- Farley – warknęła Umbridge, spokojnym krokiem podchodząc bliżej.
Wyglądała jak dzikie zwierzę, wędrujące wokół swojej ofiary. Czułam na sobie wzrok wszystkich osób przebywających w gabinecie, w tym najmroźniejsze, stalowe spojrzenie.
- Wystąp łaskawie z szeregu – zasyczała, stając pomiędzy dwoma grupami.
Postawiłam kilka kroków, a każdy kolejny był mniej pewny. Przygryzłam wargę, po kolei patrząc na niewzruszonych ślizgonów. Jedyna osoba z wypisanym współczuciem na twarzy to była Pansy. Niestety nie mogła nic poradzić. Zaskoczeniem dla mnie była obecność Blaise'a. Przecież zawsze odmawiał członkostwa Brygady Inkwizycyjnej. W dodatku ostatnio sam był świadkiem jaka Umbrige jest spaczona.
- Po co używałaś tego kominka? – podparła ręce na biodrach.
- Nie używałam go – powiedziałam twardo.
Nauczycielka przeszła kilka razy po dywanie, nie spuszczając ze mnie oka.
- Czemu ci nie wierzę?
Wzruszyłam ramionami.
- Pani profesor – usłyszałam głos Harry'ego za sobą.
- Cisza Potter! – krzyknęła – Rozmawiam, nie widzisz?
Chłopak jednak nie zamierzał ustępować. W końcu był lojalnym gryfonem.
- Ale to nie ona – wyjaśnił dobitnie.
- Koniec tych podchodów! – ropucha wrzasnęła – Potter milcz! Na nikim nie robisz wrażenia, biorąc winę na siebie.
Wciągnęła głośno powietrze i posłała we mnie nienawistny wzrok.
- A teraz się zacznie – uśmiechnęła się podle i jednym ruchem różdżki przetransportowała krzesło spod ściany na środek – Siadaj!
Uniosłam wysoko brwi, ale nic nie mówiąc zajęłam wskazane miejsce. Oparłam się wygodnie i czekałam na dalsze widzimisię Umbridge.
- Crabbe? Byłeś u profesora Snape'a?
Rosły chłopak wykroczył z szeregu i pokiwał twierdząco głową.
- Profesor mówi, że nie ma tego o co pani prosi.
Nauczycielka zamyśliła się chwilę, zaciskając dłoń na różdżce. Ciekawe o co prosiła Nietoperza.
- W takim wypadku będę musiała użyć klątwy Cruciatus.
Na te słowa moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a serce przyśpieszyło bicie. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam, ale na to nie wyglądało. Każdy patrzył na Dolores z zaskoczeniem.
- To jest nielegalne! – wykrzyknęła Hermiona – Można za to trafić do Azkabanu!
Kobieta uśmiechnęła się chytrze i przyśpiewując wesoło, stanęła naprzeciwko mnie.
- Na pewno nie powiesz po dobroci co tam robiłaś? – jej różdżka lądowała raz w prawej, raz w lewej ręce – Może kontaktowałaś się z rodzicami?
Przeszła mnie kolejna fala szoku. Jakim cudem ona miesza w to moich rodziców?
- Nie rozmawiałam z nimi od wielu lat – podniosłam wysoko brew i próbowałam uspokoić drżące dłonie – Nie mam pojęcia jak ich znaleźć, co dopiero w jakiś sposób się z nimi z kontaktować.
Wiedziałam, że ona mi nie wierzy. Co takiego zrobili moi rodzice, że podnóżek Ministra Magii, Wielki Inkwizytor/Tymczasowy Dyrektor Hogwartu się nimi interesuje? Bajeczka mojej babci o ich wyjeździe za granice oficjalnie przestała istnieć.
CZYTASZ
Love From A Slytherin
Fanfiction- Powiesz mi wreszcie czego się tak boisz? "Jego powrotu. Końca świata, w którym nauczyłam się żyć. Śmierci bliskich osób, które kocham. Ciemności, która nas pochłonie. Morderstw i zbrodni, które nadejdą. Wojny, która zaraz się rozpęta" - Pająka Hag...