17.

204 10 0
                                    

Te kilka dni minęły w atmosferze przygotowań do Balu. Część uczniów, którzy wrócili już ze świąt zajęło się udekorowaniem Wielkiej Sali, przygotowaniem jadłospisu oraz dobieraniu odpowiedniej muzyki. Każdy z nas w czymś pomagał, dlatego nie miałam praktycznie możliwości porozmawiania z Florą.

- W jakich kolorach mają być te materiały? – zapytała po raz setny Hannah Abott, sprawująca piecze nad wszystkim.

Puchonka patrzyła na aksamitne zasłony, wiszące na suficie Wielkiej Sali. Kilka razy próbowała zmieniać ich barwę, ale za każdym razem stwierdzała, że nie pasuje.

-Najlepiej w kolorze gówna – podpowiedziała zirytowana Pansy w przerwie liczenia balonów.

Hannah wywróciła oczami i westchnęła z dezaprobatą.

- Takie raczej nie mogą być – zauważyła, zakładając ręce na piersi.

- No co ty – przedrzeźniła ją brunetka, wracając do zajęcia.

Pansy niespecjalnie chciała pomagać w dekoracjach, ale błagałam ją przez cały wczorajszy wieczór.

- Spróbuj srebrne –postanowiłam załagodzić sytuacje – Balony zrobimy niebieskie i będzie okej.

Blondynka zamyśliła się chwilę i machnęła różdżką. Materiał przybrał kolor srebra, idealnie pasujący do granatowego nieba.

- Może być – skwitowała i poszła do innych grup nadzorować pracę.

- Ale mnie wkurzała – westchnęła Pansy, gdy tylko Hannah znalazła się w bezpiecznej odległości – To tylko głupi bal...

Puchonka była perfekcjonalistką, dlatego wcale nie dziwię się temu, że chciała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.

- Przynajmniej mamy pewność, że będzie idealnie pod względem technicznym – wyjęłam różdżkę i spróbowałam zmienić kolor balonów na odpowiedni odcień niebieskiego.

- Masz już jakąś sukienkę? – dziewczyna usiadła na blacie stołu i założyła nogi na ławki.

Pokręciłam głową. Nie myślałam zbytnio o swojej kreacji, co było błędem. Zawsze kilka dni przed takimi wydarzeniami dostaję paniki, że nie będę miała się w co ubrać.

- Właśnie ja też nie – Ślizgonka zebrała włosy w kucyk i związała na czubku głowy – Myślałam nad czerwoną ale nie jestem przekonana...

- Ja wybiorę chyba ciemny granat – poinformowałam, rozglądając się po sali – Będę pasowała.

Nagle rozległ się huk i srebrna zasłona stanęła w ogniu.

- FINNINGAN! JA CIĘ CHYBA ZABIJĘ - dobiegł nas krzyk Hannah.

Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam chłopaka, tłumaczącego się przed puchonką. Widać cała sytuacja nieźle go bawiła, bo uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wtedy odwrócił się przodem do nas, a Pansy siedząca obok pomachała do niego.

- Jak wyglądam? – szepnęła półgębkiem.

- Fatalnie – odpowiedziałam.

Zaraz oberwałam w ramię.

- Cześć – rzekł Seamus, zmierzający w naszą stronę.

Jego czarna szata wyglądała jakby rzucił ją w błoto przed chatką Hagrida, a sam gajowy nadepnął na nią swoją wielką stopą. Krawat w kolorze domu Godryka Gryffindora, przewiesił przez szyję, tak że jego prawa strona zawisła gdzieś przy klatce piersiowej, a druga ostatkiem materiału trzymała się na obojczyku. Jednak mimo tego niechlujstwa, potrafił łobuziarsko spojrzeć spod przymrużonych powiek, odrzucając piaskową grzywkę do tyłu i tym samym sprawić, że dziewczyna momentalnie się w nim zadurzy. Właściwie mogłam zrozumieć Pansy.

Love From A SlytherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz