4. Panika

434 15 0
                                    

Merry Anderson była kobietą wykształconą. Studiowała dwa kierunki jednocześnie na uczelni w Cambridge i była jedną z najmądrzejszych osób jakie poznałam w życiu. Potrafiła udzielić szczegółowych informacji na każdy temat. Dlatego gdy pewnego dnia powiedziała, że czegoś nie wie, byłam zdumiona. Merry była odpowiednikiem Hermiony Granger w rzeczywistości, a jednak było coś, czego nie rozumiała.

- Czym dla ciebie jest miłość? - zapytała pewnego dnia, pomiędzy trzecim a czwartym rokiem studiów. - Czy ona w ogóle istnieje?

Długo zastanawiałam się, co jej odpowiedzieć. Siedziałam wryta w krzesło z telefonem w dłoni, nie spodziewając się takich pytań. Od dawna z nikim nie rozmawiałam na taki temat. Jednak Merry była jedną z tych nielicznych osób, do których odezwałam się po wyjeździe do Ameryki i utrzymywałam nikły kontakt.

Wiedziałam, że miłość istnieje, a ludzie czują do siebie tak silne emocje, nad którymi czasami trudno zapanować czy je opisać. Miłość potrafiła być silniejsza niż nasze wszystkie problemy, ale też często stawała się naszą słabością, która te problemy tworzyła. Miłość była lekiem na wyrządzone nam zło lub złem, które tą krzywdę wyrządza. Zawsze mówiono mi, że mając miłość, ma się wszystko, ale niesie ona też ryzyko straty.

Życie pokazało mi wszystkie strony miłości, od tych wspaniałych po te złe i straszne. Dziadkowie udowodnili mi, że tak silne uczucie potrafi utrzymać się od najmłodszych lat, aż po grób. Siostra i przyjaciele otaczali mnie miłością, której mało doznałam od matki przez brak czasu. Byli partnerzy zniechęcili mnie do jakiejkolwiek relacji, ale przez cały czas starałam się wierzyć, że te wszystkie sytuacje działy się z jakiejś przyczyny.

Jednak nie widziałam żadnego racjonalnego powodu, dlaczego Lucas Rogers powrócił do mojego życia. Fakt, był chory i chciał walczyć o swoje życie, ale dlaczego razem ze mną? Było mnóstwo dobrych lekarzy, a on z pewnością miał na tyle pieniędzy, żeby wyjechać gdzieś, gdzie miałby lepsze warunki do leczenia. Przecież ta sytuacja była wręcz absurdalna. Nie wiedziałam o co mu chodzi i usilnie starałam się nie rozmyślać na ten temat.

Mogliśmy się teraz nienawidzić.

Jednak przeciwieństwem miłości wcale nie była nienawiść, tylko obojętność. W przeszłości Luke popełnił wiele błędów, które kosztowały go brakiem kontaktu ze mną. Gdybym naprawdę była mu obojętna, nie odezwałby się do mnie po tak długim czasie. Nie wyglądał też na osobę, która czuje do mnie nienawiść. Z kolei ja nie tęskniłam za nim ani trochę.

Tylko czasami, gdy niebo spowijał ciemny płaszcz, a wokół panowała głucha cisza, rozmyślałam o tym wszystkim. Nie byłam pewna czy mogąc cofnąć czas, chciałabym przeżyć to wszystko jeszcze raz, ale pragnęłam spojrzeć mu w oczy. Dokładnie tak, jak nasze spojrzenia spotkały się tego pamiętnego dnia, gdy wpatrywały się w siebie o jedną chwilę za długo.

Ta chwila poniosła za sobą wiele konsekwencji.

Przetarłam twarz dłonią, wzdychając zmęczona. Im bardziej starałam się o nim nie myśleć, tym gorzej mi to szło. Świeżo ścięty bukiet róż, bzu i lawendy intensywnie roztaczały swój zapach w pomieszczeniu, lekko drażniąc moje nozdrza. Złym pomysłem było kupowanie tych kwiatów.

Jedynym plusem dzisiejszego dnia było zawiezienie Aleca i Holly do Clary, która przyjęła ich z ogromnym entuzjazmem i zgodziła się nimi zająć przez kilka najbliższych dni. Oczywiste było to, że nie chciałam, żeby Luke poznał moje dzieci, a przynajmniej nie teraz. Przecież nawet nie wiedział o ich istnieniu. Nie byłam w stu procentach pewna, czy mężczyzna poprzedniego dnia mówił na poważnie o dzisiejszym spotkaniu, ale nie miałam zamiaru też z nim wychodzić. Mój plan na dziś był prosty - posprzątać dom w towarzystwie Astry. I nikt ani nic nie było w stanie tego zmienić.

Nasze Wszystkie Obietnice [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz