Rozdział 11

290 12 3
                                    

Will pov.

Leżałem na szpitalnym łóżku, dalej nie mogąc zrozumieć jak to wszystko się stało. Każdy znał mój sekret, co teraz będzie? Przyjaciele pewnie mnie zostawia bo powiedzą że jestem jakiś jebnięty a Mike zerwie ze mną i znowu będę sam ale przyzwyczaiłem się już do tego w sumie nie było to aż takie złe. Myślałem tak chyba z dobre 20 minut wpatrując się przy tym w sufit, kiedy do pokoju weszła pielęgniarka a za nią moja mama i co mnie zdziwiło Mike z Dustinen i Lucasem. Mama usiadła na krześle które stało obok łóżka a moi przyjaciele i chłopak stanęli po drugiej stronie.

-Jak się czujesz kochanie?- spytała chwytając mnie za rękę i uśmiechając się.

-D-dobrze chociaż trochę boli mnie głowa- mama uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po głowie.

-Przyniosłam ci czyste ubranie żebyś się mugl przebrać- mówiąc to położyła stosik z koszulka, spodenkami i bielizną na szafce nocnej- Teraz muszę już iść ale możesz porozmawiać z chłopcami, bardzo się o ciebie martwili. Zresztą jak my wszyscy- powiedziała, dała mi całusa w czoło i wyszła. W przeciągu kilku sekund Dustin, Mike i Lucas przytulali mnie.

-Przepraszamy- powiedział Lucas w moje ramię.

-Z-za co?- spytałem niepewnie.

-Za to że nie zauważyliśmy, za to że zapomnieliśmy o tobie, za wszytko- dokończył Dustin. Wiedzieli tam w szoku ale po chwili oddałem uścisk na ile mogłem bo trudno było przytulać trzy osoby naraz- wybacz nam, proszę- powiedział cicho Mike

-Oczywiscie że wam wybaczam!- powiedziałem- jesteście moimi przyjaciółmi nie mógł bym pozwolić żebyście się owiniali za to- skłamałem. Znowu.

-Nie. Będziemy się za to obwiniać bo to w dużym stopniu nasza wina- powiedział stanowczo Mike- a moja chyba najbardziej- wziął mnie za rękę i popatrzył w oczy. Moje serce zaczęło walić mi w klatce jakby zaraz miało wyskoczyć. Chłopak uśmiechnął się do mnie i nie zwracając uwagi na dwóch pozostałych pocałował mnie. Byłem zaskoczony ale po chwili oddałem pocałunek. Może jednak nie będzie tak jak myślałem. Po chwili chłopak odsunął się i uśmiechnął się do mnie. Naszą uwagę od siebie odwróciły oklaski i gwizdy. W drzwiach stali Steve, Eddie, Robin, Jonathan, Nancy, Max, El, Lucas i Dustin. Zarumieniłem się i wyglądałem pewnie jak burak. Spojrzałem na Wheelera on też był czerwony.

-No na reszcie, myślałem że ta chwila nigdy nie nastąpi- odezwał się Steve. Ja wybałuszyłem na niego oczy. Reszta mu tylko przytaknął co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. Kiedy uspokoiliśmy z Mikeiem rumieńce nasza nienormalna rodzinami weszła i obsiadla moje łóżko. Suscilem głowę bo nie chciałem patrzeć im w oczy, czułem się winny.

-Przepra- nie dane mi było skończyć bo przerwał mi Eddie.

-O nie nie nie żadnego przepraszania, nic nie zrobiłeś a wręcz przeciwnie byłeś ofiarą. Każde nasze czyny biorą się z czegoś, to nasza wina skupialiśmy się na sobie i zapomnieliśmy że w tak młodym wieku doznałeś okropnych rzeczy. Rzeczy których nie przeżyło by większość dorosłych. Więc jak jeszcze raz będziesz nas przepraszać za coś czego nie zrobiłeś to nie ręczę za siebie- podniosłem na niego wzrok, wcale nie było jak sobie myślałem. Popatrzyłem na resztę, teraz oni mieli spuszczone głowy.

-Eddie ma rację, zostawiliśmy cię- powiedziała Jane i popatrzyła na mnie przepraszającym i błagającym wzrokiem. Ja bez zastanowienia przytuliłem ja i rozpłakałem się. Reszta otoczyła nas i też przytuliła.

-Jestescie najważniejszymi osobami w moim życiu, nie che was stracić- powiedziałem przez płacz

-O nie stracisz- odpowiedziała mi dziewczyna która też zaczął płakać. Po tym jaka ie uspokoiliśmy długo rozmawialiśmy, ale niestety nadszedł czas żeby sobie poszli. Pożegnałem się i zaczlame zastanawiać co robić. Mili mnie wypuści dopiero o 18 a była 13 miałem jeszcze pięć godzin. Postanowiłem że zacznę od ubrania się. Okazalos kw że oprych ubrań mama przyniosła mi też przybory do rysowania. Ubrałem się i usiadłem przy oknie z kartką i ołówkiem. Długo zastanawiałem się co narysować aż w końcu zdecydowałem że narysuje całą moja rodzinę, ludzi na których mi zależy. Szkic zajal mi jakieś półtorej godziny a detale i kolory kolejne. Kiedy skończyłem było dwadzieścia po czwartej. Nie chciało mi się już siedzieć w pokoju dlatego wyszedłem i zacząłem oglądać szpital. Nie czułem się tu bezpiecznie, to miejsce zawsze kojarzyło mi się z shadow monster'em i przeżyciami w laboratorium. Wzdygnalem się na to wspomnienie, cała ta sytuacja zniszczyła mi życie. Chociaż czy gdyby się to nie stało był bym teraz z Mikeiem? Czy przyjaźnili byśmy się że Stevem? Może jednak są jakieś plusy. Spacerowałem tak aż dotarłem do ogrodu w którym większość pacjentów w moim wieku spędzało wolny czas. Wyszedłem i zaczęłam przechadzać się alejkami aż trafiłem do dużej białej altanki. Usiadłem i wpatrywałem się w świat wokół siebie. Mam dopiero 15 lat a czuje się jakbym przeżył całe życie. Siedzielm tak chwilę i nie zauważyłem kiedy zasnąłem w cieple letniego słońca.

Mike pov.

Jechaliśmy z mamą Willa w stronę szpitala. Była 18 ale słońce dalej świeciło a w powietrzu dało się poczuć lekki wiaterek. Jechaliśmy w ciszy, nie przeszkadzało mi to, bo teraz moją głowę zaprzątała tylko jedna osoba. Will. Kiedy dojechaliśmy pobiegłem do jego pokoju. Wpadłem jak strzała ale okazało się że pomieszczenie było puste. Zaniepokoiło mnie to więc poszedłem poinformować panią Byers. Kiedy nie znaleźliśmy Willa w łazience ani w pokoju Jonathana zacząłem się bardzo martwić. Ja, mama Willa i pielęgniarka zaczęliśmy go szukać po całym szpitalu. Biegałem z korytarza do korytarza aż trafiłem na wejscie do szpitalnego ogródka. W samym środku ogrodu stała altanka a w niej na ławce spał Will. Podbiegłem do nie i potrzasnalem nim sprawdzajc czy przypadkiem nie umarł. Też tylko otworzył leniwie oczy i uśmiechnął się do mnie. Miałem wielką chęć go okrzyczeć ale nie byłem w stanie się na niego gniewać. Wytłumaczyłem mu wszytko a ten zaczął mnie przepraszać ale ja mu przerwałem pocałunkiem. Oddał go a po chwili odsunęliśmy się od siebie. Poszliśmy znaleźć mamę chłopca i wszytko jej powiedzieliśmy następnie skierowaliśmy się do auta i pojechaliśmy do domu Byersów

You are my freak ||Steddie||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz