Rozdział 13

146 9 1
                                    

Kilka dni po balu, moje dziwne sny powróciły. Paradoksalnie im lepiej czułam się psychicznie, tym gorzej spałam w nocy. Potrafiłam obudzić się o północy, zalana potem i zupełnie oderwana od rzeczywistości. Nieraz Pansy musiała interweniować; podchodziła wtedy do mojego łóżka i spokojnym głosem oznajmiała, iż wszystko jest w porządku. Gorzej było kiedy to Flora została wyrwana ze snu przez moje krzyki, wtedy nie miałam co liczyć na wspierające słowa – co najwyżej na poduszkę lądującą na twarzy.

Od tygodnia dręczył mnie dziwny i niepokojący sen – główną rolę odgrywał w nim Dumbledore. Dyrektor Hogwartu otrzymał od Snape'a lśniącego węża i przekonany o wspaniałomyślności nauczyciela obrony przed czarną magią, przygarnął zwierzę. Całości dopełniała mroczna sceneria pokoju życzeń, topiącego się w szkolnych gratach oraz kurzach. Notorycznie widywałam też znak czaszki – wiedziałam, że to symbol śmierciożerców.

Jeszcze rok temu zignorowałabym taki wymysł mojego umysłu. Zwykły głupi sen, nic więcej. Jednak ostatnia sytuacja z Kate Bell dawała mi do myślenia. Przestałam nawet zwracać uwagę na sceptyczne pomrukiwania Pansy.

- Możesz się określić czego szukasz? – zapytała znudzona dziewczyna, opierając głowę na blacie stołu.

Siedziałyśmy w bibliotece, otoczone przez cisze i spokój. Przeleciałam palcem po tytułach na dolnej półce, nie spostrzegając żadnej księgi gotowej rozszyfrować moje nocne widziadła. Na opuszku zebrał się kłąb szarego kurzu, dlatego wytarłam dłonie o szatę.

- Czegoś o snach – powiedziałam, wędrując wzrokiem na kolejny rząd.

- Znalazłam! – rzekła Pansy, a ja popatrzyłam na nią z entuzjazmem – „Ludzie chorzy psychicznie – domowa terapia".

Pokręciłam głową i wzdychając ciężko, wróciłam do poszukiwań. Ogrom bibliotekowych zasobów delikatnie mnie przytłaczał, a marudzenie Parkinson nie pomagało.

-Nie mogłaś sobie wziąć za towarzysza kogoś, kto choć raz był w bibliotece? – westchnęła Ślizgonka.

Zachichotałam cicho, licząc że pani Pince nie wyrzuci nas ze swojej ukochanej świątyni. Przez jedną sekundę byłam nawet pewna, że widziałam jej sępowatą twarz gdzieś w tle pomieszczenia.

- Mam coś – odrzekłam.

Parkinson zaklaskała znużona i zrobiła mi miejsce przy stoliku. Z uśmiechem na twarzy położyłam na blacie grubą księgę. Wgłębienia w brązowej okładce układały się w tytuł „Prorocze Sny – Symbolika i Znaczenie".

- Od kiedy jesteś prorokiem? – mruknęła, unosząc jedną kartkę do góry. Oceniła jej zawartość krytycznym wzrokiem i jęknęła – Ta książka zaraz się rozsypie w drobny mak ze starości.

Faktycznie, papier wydawał się kruchy i zupełnie wysuszony. Delikatnym ruchem przewracałam kolejne rozdziały, szukając czegoś interesującego. W końcu natrafiłam na symbolikę węża.

- Znalazłam – wskazałam palcem wybrane zagadnienie i wytrzymując spojrzenie pełne litości, zaczęłam czytać na głos – Fałszywość, zdrada, nieszczerość...

Przygryzłam wargę, nie za bardzo wiedząc co o tym myśleć. Czy to możliwe, że Snape był fałszywy względem Dumbledore'a?

- Z pewnością Snape jest nieszczery z Dumbim – orzekła Pansy, rozkładając dłonie – Daje Ślizgonom punkty za nic i odbiera Gryfonom, bo ich nie lubi. Do tego nie potrzeba mi snu.

Wywróciłam oczami i wróciłam do lektury. Podczas szukania innych wskazówek, przypomniałam sobie jedną rzecz.

- Pansy, pamiętasz mój pierwszy sen? Był tam Seamus. Z wężem...

Love From A SlytherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz