13. Moja dziewczyna

218 7 7
                                    

- Uderzaj mocniej! Nie bądź ciota!

Dyszałam zmęczona, poprawiając rękawice bokserskie. Pojedyncze kosmyki włosów wysunęły się z kucyka nad karkiem, opadając mi na twarz i ramiona. Lał się ze mnie pot i było mi na rękę, że Luke nie widzi mnie w takim stanie. Co prawda czasami przychodził na moje treningi, jednak tym razem chciałam dać z siebie sto procent, nie zważając na swój wygląd ani to, że za chwile mogę osunąć się na ziemię.

Miałam naprawdę dość dzisiejszego dnia. Nie mogłam spać, więc wstałam już przed wschodem słońca i wypiłam mocną kawę. Od momentu otworzenia oczu towarzyszył mi okropny ból głowy, jednak obyło się bez tabletki przeciwbólowej. Zawiozłam Aleca do szkoły i od razu pojechałam na trening z Holly. Dziewczynka grzecznie siedziała na kanapie i rysowała coś dla Simona. Przez ostatnie trzy miesiące moja córeczka coraz chętniej przyjeżdżała ze mną do klubu sportowego. Na początku trudno było jej się przyzwyczaić, gdy jej starszy brat zaczął uczęszczać do pierwszej klasy i znikać na parę godzin. Do tej pory byli nierozłączni. Mała jednak polubiła zmianę trybu naszego życia. Koledzy Luke dawali jej dużo uwagi i po kryjomu przynosili słodyczce, za co zawsze dostawali ode mnie po łapach.

Trenowałam tutaj od września pod opieką Simona. Już wcześniej regularnie ćwiczyłam, ale teraz czułam, że robię to naprawdę dobrze. Trener ciągle powtarzał, że mam potencjał. Oczywiście używał takich słów tylko, gdy w pobliżu nie czaił się Luke. Brytyjczyk bowiem miał obsesję na punkcie mojego bezpieczeństwa i kazał McLagenowi obiecać, że nie będzie mnie wprowadzał w ćwiczenia typowo przygotowujące pod boks. Nie zawsze to się sprawdzało.

Co jakiś czas kręcił się też przy mnie Harper i byłam wręcz pewna, że miał ku temu dwa główne powody. Pierwszym był mój wygląd, ponieważ od samego początku naszej znajomości było widać i słychać, że gdyby nie Luke, traktowałby mnie bardzo przedmiotowo. Drugim argumentem był właśnie Rogers, bo choć nieobecny tu ciałem, z pewnością namówił Clarka do obserwacji mnie. Nie miałam mu jednak tego za złe, przecież chciał dla mnie dobrze.

Przerwałam wykonywaną czynność i spojrzałam przez ramię na Holly. Dziewczynka właśnie chichotała przez coś, co mówił jej Clark. Byłam jednak za daleko, żeby usłyszeć, co jej opowiadał. Niemniej, niebieskooka wyglądała na bardzo ucieszoną. Dzisiejszego dnia miała na sobie swoją ulubioną, chabrową pod kolor tęczówek sukienkę w groszki, a we włosach wplątane miała śnieżnobiałe wstążki. W ręce trzymała ulubionego misia i kolorowankę.

- Freeman, skup się – odwróciłam się na głos trenera. Mężczyzna nie podtrzymywał już worka treningowego, a ręce założone miał na klatce piersiowej. Jego bystre spojrzenie skanowało mnie od głowy do stóp, czekając na moją reakcję.

- Przepraszam.

- Jesteś już zmęczona. Zrób sobie przerwę.

- W porządku.

Opuściłam ręce i zaczęłam zdejmować rękawice. Simon od razu podszedł i mi pomógł. Podziękowałam, poprawiając włosy. Odgarnęłam grzywkę z oczu, biorąc głęboki oddech.

- Idź do córki, wracam za dwadzieścia minut.

Kiwnęłam głową i podreptałam do kanapy. Usiadłam na wolnym skrawku mebla.

- Co porabiacie?

- Harry mówi, że zabierze mnie do zoo! – wykrzyknęła ucieszona Holly, uśmiechając się szeroko. Zachichotałam na jej słowa.

- Harper, słońce. Nie Harry – poprawiłam ją. Dziewczynka popatrzyła na mnie dziwnie, ale nie odezwała się więcej.

Niekiedy martwiło mnie, że tak mało mówiła i była nieśmiała. Jednak cały czas powtarzałam sobie, że przecież ja też taka byłam w jej wieku. Przynajmniej tak opowiadała mi mama, gdy jeszcze przy mnie była. Często wieczorami przychodziła do mojego pokoju z Clarą. Moja siostra siadała w miękkiej pufie w rogu pokoju, a nasza mama wyciągała jedną z książek z półki i czytała nam przed snem na dobranoc. Pomagało to w uniknięciu nocnych koszmarów. Czasami chciałam wrócić do tamtych czasów.

Nasze Wszystkie Obietnice [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz