Eddie pov.Promienie słońca wpadające przez lekko odsłonięte okno zaświeciły prosto na moje oczy. Otworzyłem jest leniwie bo byłem zmęczony po wczorajszych przeżyciach. Rozejrzałem się w około i uświadomiłem sobie że przytulam się do klatki piersiowej Stevea na co zarumieniłem się mocno. Chciałem się odsunąć ale chłopak powoli otworzył oczy i uśmiechnął się lekko.
-Hej..-powiedizal zaspanym głosem na co ja się jeszcze bardziej zarumieniłem i schowałem twarz w poduszke. Poczułem jak Steve się podnosi więc odsunolem się i popatrzyłem na niego. Uśmiech który wcześniej mi posłała znikł i chłopak wyglądał na bardzo poważnego co mnie trochę przestraszyło.
-Cos się stało?- spytałem podnosząc się i siadając na przeciwko Harringtona. On przysunął się do mnie trochę i złapał mnie za rękę, lekko drgnalem bo znajdowała je na niej blizny których nie chciałem żeby chłopak zobaczył.
-Eddie, obudziłem się dużą około 4 nad ranem i przez przypadek zauważyłem rany tą twoich rękach- powiedziała obracając moją rękę odsłaniając przy tym moje blizny- nie będę ci mówiła żebyś przestał ale przez cokolwiek przechodzisz nie musiszu być w tym sam. Ja, Robin, Nancy, Jonathan i dzieciaki zawsze tu będziemy i ci pomożemy a zwłaszcza ja- tu przerwał i spuścił głowę a ja tylko na niego patrzyłem nie mogąc nic powiedzieć ale poczułem jak zaczynają mi się szklić oczy- Eddie nie chcę cię stracić jesteś dla mnie ważny, ja...j-ja kocham cię i nie mógł bym sobie wybaczyć gdybh coś ci się stało więc proszę, błagam jeżeli coś się dzieje zadzwoń, przyjdź możesz nawet wysłać mi list ale porozmawiaj ze mną bo będę przy tobie i zawsze ci pomogę- chwycił mocno moją dłoń a ja nie wytrzymałem i rozpłakałem się, brunet przytulił mnie a ja odwzajemniłam uścisk. Płakałem tak 10 minut potem prubowałem mu wyjaśnić wszystko ale nie dałem rady bo dostałem ataku paniki- spokojnie jestem tu- powiedział Steve i zaczęła masować mi plecy i lekko całować w czubek głowy. Po chwili byelm już spokojny i tylko się do niego przytulałem.
-J-ja też c-cie kocham- powiedziałem i popatrzyłem mu w oczy. Ten uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie. Po chwili odsunęliśmy się od siebie a ja znów wtykiem się w jego tors- jedziemy odwiedzić chłopaków?- spytałem po dłuższej chwili.
-Jasne!- powiedział i poszliśmy się ogarniać. Zjedliśmy śniadanie zrobione przez Stevea i wyjechaliśmy. W czasie jazdy stwierdziliśmy że może któryś z przyjaciół będzie chciał odwiedzić chłopaków ale okazało się że wszyscy gdzieś wyszli. Skierowaliśmy się do szpitala i kzalismys je zaprowadzić do sali w której znajdowali się Byersowie. Kiedy weszliśmy przy łóżku Jonathana siedział Nancy i rozmawiała z nim a obok niej była Robin. Popatrzyłem na luzko willa ale zdziwiło mnie jego brak.
-Gdzie Will?- spytałem
-Przenieśli go do innej sali na wydziale psychiatrycznym- odpowiedział mi Jonathan i posmutniał. Nic nie powiedziałem bo wiedziałem o co chodzi. Spojrzałem na Eddiego ale nie było go u mojego boku dlatego wyszedłem z sali i rozejrzałem się, chłopak stał przy recepcji i prowadził dość energiczną rozmowę z recepcjonistką. Stwierdziłem że nie będę się narazie wtrocal i wrucilem do Jonathana. Usiadłem na wolnym łóżku i spytałem.
-Wy znowu razem?- Nancy i Jonathan spojrzeli na mnie i polowali głowami na nie.
-Stwierdziliśmy że nie ma to sensu z resztą Nancy ma kogoś na oku a mnie narazie nie ciągnie do związku- wytłumaczył Jonathan, ja pokiwałem głową i jeszcze chwilę rozmawialiśmy .
-Pojde do twojego barata- powiedielm i wyszedłem. Ku mojemu zdziwieniu Eddie dalej klucil się z recepcjonistką, podszedłem do nich i spytałem o co chodzi.
-Tak baba nie chce mi powiedzieć gdzie leży młody Byers- powiedział naburmuszony Eddie. Ja tylko westchnąłem.
-Prosze pani czy mogła by pani nam powiedzieć gdzie leży chłopiec? Jesteśmy jego kuzynami- recepcjonistką zmierzyła mnie wzrokiem i podała nam miejsce i sale. Eddie zucil się wręcz a ja musiałem za nim bęc żeby wogule nadążyć. Jak burza wpadł do pokoju chłopaka przestraszajac tym samym jego przyjaciół którzy z nim siedzieli, objął mocno chłopaka i wyszeptał mu coś do ucha na co ten oddał uścisk ale za nim to zrobił zauważyłem że musiał puścić czyjąś inna rękę a należała ona do Mikea który patrzył na niego zatroskanym wzrokiem, uśmiechnąłem się lekko pod nosem i usiadłem na wolnym krześle. Kiedy Munson przestał przytulać chłopaka zaczęliśmy rozmawiać, nikt nie poruszył tematu blizn bo wiedzieliśmy że był to ciężki temat dla chłopca. Potem przyszła jego mama i Hopper. Spytała lekarki kiedy będzie mógł wyjśćz ta jej odpowiedziała że chłopak powinien zostać i mieć codzienna terapię, reszty nie słyszałem bo wyszły ale jak się potem dowiedziałem Will wraca do domu i bediz przychodził na terapię co dwa razy w tygodniu i że wyjść może duża popołudniu. Wtedy do głowy przyszedł mi pomysł. Kazałem wszystkim się pożegnać i wyszliśmy że szpitala.
-Sluchajcie mam plan- powiedziałem- zrobimy im imprezę przywitalną- wszyscy stwierdzili że to świetny pomysł i zaczęliśmy wszystko planować. Oj to się chłopaki zdziwią.
--------------
Hej kochani! Oto kolejny rozdział mam nadzieję że wam się spodoba. Nie obiecuję że jutro pojawi się tu rozdział, ale wszytko jest możliwe.
Miłego wieczoru<3!

CZYTASZ
You are my freak ||Steddie||
FanfictionWszystko dzieje się po pokonaniu Vecny. Eddie żyje a Max nie jest w śpiączce. Przepraszam za wszystkie błędy z góry i mam nadzieję że wam się spodoba. Zapraszam do przeczytania a jak macie jakiś pomysły albo uwagi to śmiało piszcie. Cringe, nie czy...