7. Nie jesteśmy z cukru

342 13 0
                                    

Miesiąc minął w bardzo przyjaznej i słodkiej atmosferze. Luke zjawiał się w moim domu prawie codziennie, przynosząc mi kwiaty lub jakieś słodycze. Zwykle zostawał kilka godzin, czasami kręcił się przy mnie i dzieciakach cały dzień. Bawił się z Holly, zaplatał jej warkocze i oglądał bajki Disneya. Zdarzało się, że razem przebierali się za jakieś postacie. Ich ulubionymi bohaterami byli Tiana i książe Naveen. Luke starał się też przekonać do siebie Aleca i szło mu całkiem dobrze. Młody był jeszcze niekiedy nieufny, ale starał się podzielać mój optymizm i zapał siostry.

Tego dnia było podobnie. Siedzieliśmy we czwórkę w kuchni, starając się stworzyć oryginalny, angielski jabłecznik. Luke uparł się, że jest dobrym kucharzem i na pewno nam się to uda. Kompletnie nie znałam się ani na gotowaniu ani na pieczeniu, ale mężczyzna jeszcze za czasów szkoły średniej powtarzał, że w kuchni czuje się jak ryba w wodzie. Do tej pory pamiętam wieczory, gdy siedzieliśmy w jego domu i zajadaliśmy się przyrządzonymi przez niego potrawami. Zawsze wtedy przychodziła jego mama, zwabiona apetycznym zapachem i pytała co dobrego mamy. Luke za każdym razem chwalił mnie, że pomagałam, a ja starałam się nie zaśmiać. Byłam lewa w kuchni.

Holly siedziała na jedynym czystym blacie, podkradając kawałki jabłek, które kroił Lucas. Groził jej palcem, a dziewczynka śmiała się w niebogłosy.

- Uważaj, bo nic nie zostanie!

Dziewczynka zachichotała, pokazując język mężczyźnie. Najwyraźniej czuła się przy nim swobodnie.

- Diana, wyjmiesz patelnie? – zapytał, obracając głowę przez ramię w moim kierunku.

- Pewnie.

- Holly, mówiłem coś! Chcesz, żebym cię zaczął łaskotać?

Zeszłam z taboretu i podeszłam do szafek, szukając w nich potrzebnej rzeczy. Luke w tym czasie zajął się przygotowywaniem ciasta pod czujnym spojrzeniem Aleca. Po chwili położyłam patelnie na gaz i oddaliłam się lekko, zupełnie nie czując klimatu gotowania. Miałam cichą nadzieję, że Luke zjawi się u nas tez na święta i coś przyrządzi, bo zawsze to Clara rządziła w kuchni.

- Może puszczę jakąś piosenkę? – zapytałam, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić. Sterczałam w miejscu jak słup soli.

- Włącz „Banana Pancakes" – odpowiedział Luke. Zrobiłam jak kazał i po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiewały pierwsze słowa wesołego utworu.

~ Can't you see that it's just raining? Ain't no need to go outside

- But, baby, you hardly even notice – zanuciłam po cichu. - When I try to show you this, song is meant to keep you.

- Ślicznie śpiewasz – usłyszałam od Lucasa, który smażył jabłka na patelni z wodą i cynamonem. Uśmiechnęłam się, nie przerywając śpiewania. Holly poprawiła pasemka włosów, które opadały jej na twarz i z radością nas obserwowała. Alec siedział przy stole, rysując coś w zeszycie. Co chwile jednak rzucał nam zagadkowe spojrzenia. Zaczęłam się lekko kołysać i chodzić po kuchni w rytmie muzyki.

Czułam się tak dobrze. Dawno nie mogłam się odprężyć, ponieważ ciągle coś się działo w moim życiu. Codziennie się czymś martwiłam, ale teraz nareszcie mogłam odpocząć. Nawet leczenie Lucasa szło po naszej myśli i o dziwo nie było po nim widać żadnych skutków leczenia. Zupełnie tak, jakby nic mu nie dolegało lub jakby to bardzo dobrze ukrywał.

Godzinę później prawie gotowe ciasto piekło się w piekarniku, a Alec i Holly siedzieli w łazience, dokładnie myjąc twarz i ręce z mąki. Dzieciakom zachciało się bitwy na jedzenie, więc Luke bez większego namysłu ją rozpoczął. Oberwałam z tego najbardziej, chociaż nawet nie chciałam brać w tym udziału.

Nasze Wszystkie Obietnice [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz