczniki, które mimo ogólnie panującej ciemności, pobłyskiwały gwiezdnym blaskiem. Dopiero w nocy można było dostrzec, jaki nasz salon jest piękny. W ciągu dnia panował tu zbytni chaos, by podziwiać wnętrze.

- Lysandra? Co tutaj robisz po ciemku? – Draco Malfoy stanął w przejściu, wchodząc na środek pomieszczenia. Poznałam go wyłącznie po platynowych włosach, które wyróżniały się w mroku.

- Siedzę - mruknęłam, ściągając nogi ze stołu.

Podwinęłam kolana pod brodę, niepewnie spoglądając na chłopaka. Co on tutaj robił? Wystarczająco mnie zdenerwował dzisiejszy dzień, nie musiał tego poprawiać. Mimo że zachowywał się względnie spokojnie, nie ufałam mu. Źle mu z oczu patrzyło.

- Myślisz o dzisiaj? – zaczął grzecznie, przysiadając się. Zapobiegawczo odsunęłam się dalej. – Umbridge to stara jędza, nie możesz się nią przejmować.

- Skoro tak jest, to dlaczego wszyscy patrzą na mnie jak na odmieńca?

- Przejdzie im – powiedział – Zazdroszczą ci odwagi.

Gdyby fotel mógł połykać, właśnie w całości bym się w niego wryła. Draco Malfoy był dla mnie miły i Merlin mi świadkiem, że brzmiało to co najmniej szczerze. Szkoda, że nie miałam świadków tego fantastycznego zdarzenia.

- Harry mi dzisiaj powiedział, że powinnam być w Gryffindorze - westchnęłam cicho, sama nie rozumiejąc, czemu mu o tym mówię. Być może potrzebowałam podzielić się z kimś swoimi obawami. A po południu nie mogłam liczyć na nikogo. - Nie zrobił tego celowo, ale... Co jeśli ma rację? Może Tiara się pomyliła?

Stalowe tęczówki błysnęły w mroku, a Draco położył ramię na poręczy kanapy. Milczał, chociaż cisza trwała niezwykle krótko. Przez chwilę bałam się, że rzuci jakimś głupim tekstem, a moment szczerości okaże się zwykłym złudzeniem.

- Tiara się nie myli – wyjaśnił. – Jesteś prawdziwą Ślizgonką.

Uśmiechnęłam się delikatnie, poprawiając nogawkę od pidżamy. To było miłe z jego strony, naprawdę.

- Nie wiedziałam, że kiedykolwiek dojdzie między nami do normalnej rozmowy, więc dziękuję - stwierdziłam, wzruszając ramionami.

Draco zaśmiał się cicho. Niemo przyznał mi rację. Cała ta sytuacja była mocno nieprawdopodobna, nawet kilka razy zastanawiałam się czy czasami nie śnię. Miałam bardzo realistyczne sny, więc kto wie - może to był jeden z nich?

Siedzieliśmy w ciszy, obserwując jak kominek wydaje ostatnie tchnienie i gaśnie. W salonie zrobiło się jeszcze ciemniej niż wcześniej. Byłam prawie pewna, że zrobiło się też chłodniej.

- No cóż, z mojej strony to wszystko. - Draco podniósł się wolno, poprawiając szlafrok. Przeszedł parę kroków do przodu, dopiero przy schodach patrząc w moją stronę. - A ty co? Zamierzasz nocować na kanapie? Jeśli nie masz miejsca w dormitorium, u Goyla w łóżku jest go pełno.

Love From A SlytherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz