16. Pierścionek i kłamca

225 9 5
                                    

Reszta świąt minęła w spokojnej, miłej atmosferze. Szybko jednak przyszedł czas na wyjazd i pożegnanie z rodziną Rogersów. Musiałam obiecać mamie Luke, że niedługo przyjedziemy ją odwiedzić, bo będzie za nami bardzo tęsknić. Merry lamentowała o tym, że nie będzie miała z kim poplotkować o swoim bracie, a Sasha zapewniała mnie, że będzie co jakiś czas do mnie dzwonić i opowiadać, jak mija jej ciąża. W pewnym momencie nawet zaproponowałam, że obie kobiety mogą nas odwiedzić na Florydzie, na co wydawały się niezmiernie ucieszone. W końcu czemu nie? Alec i Holly dostali na drogę od Pani Rogers pudełko świeżo upieczonych, czekoladowych ciasteczek, za co podziękowali jej długim uściskiem. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszych świąt w Londynie.

Nadszedł sylwester, a niedługo po nim też moje urodziny. Obu tych okazji nie świętowaliśmy jakoś szczególnie. Nie przepadałam za imprezami, a Luke mnie w tym popierał. Wystarczająco wybawił się w młodości, dlatego i jemu nie spieszyło się wyprawiać jakiejś uroczystości. Wobec tego styczeń i luty minęły gładko i przyjemnie. Życie zdawało się toczyć swoim naturalnym tempem, nie robiąc przy tym nikomu krzywdy.

Minął marzec i zdawało się, że moje życie nie mogło być już lepsze. Na początku miesiąca zaproponowałam Lukowi wprowadzenie się do mnie. Dzieci były za, więc uznałam to za wspaniały pomysł. Egzamin na dobrego współlokatora Lucas zdał wręcz śpiewająco. Pomagał w sprzątaniu, prasował sobie sam koszule, potrafił mi zapewnić przestrzeń osobista, a z czasem zaczął odbierać dzieci ze szkoły. Z dnia na dzień stawaliśmy się jedną, kochającą się rodziną.

Jedyne czego mi w tym momencie brakowało to obecności Luke. Wyjechał parę dni temu w delegację aż do Waszyngtonu, żeby podpisać ważną umowę, która miała pomóc w rozwoju firmy. Miał się tam zatrzymać najdłużej na półtorej tygodnia. Razem z dziećmi z niecierpliwością czekaliśmy na jego powrót.

- Kiedy wróci Luke?

Spojrzałam lekko w dół na Holly. Dziewczynka stała z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej, z bojowym wyrazem twarzy. Im częściej przebywała w towarzystwie mojego chłopaka i jego kolegów, tym śmielsza zaczynała być.

- Za niedługo – powtórzyłam setny raz tego dnia, wzdychając. Dzieciaki naprawdę nie miały poczucia czasu. – Może w następną środę.

- Ale jest dopiero czwartek!

- Holly, nie marudź. Jak przyjedzie to przyjedzie i już!

- Tęsknie za nim!

- Ja też, ale nie mam na to wpływu!

Brunetka zmierzyła mnie ponurym spojrzeniem, zanim obrażona wymaszerowała z kuchni. Przewróciłam oczami na jej zachowanie. Moja córka była grzecznym, bardzo poukładanym dzieckiem. Oczywiście dopóki nie zaczynał się temat Luke. Alec za to tylko czasami pomrukiwał, że brakuje mu mężczyzny. Większość jego uwagi skradał aktualnie Theo, do której często jeździliśmy. Miałam z nim dobry kontakt i bez obaw mogłam go nazwać przyjacielem.

Zalałam wrzącą wodą dwa kubki z herbatą. W odwiedziny do nas miała wpaść Isabella. Zostawiła swoje córki u mamy, żeby zaznać trochę wytchnienia. Przyglądałam się paręnaście sekund parującym napojom, zanim zakryłam sobie oczy dłonią. Gdzie ja miałam głowę? Byliśmy na Florydzie, nie w Anglii. Tutaj chętniej się piło schłodzoną, kwaśną lemoniadę. Odstawiłam kubki na bok blatu, sięgając po wysoki dzbanek. Gdy kończyłam wyciskanie cytryn, zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Wejdź!

- Hej!

Słychać było dźwięk otwieranych drzwi, a chwile później w kuchni zjawiła się uśmiechnięta Isabella. Zdjęła kardigan z ramion, zajmując miejsce przy stole.

Nasze Wszystkie Obietnice [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz