26.

168 9 0
                                    

Od czasów wywieszenia kartki obwieszczającej termin sumów na tablicy ogłoszeń minął tydzień. Tydzień pełen siedzenia w książkach i ciężkiej pracy, przerywanej jedynie marnym sabotażem pewnej głupiej szatynki. Kto widział, żeby w tym wieku wrzucać innym do torby żabi skrzek czy podmieniać próbki z eliksirami u Snape'a?

- Jest żałosna - ścisnęłam mocniej książki - Niech lepiej się uczy, bo na razie wygląda na to, że jedyny test, który zda to ciążowy.

Pansy zachichotała pod nosem, otwierając drzwi do biblioteki.

- Znam Draco i widzę, że on powoli wymięka - oznajmiła, rozglądając się po pomieszczeniu - Jego szare komórki są na wymarciu.

Biblioteka ostatnimi czasy pękała w szwach. Każdy przychodził tutaj w nadziei, że sama obecność w miejscu pełnym ksiąg pomoże mu wchłonąć wiedzę. Jednym z wyznawców tej wiary był Goyle, uparcie ślęczący dzień w dzień przy drewnianym stole i tępo wpatrujący się w tekst jakiejś książki. Kiedyś podeszłam bliżej i z rozbawieniem zauważyłam, że jest to podręcznik z pierwszej klasy „Wprowadzenie do transmutacji dla początkujących". Cóż, nigdy nie jest za późno na naukę.

- Tam jest wolne - dziewczyna wskazała głową na stolik w rogu.

Już miałyśmy podążać w tamtą stronę, kiedy wyprzedziły nas dwie postacie.

- Chciałyście tu siąść? - zapytała z udawanym smutkiem Dafne.

Astoria będąca obok, skopiowała minę siostry.

- Niestety, już zajęte - westchnęła szatynka, podbierając głowę na rękach - Możecie iść.

- Nie miałam pojęcia, że wiecie gdzie jest biblioteka - powiedziałam, podpierając ręce na biodrach.

- Dobra, chodź - Pansy pociągnęła mnie za ramię - Nie ma co z nimi dyskutować...

- Zmieniłaś front Parkinson? - Dafne podniosła brew ku górze - Zadajesz się ze zdrajcami?

Jej siostra mało dyskretnie pchnęła ją łokciem.

- Może się już z Semuskiem pogodziłaś, hm? - przekręciła głowę, tak że jej bujne włosy dotknęły blatu stołu - Chociaż nie, on woli Gryfonki.

Ja rozumiem, że te dziewczyny mogą mnie nie lubić. Ale jakim prawem prowokują Pansy?

- Lepiej się zamknij... - warknęła, a jej wzrok zaraz pobiegł do drugiej z dziewczyn - A ty co Dafne? Nie zazdrościsz własnej siostrze? Jej z Malfoyem się udało, w przeciwieństwie do ciebie...

Ślizgonka popatrzyła na nią oburzona i zaraz szepnęła coś do Astorii. Każdy znał historię z czwartego roku, kiedy podczas trwania Turnieju Trójmagicznego, Dafne dwoiła się i troiła, byle tylko Malfoy zaprosił ją na Bal Bożnorodzeniowy. Jednak on tego nie zrobił i wcale się nie dziwię.

- One wyznają zasadę „co w rodzinie to nie gnie" - zachichotałam, ignorując prychnięcie obu dziewcząt.

- Cisza! - dobiegło nas syknięcie bibliotekarki.

Astoria wywróciła oczami i wróciła do bezczynnego siedzenia przy stole. Widziałam w jej oczach, że nawet nie będzie kwapić by otworzyć jakąś książkę. Jej celem było tylko i wyłącznie denerwowanie mnie.

- Wolę uczyć się na korytarzu niż na nie patrzeć, dlatego chodź - teraz to ja złapałam Pansy i pociągnęłam ją do drzwi.

Znałam jej temperament i czasami wydawało mi się, że potrafiłaby kogoś pobić. A nie chce, żeby miała problemy przez kogoś takiego jak Astoria.

- Jak Draco kiedykolwiek mógł z nią być? - doszedł do mnie chichot Dafne.

Z tobą nie był wcale.

Love From A SlytherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz